? No i co się pan martwisz, panie Mareczku? Mina kwaśna, jakbyś to pan od ognia ucierpiał… Że starosta wspólny bilet wytargował? Toż panu od tego klientów nie ubędzie, módl się pan o śniegu więcej ? człowiek prosto z pociągu do pańskiej taksóweczki przeskoczy i do domu wieźć się każe, żeby laczków nie zamoczyć, albo i, nie daj Boże, nie wyrżnąć się gdzieś na lodzie i nie połamać. W szpitalu u nasz w kolejce ponoć stoi się tak długo, że się kości zdążą pozrastać same ? krzywo, co najgorsze. Stąd i moja Hela z domu się nie rusza, po zakupy mnie co i rusz ganiając, jakby nie mogła raz listy sprawunków zrobić. Że ja niby taki twardziel jestem i się nie połamię… Zaczynam się, wiesz pan, nie co o nią obawiać, bo jak mówi piosenka ? ?w czasie deszczu dzieci się nudzą?, ale kobity to w czasie zimy najbardziej. Na zakupy, sam pan widzisz, nie pójdzie, okien w mróz nie pomyje, na ławeczce na podwórku nie poplotkuje… A słyszałem, że statystyczna kobita to do kieliszka coraz częściej zagląda, stąd też obawy mam. Niby Hela ze statystyką niewiele ma wspólnego, bo waży za dwie, wcina za trzy, a gada to chyba za cztery baby, ale kto ją tam wie? Zrozumiesz pan kobitę?
Chciałem ją uszczęśliwić nieco w tego Walentego ? wiesz pan, rozmawialiśmy, przecież… W fotel kinowy się nie mieści, na łyżwach nie śmiga ? poszliśmy na szoping, jak w jakim serialu, tylko portfel nieco chudszy. A tu, panie, protest obudzonych! Transparenty, płacz i petycje! Ponoć ten markiet, cośmy go chcieli odwiedzić, jakieś instalacje hałaśliwe zainstalował ludziom pod oknami, i przez to dzieci spać nie mogą. Awantura na cztery fajery! Pikieta ma być, hepening może ? za wentylatory się mają poprzebierać, czy coś… Jak w Wenecji w karnawale! To ci atrakcja turystyczna ? może znowu telewizja przyjedzie? Taka walka z wiatrakami ma ponoć jakieś tradycje, nawet w literaturze coś się na ten temat znajdzie. Jakiś taki rycerz był, co z wiatrakami walczył, zdaje się, z giermkiem pijaczyną. Chyba Sączy-poncze się nazywał.
Wolałbym wprawdzie, żeby tego desperata z nożem, co po pociągach się panoszy, ktoś w końcu usadził, bo on to nam raczej reklamy dobrej nie robi… Pozostaje nadzieja, że przysłowia są jednak mądrością narodu, i że trafi w końcu kosa na kamień.
Marian z Wołomina