Ja znowu o miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Mój redakcyjny kolega Jerzy Kielak lubi swoje poglądy na życie przedstawiać w felietonach o ekologii i drogach, a wychodzi na to, że mnie męczy temat planu.
Jan Żebrowski
O jego znaczeniu i niezbędności dla funkcjonowania miasta i gminy trąbią wszyscy, a namacalnie czują inwestorzy, którzy nic nie zbudują, jeśli nie jest to zgodne z planem. Żadne zaś zamierzenia inwestycyjne nie mogą być zgodne z czymś, co nie istnieje.
W czasie jednego ze spotkań w urzędzie miasta naszego powiatu wiceburmistrz roztaczał katastroficzne wizje i trudności związane z tworzeniem planu. Ze względu na jego szczegółowość, tworzenie planu przeciąga się i może trwać latami, a koszty…Koszty wysokie, że aż strach. Przyznam szczerze, nie sprawdziłem, co to znaczy w Wołominie „bardzo wysokie koszty”.
Aż tu nagle słyszę, że Kobyłka ma już cały plan opracowany, przyjęty i zatwierdzony. Jak to, Kobyłka może mieć plan, co takiego jest w tej Kobyłce, że ona mogła opracować plan, a inni nie. Może to tylko plotka. Wybrałem się do Urzędu Miasta i pytam burmistrza Michała Jakubowskiego: – Jak się to udało w Kobyłce zrobić? – Normalnie. Istnieje urzędowy wymóg sporządzenia planu, jego brak utrudnia jakikolwiek rozwój miasta, więc gmina potraktowała sprawę pryncypialnie. Wynajęta firma urbanistyczna sporządziła plan zgodnie z opracowanym wcześniej studium. Rada Miasta zatwierdziła go, no i wszystko – usłyszałem. Faktycznie, nie widać w urzędzie, żeby z tego powodu zamierzali sobie przypinać medale.
– A pieniądze, pieniądze na plan – dopytuję się rozgorączkowany. – No cóż – burmistrz Jakubowski westchnął. – Pieniądze musiały się znaleźć, to spora kwota, ale nie aż taka wielka, Kobyłkę plany kosztowały około 300 tys.zł. – powiedział.
Trochę zrobiło mi się głupio. Wcześniejsza wizyta w wołomińskim ratuszu zostawiła wrażenie, że to wiele milionów złotych. Okazuje się, że urzędnicy tłumacząc się z zaniedbań urzędu, nie zawsze podają prawdziwe argumenty. Tyle tylko, że plan i tak trzeba zrobić, a miasto tylko na tym skorzysta.
Narastają emocje związane z budową hipermarketu w Wołominie, czy lokalizacją i remontami dróg i szkół. Mnóstwo spotkań, debat, opracowań, i co, nikt nie jest zadowolony.
Aż głupio sobie wyobrazić, co by było, gdyby na spornych terenach był opracowany plan zagospodarowania, pewnie byłoby po prostu cicho. Jeżeli plan pozwala na budowę, to protestujący mogą pójść do lasu dotlenić płuca, a nie do urzędu, jeśli zaś plan nie pozwala na budowę, to inwestor może pakować manatki i szukać szczęścia gdzie indziej. My zaś mielibyśmy trochę świętego spokoju, czego Państwu, a nie tylko sobie, życzę w Nowym 2005 Roku.