Mamy prawdziwe lato, żar lejący się z nieba. Jak sobie z tym radzimy? Jedziemy nad wodę. Zanim zaczniemy pływać, zimne piwko, dwa a może więcej. Co potem? Wskakujemy do wody. Skaczemy na główkę nie udało się! I w ten sposób do końca życia jesteśmy przykuci do wózka inwalidzkiego.Wakacje w tym roku sprzyjają wyjazdom nad wodę. Statystyki z minionego weekendu pokazują, że ludzie nad wodą są bardziej bezmyślni niż kierowcy. Nad wodą w tym roku zginęło już ponad 50 osób. O wiele więcej niż na drodze. Co jest przyczyną utonięć? Często zwykła ludzka głupota nierzadko jest to alkohol. Myślimy sobie – jedno piwo czy też dwa – nie zaszkodzi. Niestety są to mylne wyobrażenia prowadzące do śmierci lub poważnego uszczerbku na zdrowiu.
Gdy jesteśmy na strzeżonym kąpielisku jest szansa, że ratownik w chwili niebezpieczeństwa pomoże nam wyjść z opresji. A co z akwenami gdzie nie ma ratownika? Na czyją pomoc możemy liczyć, gdy nam już zabraknie sił by samodzielnie wydostać się z wody? Wtedy zazwyczaj powiela się czarny scenariusz i rośnie statystyka utonięć.
Media nie podały statystykmówiących o tym ile osób w ostatni weekend poprzez skok do wody złamało kręgosłup, niszcząc swoje dotychczasowe życie. Podejrzewam, że ta liczba jest równie wysoka. Młodość, brawura i pewność siebie są przyczyną takich wypadków. Każdego roku powtarzane są slogany „płytka wyobraźnia to kalectwo”. Takie kampanie mają na celu uświadamianie społeczeństwa.
Czy w takim razie podana tu liczba ofiar śmiertelnych jak i niepełnosprawnych oznacza, że nie szanujemy swojego życia?
A co z naszymi bliskim? Czy zdajemy sobie sprawę, że nasza śmierć lub kalectwo to również ich tragedia? Dlaczego te argumenty do nas nie przemawiają?!
Arkadiusz Rychta jest prezesem Fundacji „Arka”, ku przestrodze przytoczył nam swoją historię skoku do wody po którym został inwalidą:
– Jako ?namacalny efekt nieudanego skoku do wody?, chcę uczulić potencjalnych skoczków.
Lato. Jak każdego roku będzie mnóstwo korzystających z wodnych przyjemności- pływania, skakania na głowę. I jak co roku, nie jeden skok zakończy się fatalnie. Miałem szesnaście lat, chciałem zostać marynarzem. To był ostatni skok, na zakończenie konkursu. Osunęła się burta, zmieniłem kierunek lotu i stało się. Złamanie kręgosłupa szyjnego, uszkodzenie rdzenia kręgowego. Ponad czterdzieści lat poruszam się na wózku inwalidzkim. Jestem całkowicie zależny od pomocy innych. Trzeba mnie ubrać, rozebrać, przygotować, podać jedzenie, położyć, posadzić, a za tym jeszcze wiele innym problemów. Słysząc, że ktoś miał taki wypadek, myślałem jak wielu młodych, pewnych siebie; ?jestem dobry, potrafię pływać, skakać, wiem co robię?. A jednak. Nie koniecznie kiepskie umiejętności, ale nie właściwe miejsce, czy brak ?pomyślunku? jest przeważnie powodem, że wielu młodych z wielkimi planami, w jednej chwieli staje się bezradnymi, zdanymi na stałą pomoc innych. Jest to nie tylko osobisty dramat skoczka czy pływaka, ale i jego bliskich, przyjaciół. Nie mówię ?nie skacz na głowę?, nie kąp się, ale ?rób to z głową?. Wiem, że słowa są ulotne, przypominają się po fakcie.
Emilia Chąchira