Okiem Mariana: Spojrzenie dwudzieste

? No i coś pan taki markotny, panie Mareczku? Cieplej się zrobiło, to ludzie z kamasza suną po mieście, zamiast taksówką się rozbijać, co w sumie dziwnym nie jest. Wiosna! Spotkać można kogoś, co fajne bywa, ale i czasem pana ktoś spotkać może ? a to już nie zawsze jest fajne, bo bywa, że dług trzeba oddać…

Stąd też bezpieczniej chodzić w kupie, gromadą znaczy się ? i stąd, według mnie, wzięły się pochody pierwszomajowe. Jak taka ekipa idzie, to nawet wierzyciele się kłaniają!

Wiosna, panie Mareczku! A jak wiosna, to i zmiany! Zmiany, panie kochany, są dobre na wszystko ? czasem mała wystarczy, żeby całkowicie człowiekowi życie odmienić. Na ten przykład ? żona fryzurę zmieni sobie za ciężkie pieniądze i już pan możesz do szwagra na imieniny sam się wybrać, nie narażając się na fochy, bo ona przecież w takim stanie światu się nie pokaże. We Wołominie też tak sobie pewnie w magistracie pomyśleli, zmieniając paru dyrektorów, choć skutków na razie nie widać. Za to widać momentalnie efekty w sporcie ? ledwo piłkarzom trenera zmienili na Huraganie, a już są efekty: pierwszy mecz wygrali! To może tego trenera jakimś dyrektorem zrobić? Jak chłop ma wyniki…

W Radzyminie się dzieje! Już wcześniej mieli niezły cyrk nad Wisłą, ale teraz to już schizma jak w wołomińskim hufcu. Ja już, panie, coś węszyłem, jak własną monetę wybili: na niepodległość idą, jak nic ? tak mojej Heli mówiłem. Mieli za co wybijać, bo zaczerpnęli mamony z funduszu kapslowego, a tam za kołnierz przecież nie wylewają!
I patrz pan ? ledwo się smród zaczął i skarbiec dno pokazał, jak stary basen we Wołominie, to od razu Łąki chcą się od gminy odłączyć. Co za ludzie! Wykorzystać i zostawić… Na szczęście biznesmeni się skrzyknęli i na ratunek przybyli, galę lidera biznesu w mieście organizując. Po prawdzie to trochę taki bal na ?Titanicu?, ale co tam ? orkiestra gra do końca! Bankiet ponoć był pierwszorzędny, więc i wspomniany fundusz kapslowy zasilili.

Hela mnie tam wysyłała, do tego Radzymina, żebym się do bractwa rycerskiego zapisał, bo zawsze ponoć miałem w sobie coś z rycerza. Chodziłem dumny i blady, aż mi wyjaśniła, co to takiego. Zakuty łeb.

 Marian z Wołomina