Myślałem, że takie biografie potrafią robić tylko Amerykanie. Okazuje się, że przepis podchwycili również Francuzi. Jakiż jest ten magiczny przepis? Na początek trzeba wybrać z biografii artysty chwile najcięższe, w przypadku ?Niczego nie żałuję”, czyli historii o życiu Edith Piaf, są to chwile rzeczywiście tragiczne. Mamy więc trudne dzieciństwo – wychowana w burdelu, często głodna, bez kontaktu z matką, później zabiera ją ojciec, który ?dostrzega jej talent wokalny” i razem śpiewają na ulicy czy w barach.
Następnie zaczynają się inicjacje, oczywiście nie tylko te sceniczne – jest seks, alkohol, ciężkie narkotyki. Autorzy filmu grają na emocjach – wydobywają najbardziej dramatyczne chwile z życia Piaf – śmierć jej kochanka, słynnego boksera, w katastrofie lotniczej, zabójstwo prawdziwego odkrywcy jej talentu wskutek wojny gangów, z którymi Piaf również miała styczność. Artystka oczywiście w końcu wszystkiego bardzo żałuje, chociaż w tytule nic na to nie wskazuje (ale tytuł szlagieru jako tytuł filmu to także niezły chwyt).
Mamy kilka wspaniałych utworów Piaf, które bronią się znakomicie. Ale one są mistrzostwem samym w sobie. Aż w końcu ostatni element przepisu – odtwórczyni głównej roli. Nagrodzona Oskarem Marion Cottilard jest fenomenalna – upodobniła się do wielkiej artystki, zespoliła z jej wizerunkiem, zapożyczając nie tylko wygląd, lecz również głos, gesty, zachowania.
Teraz należy napisać dlaczego, poza ostatnimi dwoma składnikami, biografia tak skonstruowana jest niezjadliwa. To takie ślizganie się po mieliznach, pójście na łatwiznę. Chciałbym, żeby twórcy bardziej przenikliwie potraktowali życiorys Piaf, wydobyli z niego nie tylko dramaty, lecz również zagłębili się w jej muzykę, proces tworzenia, który jest tu potraktowany po macoszemu. To nie jest film o artyście, o wielkości, szaleństwie i emocjach, związanych z muzyką, lecz o trudnym życiu i jeszcze trudniejszym wejściu w świat sławy i pieniędzy.
Być może nie powinienem zbyt wiele wymagać – takie biografie świetnie się sprzedają. Ale jakoś szkoda mi Raya Charlesa, Johnny’ego Casha i Edith Piaf, bo z ich historii można było wycisnąć więcej, a tak pamiętam tylko jak się narkotyzowali.
Za każdym razem o geniusz ocierał się odtwórca głównej roli, co potwierdza, że sztuka aktorska, nawet w takich nieudanych filmach, broni się na całej linii.
Co ciekawe, w Polsce również lubi się amerykańskie wzorce, czego przykładem film o życiu legendarnego wokalisty Dżemu – Ryszarda Riedla – ?Skazany na bluesa”. Ponownie świetny odtwórca roli głównej Tomasz Kot, a reszta woła o pomstę do nieba.
Niczego nie żałuję
Francja 2007
Reżyseria:
Olivier Dahan
Obsada:
Marion Cotillard, Gerard Depardieu
Best Film, 140′
Marcin Pieńkowski