Powiat wołomiński ma nową pisarkę

W dwudziestoleciu międzywojennym wołomińskie Górki zachwyciły rodzinę Zofii Nałkowskiej, w XIX wieku w Laskowie-Głuchach na świat przyszedł Cyprian Kamil Norwid? a kilka lat temu w Urlach City (jak o nich pisze w swoich powieściach) własne miejsce na Ziemi znalazła Katarzyna Michalak.

? Mieszka Pani w Urlach, ale nie pochodzi z tych stron…

? Urodziłam się i wychowałam w Warszawie, ale duchowo Urlowianką byłam od dziewiątego roku życia, kiedy to przyjechałam tu na kolonie, wysiadłam na małej sennej stacyjce i poczułam, że to miejsce jest (będzie?) moim miejscem na Ziemi. Do dziś pamiętam uczucie niespotykanego spokoju, ciepło słońca na twarzy i zapach sosen ? to wspomnienie powróciło, gdy znalazłam w Urlach dom na sprzedaż i przyjechałam go obejrzeć. Dom był w opłakanym stanie, ale otoczenie ? i pamięć tamtej magicznej chwili ? wpłynęły na błyskawiczną decyzję, opisaną później w ?Roku w Poziomce?: tak jak moja bohaterka powiedziałam do zdumionego pośrednika ?Biorę ten dom!? i po prostu moją Poziomkę kupiłam.

? Z wykształcenia jest Pani weterynarzem?? Pracowała Pani kiedyś w zoo?

? Mam wiele zawodów, bo uwielbiam się uczyć i poznawać nowe rzeczy ? byłam między innymi zarządcą nieruchomości ? lecz z wykształcenia i powołania jestem (czy raczej byłam) lekarzem weterynarii. Przez półtora roku prowadziłam pod kątem lekarsko-weterynaryjnym zwierzęta w jednym z ogrodów zoologicznych i to był najpiękniejszy i najciekawszy okres w mojej praktyce. Dostałam na ?dzień dobry? stos książek o leczeniu zwierząt egzotycznych (po angielsku, niemiecku i rosyjsku) i? w ciągu kilku dni poznałam choroby oraz sposoby ich zwalczania. Poradziłam sobie.

? Zupełnie jak Patrycja z Pani powieści zatytułowanej ?Poczekajka?? Praktykuje Pani jeszcze?

? Nawet gdybym chciała, nie miałabym na to czasu ? pomiędzy pisaniem książek, wychowywaniem dzieci i dbaniem o dom muszę czasem spać i jeść. (śmiech)

? Na swoim blogu zdradza Pani, jak powstawały poszczególne tytuły. Czy w Roku w Poziomce możemy odnaleźć elementy autobiograficzne? Zdradzi Pani, co jest rzeczywiste? (Naprawdę nazwała Pani własny domek Poziomką? Czy ?TA Michalak? to ?Pani?)

? W każdej mojej powieści jest trochę mnie. Trochę wątków autobiograficznych, choć najwięcej jest ich chyba właśnie w ?Poczekajce? ? to tam umieściłam moje przygody z zoo. Z kolei w ?Roku w Poziomce? umieściłam moje wspomnienia z pierwszych lat mieszkania w Urlach. Mój domek ? zwany przez domowników i przyjaciół Poziomką ? to wymarzony dom Ewy, głównej bohaterki. Mój wymarzony dom. Ale nie chciałam pisać autobiografii, więc ja występuję tam właśnie jako Ta Michalak (śmiech). Lubię dobrze się bawić podczas pisania sympatycznej, pogodnej opowieści, lubię zabawę z Czytelnikiem, takie lekkie przymrużenie oka ? i na szczęście przez większość Czytelników Ta Michalak jest tak właśnie odbierana – jako autoironia autorki, mającej duże poczucie humoru. Umieszczając siebie we własnej powieści, w dość kontrowersyjnej roli, dodajmy, chciałam jednocześnie uzmysłowić Czytelnikowi, że ta historia to baśń, której twórczynią i siłą sprawczą jestem ja, autorka, Ta Michalak. Właśnie po to, by ?Rok w Poziomce? nie był odbierany jako moja autobiografia.

? Oprócz ciepłych, wzruszających historii okraszonych wspaniałym poczuciem humoru i błyskotliwymi dialogami, znaleźć można w Pani twórczości poważne problemy ? porzucone z różnych powodów dzieci, walka z nowotworem, trudna miłość, radzenie sobie (lub nie) ze zdradą najbliższych, przemoc czy np. transseksualizm? że nie wspomnę już o mafii! Skąd czerpie Pani inspirację (i wiedzę) do swoich powieści?

