? No i porobiło się, panie Mareczku ? kościół nam się od państwa oddziela, bo niektórzy państwo od kościoła oddzielili się już dawno. Nie wiesz pan? Ksiądz dobrodziej magistrat zrugał publicznie, że niby chlew jest na placu. Owszem ? stajenek kilka widziałem, tylko puste jakieś ? ale poza tym się wszystko zgadza, jak w piosence: mizerna cicha, stajenka licha…
Może to konkurs jakiś miał być dla młodzieży, żeby szopkę zainscenizować? Coś nie wyszło chyba, może promocja zawiodła, bo się w dwóch tych stajenkach handlarze jacyś zalęgli… Nawet żłóbków nie ma ? może jacyś politycy się dorwali? No sam pan mówiłeś, że jak się jeden z drugim do żłobu dorwie, to i granatem ciężko oderwać…
A te śledzie, co to się tak cieszyłem, że Hela w promocji kupiła, to chyba jednak stare jakieś były. Niby popiłem je dobrze, jak pan radziłeś, ale głupoty śniły mi się niestworzone: szedłem przez jakiś tunel ciemny, a tu na końcu jego światło widać. Bięgnę ja do niego, ono też się zbliża ? i co widzę? Chłop jakiś, brunet postawny, w kasku z lampką na czole, sapie i ciągnie pociąg do liny przywiązany. Osobowy na szczęście, bo takiego z węglem to pewnie nie dałby rady, choć wdzianko miał do tego supermena z komiksu podobne ? wiesz pan, gatki na spodnie naciągnięte, te sprawy. Dopiero jak przystanął na chwilę, żeby czoło spocone obetrzeć rękawem, to zobaczyłem na piersi literkę ?U?, a nie ?S? ? i tak się zdziwiłem, że aż się obudziłem! Całe rano głowa mnie bolała ? chyba nad tym snem tak się głowiłem… Wychodzę do spożywczaka na rogu, a tu nius, panie Mareczku: starosta nasz do negocjacji się zabrał, Wspólny Bilet na swoje barki przyjął! I co pan powiesz? Nie proroczy to sen był?
Szkoda, że mi się nie przyśniło, że tej roboty w magistracie nie dostanę, we fryzjera bym nie inwestował. Kasa wydana, a tu jeszcze podatek dodatkowy się szykuje ? od śmieci. Toż ja pieniędzy nie nastarczę na te podatki wszystkie! Już Helcię uprzedziłem, że Wigilia w tym roku biedna będzie ? i z żarciem, i z prezentami pasa trzeba będzie zacisnąć i nowe w nim dziurki zrobić, czego z okazji zbliżających się świąt nikomu nie życzę…
Marian z Wołomina