Stare kamienice i domy systematycznie znikają z miejskiego pejzażu, a wraz z nimi wspaniałe, rodzinne historie. Czasem, dzięki czyjejś wrażliwości i pasji, uda się ocalić pamięć o ich mieszkańcach. Bywa, że nie byle jakich…
Murowany budynek przy Trakcie Warszawskim 29 w Wołominie lata świetności miał już dawno za sobą, nie udało się go uratować – wyburzono go w 2000 roku. Jednak rodzinne pamiątki – zdjęcia, listy, dokumenty – trafiły w odpowiednie ręce. Ujawniły wspaniałą historię niezwykłej rodziny, której najważniejszym dla lokalnej historii członkiem był Franciszek Wodiczko.
Urodził się w 1882 roku w Zamościu na lubelszczyźnie, był synem osiadłego w Polsce w połowie XIX wieku Czecha, Wacława, muzyka i dyrygenta orkiestr wojskowych. Odziedziczył po ojcu talenty muzyczne – ukończył klasę skrzypiec w warszawskim Instytucie Muzycznym, lecz nie poszedł zawodowo w jego ślady – całe życie był urzędnikiem, między innymi asesorem Kolei Państwowych. Intensywnie działał społecznie – od 1935 roku był sekretarzem wołomińskiego Zarządu OSP i kapelmistrzem orkiestry OSP. Pod jego dyrekcją wołomińska orkiestra odnosiła znaczne sukcesy. 26 stycznia 1930 r. w konkursie orkiestr robotniczych, zorganizowanym przez Stowarzyszenie Oświaty Robotniczej w Warszawie, orkiestra pod batutą F. Wodiczki zajęła pierwsze miejsce.
W 1941 został zatrudniony w Die Stadtvewaltung in Wolomin kreis Warschau, czyli Zarządzie Miejskim w Wołominie jako referent przemysłowy. 26 października 1943 r., po aresztowaniu przez Niemców dotychczasowego komendanta – Henryka Żmudzkiego, został powołany na stanowisko komendanta Straży. Tuż po wojnie kierował Urzędem Stanu Cywilnego, w 1946 objął stanowisko Sekretarza Zarządu Miejskiego.
Działał intensywnie nie tylko w Wołominie – za pracę społeczną na rzecz Ligi Morskiej i Kolonialnej został odznaczony srebrnym medalem „XV-lecia Odzyskania Niepodległości”, przed wojną przez 6 lat obejmował honorowo stanowisko sołtysa Choszczówki, gdzie zorganizował m.in. OSP, bibliotekę i Towarzystwo Przyjaciół Osiedla. W szkole męskiej przy Odrowąża w Warszawie prowadził społecznie w latach 30. orkiestrę dętą poświęcając jej 8 godzin w tygodniu.
Z żoną Anną z Gosławskich wychowali pięcioro dzieci – Eugeniusza, Jadwigę, Halinę, Bohdana i Jerzego. Wszystkie przejęły patriotyczne tradycje od rodziców, Bohdanowi udało się rozwinąć dziedziczone od pokoleń talenty muzyczne – był między innymi kierownikiem artystycznym i pierwszym dyrygentem Filharmonii Narodowej w Warszawie, dyrektorem artystycznym Opery Warszawskiej, dyrektorem Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia i Telewizji w Katowicach, wykładał też na wielu uczelniach muzycznych, m.in. w Warszawie, Łodzi, Krakowie. W 1973 r. został profesorem w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie. Jego syn, Krzysztof, jest wybitnym artystą wizualnym, jednym z najbardziej znanych w świecie polskich artystów współczesnych. Jako profesor wykłada na wielu uczelniach w Polsce i na świecie. W 2007 r. otrzymał tytuł doktora honoris causa Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu.
Franciszek Wodiczko zmarł 17 grudnia 1950 r. w Wołominie, w wieku 68 lat. Został pochowany na cmentarzu Bródnowskim w Warszawie.
Setki rodzinnych zdjęć, dziesiątki listów, dokumenty, płyty, pamiątki spoczywają w gablotach w prywatnej izbie pamięci stworzonej przez Danutę Michalik, której fascynacja historią rodziny Wodiczko rozpoczęła się od ich uratowania z wyburzanego domu. Może warto wykonać kolejny krok dla upamiętnienia przynajmniej zasłużonego dla lokalnej społeczności Franciszka? Park przy ul. Moniuszki w Wołominie nie ma swojego patrona, a z muzyką wiąże go choćby scena plenerowa… Park imienia Franciszka Wodiczko – brzmi dobrze!
Łukasz Rygało