? Doświadczenia (na szczęście w większości nie moje) czerpię z opowieści przyjaciół, znajomych i nieznajomych. Czasem poruszy mnie artykuł w gazecie, czasem jedno mocne wrażenie? Czasami zaś moi bohaterowie po prostu tacy się stają. Zaczynam pisać o takiej Jasi, kochanej niani małej dziewczynki i Jasia opowiada mi swoją historię, wstrząsającą. Muszę tę historię jedynie przenieść na papier. Oczywiście dokształcam się i szukam informacji na podejmowany temat, by Czytelnik czuł, że bohaterka, czy bohater są prawdziwi. Mogą być prawdziwi. Że gdzieś rzeczywiście żyje taka Jasia, czy Karolina, które przeżywają podobny dramat i radzą sobie z nim (lub nie radzą) w taki właśnie sposób. Po co to robię? By dać nadzieję takim osobom. By uwierzyły, że im też może się udać. Co do mafii zaś? to zupełnie inna ?bajka? i ją zgłębiałam w zupełnie inny sposób i w innym celu. Bynajmniej nie po to, by dać mafiozom nadzieję (śmiech).

? Była Pani na Cyprze? I w innych opisywanych przez siebie miejscach? ? Poza Urlami, Wyszkowem i Jadowem, rzecz jasna (śmiech).

? Och? jestem zapaloną podróżniczką. W poszukiwaniu Wymarzonego Domku (który w końcu znalazłam tak blisko) zjeździłam pół Polski. Od morza do gór. Poza krajem byłam ? przede wszystkim by dotrwać do wiosny ? właśnie na Cyprze i to parokrotnie, a także w innych ciepłych krajach. Cypr do niedawna był moją prawdziwą Arkadią. Teraz jest nią mały domek w Urlach.

? Czy w którejś z przyszłych powieści ma szansę wystąpić Wołomin? Co prawda o mafii już Pani pisała, ale??

? Myślę, że powieści autobiograficznych już wystarczy (śmiech). Dodam tutaj, że bardzo sobie cenię urzędy w Wołominie, z którymi do tej pory miałam styczność ? i mówię to zupełnie serio! ? zawsze byłam uprzejmie traktowana i mam nadzieję, że tak pozostanie. Wołomin kojarzy mi się naprawdę pozytywnie, może dlatego, że ?nie załapałam się? już na słynną mafię (śmiech).

? Zdradziła Pani na blogu, że ma słabość do słodkości. Czy zamieszczone w Serii z kokardką przepisy są Pani autorstwa?

? Umiem i lubię piec ciasta i przygotowywać desery. Z gotowaniem jest już nieco trudniej. Wydaje mi się mniej twórcze. Do słodkości mam rzeczywiście słabość. Moja czekolada na gorąco skusiłaby niejedną osobę na ścisłej diecie. Przepisy umieszczone w ?Sklepiku z Niespodzianką. Bogusi? pochodzą od przyjaciół, ale należą do moich ulubionych i sprawdzonych. Nota bene: rzeczywiście gadam do ciasta drożdżowego, które dzięki temu ? wierzę w to mocno ? lepiej rośnie! (śmiech)

? Czy któraś z Pani bohaterek jest Pani szczególnie bliska? Dlaczego?

? Szczególnie bliska jest mi Patrycja z ?Poczekajki? ? to ja sprzed kilkunastu lat. Taka właśnie byłam: ufna, niemal naiwna, roztrzepana, romantyczna, marzycielska. Życie sprowadziło mnie na ziemię, ale jakaś część Patrycji we mnie pozostała. Druga bohaterka, która jest mi bardzo bliska to Anaela z ?Gry o Ferrin?. Ona dokonała tego, o czym ja mogę jedynie pomarzyć: przeszła do świata ze swych snów i odnalazła tam swoje Dopełnienie. Nic więcej nie zdradzę. Trzeba przeczytać tę książkę?

? A jest Pani – jak Patrycja – ?Drimerką??

? Jestem świetną drimerką! Może tutaj wyjaśnię, że ?drimerka? w odróżnieniu od ?marzycielki? nie tylko potrafi marzyć, ale i spełniać swoje marzenia. Moje spełniam w takim tempie i tak intensywnie, że czasem aż mnie to przeraża. Bo przecież ?marzenia lubią się spełniać, ale nie zawsze tak, jak tego oczekujesz?. Jak na razie moje spełniają się zgodnie z oczekiwaniami. Odpukać.

? Pani kariera pisarska rozwija się w tempie błyskawicznym, co dla Pani fanek jest powodem do radości. 23 stycznia br. ukazała się Pani najnowsza powieść ?Mistrz?. Mówi się, że jest ?nieco? inna niż Pani dotychczasowe książki? To erotyk skierowany, jak podkreśla napis na okładce: tylko dla dorosłych. – Skąd taka zmiana?

