Edward M. Urbanowski
W piątek spadł śnieg. Niespodziewanie. Jeszcze rano po Kobyłce jeździł „odkurzacz” i oczyszczał ulice z liści, a już po południu, odśnieżarki torowały mi drogę, bym szczęśliwie dojechał do domu. W sobotę nie pracowałem, skorzystałem więc z okazji, by siedząc w ciepłym pokoju, napełnić duszę pięknem jakie jest w obrazie pierwszego śniegu, zwłaszcza, gdy jest mróz i świeci słoneczko. A tak w tym dniu było. Ze zdumieniem obserwowałem kilka sikorek, które na maleńkim krzaku aronii jaki mam w ogródku, urządziły sobie jadłodajnię. Wydawało mi się, że te piękne ptaszki lubią słoninę a nie kwaśnie owoce. A jednak!
Od pewnego czasu, na powiatowej scenie politycznej, coraz głośniej zaczyna wypowiadać swoje kwestie Liga Polskich Rodzin. Odwołują Starostę, zabraniają wybudowania supermarketu, ciastkarni, stacji trafo, ronda i szeregu innych inwestycji. A jeszcze mają czas na skierowanie zapytania do właściciela terenu po byłej hucie szkła, co zrobił z „historyczną” tablicą poświęconą komuniście Paplińskiemu. Na szczęście dla Pana Myszka, tablica ta znalazła się w zbiorach Leona Palesy z Czubajowizny.
Może bym nie zwrócił uwagi na te budzące zdziwienie wypowiedzi i działania, gdyby nie moja pamięć. A pamiętam sporo. Jak chociażby batalię nad odwołaniem z funkcji przewodniczącego komisji rewizyjnej Rady Powiatu Mariusza Czajewicza – Nowackiego, który to „ośmielił” się głośno wypowiadać na temat złej gospodarki finansowej szpitala powiatowego w Wołominie. Siłami tejże Ligi ten Pan został odwołany ze swojej funkcji, a dzisiaj już wiemy, że chyba miał rację, bo szpital jest zadłużony na pięć milionów złotych. I żeby było jeszcze bardziej ciekawie, to nikt z rządzących w powiecie nie jest w stanie wskazać winnego, czy winnych, tego stanu. Brakuje pieniędzy, to fakt, ale są placówki szpitalne w Polsce, które nie mają długów a mogą się jeszcze pochwalić dużymi osiągnięciami medycznymi. Może by warto do nich wyrównać?
Liga, Ligą a zima za oknem. Może już pora pomyśleć o tych, co nie mają za co przeżyć do wiosny. Sam Jerzy Bereza swoją „Akcją chleb” problemu nie rozwiąże. Ktoś musi go wspomóc. A może lepiej byłoby, gdyby magistrat wołomiński zamiast wydawać własną gazetkę skierował tę grupę redaktorów do pomocy Panu Jurkowi?
Sikorki już zrozumiały, że żadnej słoninki tej zimy w Wołominie nie dostaną.