Mówi się że piłka nożna to najpopularniejszy sport i to jest prawda. W każdym mieście jest klub piekarski choćby na poziomie A czy B klasy. Futbol jest też chętnie oglądany w TV. Gwiazdy tej dyscypliny są tak popularne jak aktorzy serialowi czy piosenkarze. Piłka nożna jak i inne dyscypliny sportowe to również znacząca część show biznesu. Warto zobaczyć czy również na lokalnym gruncie to się potwierdza.
Jako mieszkaniec Kobyłki oraz powiatu wołomińskiego zauważyłem pewną tendencję. Piłką nożną interesuje się 99 procent mężczyzn. Duża część kobiet a jeszcze większa część mężczyzn w młodości była choć na jednym treningu trampkarzy lokalnego klubu. Czy jednak jako kibice jesteśmy przywiązani do lokalnego klubu, czy z czasem futbol to tylko reprezentacja Polski, Liga Mistrzów czy mecze krajowe i zagraniczne na najwyższym poziomie? Niestety ? lokalny klub często jest bagatelizowany. Co to to takiego jest ta „Okręgówka” czy jakaś tam III lub IV liga?
W dużej mierze winę za taki stan rzeczy ponoszą działacze lokalnych klubów. Często brak jest informacji o wynikach w lokalnych tytułach, a jak już one są to na ogół na końcu gazety i w dolnym rogu… Jeśli ktoś się tym nie zajmuje to nawet nie wie co i jak. No, chyba, że wydarzy się coś drastycznego ? wtedy, że był mecz wiedzą wszyscy.
Jako mieszkaniec Kobyłki mogę opowiedzieć o tym co się dzieje wokół Wichru. Widzę, że Prezes Artur Rola zmienił na lepsze, zarówno promocję jak też samą oprawę meczy. Powstała grupa dopingująca piłkarzy. Tego u nas wcześniej nie było. Około 100 widzów, którzy mogą na stadionie się spotkać i w spokoju po prostu z kimś pogadać. Dzięki Arturowi Roli wzrosła frekwencja i zmienia się postrzeganie Wichru. Widzę, że podobnie jest w innych miastach a w Kobyłce przez lata tego nie było. Cieszę się, że to dzięki prezesowi się zmienia. Klub piłkarski – nawet na poziomie A klasy – może być czymś co będzie łączyć mieszkańców. Wydaje mi się, że trzeba trochę reklamy i zachęty a ludzie sami przyjdą i wkrótce z frekwencji 100 osób może zrobić się 600 czy700.
Innym przykładem jest Dolcan Ząbki. Klub na poziomie I ligi, który powinien być magnesem dla kibiców z całego powiatu. A z tym bywa różnie. Liczba widzów na meczach jak w całej I lidze, w granicach tysiąca. Ząbki to podobne miasto do Wronek czy Grodziska Wielkopolskiego. Tam były kluby w ekstraklasie i z sukcesami. Z czasem właściciel się wyniósł i przeniósł klub albo sprzedał licencję na grę w ekstraklasie. Czemu? Bo prawdziwy futbol podobno jest w dużym mieście.
Coś w tym jest. Z czasem miejscowej ludności nudzi się poważny futbol lub też powszechnieje. Większą liczbę widzów mają tylko ciekawsze spotkania, a ich jest 2-3 w sezonie. Obserwując miejscową społeczność można zaobserwować jedno: spora część kibicuje Legii. Wiele osób częściej jest na Łazienkowskiej niż na meczu klubu lokalnego. Czemu tak się dzieje? o tym napisałem na samym początku.
Co zrobić aby klub lokalny był ważnym elementem życia? Przede wszystkim promocja, zachęcanie do przyjścia na mecz, informacja, że jest bezpiecznie. Bo naprawdę jest. Nie wierzcie w opowieści o kibolach, niebezpiecznych stadionach i historie ludzi podobnych do Sola Cambella [to ten, który straszył przed przyjazdem na Euro do Polski]. Warto przyjść, miło spędzić czas i budować patriotyzm lokalny w oparciu o klub w swoim mieście. Gdy zapełnią się obiekty może włodarze zaczną remontować obiekty, które w wielu przypadkach są przestarzałe i nie są wizytówką miasta.