Szymon Plasota
Podobno człowiek rani innych tylko swoim istnieniem ? twierdzą ludzie, przez których przemawia mizantropia. Podobno człowiek jest śmiertelną chorobą trawiącą naszą planetę ? twierdzą zwolennicy tzw. ekologii głębokiej.
Podobno człowiek jest niezmierzonym wszechświatem myśli i emocji ? twierdzą współcześni humaniści.
Czym jest człowiek? Nikt tego nie wie. Wiadomo jedynie, że nie sposób sprowadzić go do odbierających przyrodzoną wolność definicji opartych na biologii, psychologii czy socjologii. Człowiek zawsze wymykał się wszelkim opisom i jedyne, co można o nim powiedzieć to to, że naturą jego jest zdolność przekraczania nadanych natur. Stąd też nie można nikogo jednoznacznie określić. Jeśli każdy jest bezdennym workiem wszelkich stanów dostępnych istocie ludzkiej to może jednocześnie być bezgranicznym złem jak i bezgranicznym dobrem, w zależności od determinacji. Większość z nas zapewne uważa siebie za tych idących w stronę ?światła? bo to ten najbardziej uprzywilejowany kierunek, banalizując jednocześnie swoje ?brzydkie uczynki i zaniechania?, znajdując dla nich mnóstwo usprawiedliwień i okłamując siebie, że są one wystarczające dla spokoju sumienia. Spokoju, który jest złudną ucieczką przed niepokojem – naturalną reakcją na wszelkie nieszczęścia spotykające nas i innych. Spokoju, który zamyka nas w obrębie nas samych i grona najbliższych, odgradzając grubym murem od zła przytrafiającego się bliźnim.
Każdy z nas wielokrotnie oglądał w wiadomościach doniesienia z różnych walk toczących się na całym świecie. Te zdarzenia były tak bardzo odległe, że nawet nie przykuły na dłużej naszej uwagi przekierowanej za chwilę na film puszczony zaraz po dzienniku. Wszyscy wiedzieli ale nikt się nie interesował, bo w żaden sposób nas to nie dotyczyło. Byliśmy niewzruszeni chociaż każdego wzdryga na samą myśl o okrucieństwach, jakie przeżyła Europa i mniejszości etniczne podczas II Wojny Światowej. Jednak jej koniec wcale nie zakończył rozlewu krwi na wręcz niewyobrażalną skalę.
W 1994 r. w Rwandzie, podczas wewnętrznego konfliktu między plemionami Tutsi i Hutu, zginęło ponad milion osób. Rok później w Bośni, podczas tzw. ?masakry w Srebrenicy?, zbrojne oddziały Serbów wykonały egzekucje na 8 tysiącach muzułmanów. W 2002 r. w Indiach w stanie Gujarta w czasie ?niepokoi społecznych? ofiarami padło szacunkowo od 800 do 2000 ludzi. Na koniec przypomnę jeszcze rok 2004, w czasie którego w zachodnim Sudanie podczas czystek etnicznych zginęło od 100-400 tys. osób.
Suche statystyki zabitych wydają się aż niestosowne kiedy weźmie się pod uwagę ogrom tragedii, które spotkały tych ludzi. Z jednej strony zupełnie obcych a z drugiej tak podobnych do nas ? myślących, marzących, kochających nie mniej niż my, podobnie uwikłanych w błędy i słuszności wyborów. Rzuconych na pastwę nieubłagalnego losu. Czy można było im pomóc? Nie wiem, może. Pytanie powinno być inne. Czy przy tak dużym przepływie informacji, gdy wszystkie te przerażające wydarzenia w jakiś wirtualny sposób nas dotykają, spokój sumienia może stać się wyrazem ludzkiego zła? Jeśli tak, to czy jest możliwe by je zwalczyć?To chyba wielki dramat człowieka.