? Lubię wyzwania. Byłam też ciekawa czy ja, osoba dość pruderyjna w sprawach seksu, a na pewno nie rozpowiadająca o własnych przeżyciach publicznie, potrafię przełamać własne ograniczenia i zahamowania i? opowiedzieć o przeżyciach innych. Uznałam, że skoro mogę pisać o zawodowym mordercy, zabijającym strzałem w głowę ? nie będąc mordercą i nie mając takich skłonności, równie dobrze mogę pisać o wyuzdanej nimfomance. Moi bohaterowie nie są mną, a ja nie jestem moimi bohaterami! Myślę, że udało mi się napisać dobrą, mocną powieść, która już wypchnęła mnie z szufladki ?słodko i miło??

? W tym roku poza ?Mistrzem?, Pani czytelnicy będą mogli poznać: dalsze losy Ferrinu (aż dwa tomy!), już w lutym – losy Lidki z Serii z kokardką, w czerwcu i sierpniu planowane są premiery kolejnych książek z Serii z czarnym kotem i Serii owocowej, a jesienią pierwszy tom sagi rodzinnej oraz ?niezwykłej książki kucharskiej? ? bardzo dużo i bardzo różnorodnie? Jak się Pani odnajduje w tylu seriach, historiach, bohaterach i gatunkach literackich?

? Kiedyś, gdy zaczynałam przygodę z pisarstwem, wyjmowałam opowieści ?z szuflady?. Choć raczej były to szkice, a nie gotowe książki. Teraz taką szufladą bez dna jest moja wyobraźnia. Mogę na nią liczyć i jest to dla mnie bardzo krzepiąca świadomość. By nie mylić wątków i bohaterów, pracuję nad jedną opowieścią na raz. Nie. ?Pracuję? to złe określenie: staję się bohaterami jednej powieści na raz. Bo tak właśnie jest: otwierając plik z książką zamykam się na Kasię M., mieszkankę Urli City, i przenoszę się do miejsc opisywanych w książce, stając się poszczególnymi bohaterami. To oni przeżywają tamte przygody, emocje, dramaty. Dlatego tak bardzo bywam wyczerpana po zakończeniu każdej książki ? bo ich emocje, nieraz bardzo trudne ? przeżywałam jak własne. Inaczej nie da się stworzyć prawdziwych, wyrazistych bohaterów jak dzieląc się z nimi cząstką siebie.

? Gra o Ferrin nie została na początku doceniona przez czytelników? a może po prostu zbyt mało osób miało okazję ją przeczytać? Co się zmieniło, że wróciła Pani do fantasy i w bieżącym roku ukażą się aż dwie kolejne części Kronik Ferrinu?

? Kroniki Ferrinu pisały się (tak właśnie: same się pisały) z potrzeby ducha i od razu ? no, może nie od razu, a w ciągu dwóch lat ? napisałam całość. Pięć tomów. Wydawca do niedawna wahał się z wydaniem następnych, właśnie zniechęcony zbyt małą sprzedażą tomu pierwszego. Próbowałam tłumaczyć, że jak na debiut fatnasy sprzedaż na tym poziomie jest bardzo zadowalająca, ale nie równała się popularności serii poczekajkowej chociażby. Teraz, gdy cały nakład został sprzedany, będziemy mogli wreszcie wziąć do ręki następne tomy, a także tom pierwszy w nowej oprawie graficznej. Bardzo, bardzo się cieszę, bo nie ma dnia, gdy któryś z Czytelników nie pyta o ciąg dalszy Kronik.

? Jest Pani osobą, która swoich fanów dopieszcza nie tylko wspaniałymi powieściami, ale także rozmową. Prowadzi Pani bloga, na którym można z Panią porozmawiać, wziąć udział w konkursie? Jak znajduje Pani na to czas? Co na to rodzina?

? Dla rodziny mam czas do godziny 22 i od godziny 7 rano. Pozostałą część doby poświęcam moim Czytelnikom. Oczywiście wyjąwszy czas na pracę, czyli pisanie powieści.

? Czy możemy zaprosić czytelników ŻPW na któryś z Wieczorków Czwartkowych? Specjalnie dla sąsiadów? Myślała Pani o takim wieczorku w realu?

? Przyznam, że spotkania z Czytelnikami w realu są dla mnie ogromnym stresem (mam tremę przed wystąpieniami publicznymi) i rzadko przyjmuję zaproszenia na takie wieczorki, ale? nie mówię jednak nie!

? Czego Pani życzyć na 2013 rok?

? Chciałabym zobaczyć artykuł w waszej gazecie ?Katarzyna Michalak, nasza rodzima pisarka, przystępuje do ekranizowania swojej powieści?. Tak? myślę, że to dobre życzenie na ten rok (śmiech). Dziękuję za ciekawe pytania i pozdrawiam najserdeczniej Czytelników z Wołomina i okolic.

 

Rozmawiała

Katarzyna Rozbicka