Nadzieje Wołomińskiego Huraganu stały się faktem. Na stanowisko prezesa klubu powrócił Ryszard Sobiech. Z nowym ?starym? prezesem o historiach z przeszłości oraz o trudnej teraźniejszości i przyszłości rozmawia Adam Gronau.
– Jakie uczucie towarzyszy byciu prezesem Huraganu Wołomin, wybranym zresztą już po raz drugi ?
– Jest to uczucie obowiązku. Ogromna satysfakcja towarzyszy mi i reszcie działaczy w momentach, w których zespół osiąga dobre wyniki. Uczucie tego, że pomagamy młodzieży trenującej w Huraganie, tak by ta mogła rozwijać swoje umiejętności, spędzając czas na tym co naprawdę lubi.
– Co było przyczyną rezygnacji ze stanowiska, które teraz objął Pan ponownie ?
– Frustracja i na pewno brak zadowolenia. Nie chodzi o wyniki, bo w ciągu czterech lat mojej prezesury gra wyglądała bardzo dobrze. Problem polegał na braku współpracy z władzami samorządowymi, ciągłymi kłopotami finansowymi i brakiem zaplecza treningowego.Boisko znajdujące się od frontu OSiR-u, które przygotowaliśmy z własnych środków do celów treningowych, tonęło w szkle po festynach miejskich. Bardzo szybko odebrało nam to możliwość treningu na właściwie jedynym do tego przeznaczonym boisku. To były główne powody mojego odejścia.
– Co złożyło się na tą ?frustrację?, która popchnęła Pana do decyzji o rezygnacji ze swojego stanowiska ?
– Samorząd, rodzice młodzieży trenującej w klubie, czy społeczeństwo mówiąc ogólnie uważało, że działanie w piłce nożnej jest rodzajem robienia kariery. Kierując się tym tokiem myślenia niektórzy ludzie zapomnieli o pomocy finansowej i każdej innej. W tej chwili dostajemy z budżetu miasta minimalną stawkę 18 tys. złotych, co jest tylko kroplą w morzu potrzeb całego klubu. Resztę potrzebnych pieniędzy staramy się ściągnąć od sponsorów, których pozyskanie w dzisiejszych czasach, na tym szczeblu rozgrywek jest bardzo trudne. Kierowanie klubem i utrzymanie go na stabilnym poziomie traktujemy jako naturalne poczucie obowiązku. Momenty satysfakcji z pracy dla klubu są niekiedy niewymierne do wysiłku, który wkładamy w pracę społeczną na rzecz Huraganu. Dlatego czasem brak zrozumienia i pomocy ze strony władz czy społeczeństwa boli tak bardzo.
– A jednak zdecydował się Pan na ponowne objęcie dawnego stanowiska. Czym był spowodowany Pański powrót do Wołomińskiego sportu ?
– Po rezygnacji poprzedniego prezesa, jego następcy szukano przez pół roku. W sytuacji w której przez tyle czasu nie można było znaleźć kogoś odpowiedniego na to stanowisko, nie mogłem odmówić kolejnego zaproszenia do ponownej współpracy. Zadecydowało w cudzysłowie poczucie obowiązku to, że mieszkam w Wołominie i mam tu firmę. Mam poczucie winy i zdaję sobie też sprawe z tego, że zbyt mało czasu poświęcam temu klubowi. Jestem zapracowanym człowiekiem i nie ukrywam, że nie poświęcam Huraganowi należytą ilość czasu.
– Co dobrego przynosi piastowanie stanowiska prezesa Wołomińskiego Huraganu ?
– Prestiż z objęcia tego stanowiska jest żaden. Pomimo propozycji, nigdy nie wymagałem by zmienić nazwę klubu, gdyż nie ma to żadnego znaczenia marketingowego dla mojej firmy. Mam za to poczucie, że mogę zrobić coś dobrego społecznie. Kiedyś byłem piłkarzem, teraz kibicem, a piłka nożna na zawsze będzie dla mnie sportem szczególnym. Dlatego teraz szansa pomocy innym, którzy chcą realizować się w tym sporcie daje mi satysfakcję.
– Czy walka o utrzymanie Huraganu w IV lidze to szczyt Pańskich ambicji dotyczących tego klubu ?
– Cały czas obijamy się o finanse i infrastrukturę. Popatrzmy na zaangażowanie w Ząbkach czy Pruszkowie. W pierwszym mieście, prywatny sponsor daje parę milionów, ale miasto też tyle dokłada z tego co wiem. Dobrym przykładem jest też Pruszków. Natomiast my, mówimy o tym, że od lat nie możemy wybudować boiska o sztucznej nawierzchni
– Jaką wizję Huraganu Wołomin ma przed oczami nowy prezes klubu – Ryszard Sobiech ?
– Podnoszenie standardu szkolenia młodzieży, którą mamy w tej chwili, oraz podnoszenie wyników sportowych drużyny seniorów. Musimy dążyć do pozyskania strategicznego sponsora klubu, dzięki któremu te cele byłoby dużo łatwiej zrealizować.