Ze szkoleniowcem Dolcanu Ząbki Marcinem Sasalem rozmawiamy o znakomitym sezonie, który dał drużynie z naszego powiatu historyczne utrzymanie się w I lidze.
– Dolcan Ząbki jest już pewien utrzymania się w I lidze. Zdecydowanie można nazwać ten wyczyn – historycznym. Jak Pan ocenia sezon 2008/2009?
– Utrzymanie się w lidze i to w dobrym stylu, zawdzięczać można jedynie pracy zawodników, trenerów, działaczy klubowych, którzy doprowadzili do tego, że wreszcie gramy w Ząbkach. Runda jesienna była dla nas bardzo trudna. Na wyjeździe mieliśmy bardzo duże problemy ze zdobywaniem punktów. Uważam to za sukces nie tylko z powodu tego, że zespół utrzymał się, ale wyrobił sobie dobrą markę w Polsce, jako drużyna solidna i myślę, że odnieśliśmy sukces sportowy i wypromowaliśmy miasto. Moim zdaniem, teraz, co raz więcej osób wie, (związanych z piłką, a kibiców piłkarskich jest dużo) gdzie leżą Ząbki.
– Początek sezonu nie wskazywał, że klub zajmie aż tak wysokie miejsce w tabeli. Przez większą część rundy jesiennej okupował ostatnie miejsca. Następnie zaczął się piąć w górę. Co spowodowało nagłą zwyżkę formy zawodników?
– Nie będę dawał recepty na sukces, gdyż nie chce się wymądrzać. Jestem jeszcze młodym trenerem i myślę, że przyjdzie czas na to, aby bardziej doświadczeni trenerzy powiedzieli coś na ten temat. Jeśli chodzi o wystartowanie w rozgrywkach, to na pewno było bardzo ciężko, gdyż był to przeskok o półtorej ligi. Pomimo tego, daliśmy szanse zawodnikom, którzy awansowali, aby zobaczyć jak będzie wyglądała ich gra z przeciwnikami na wyższym poziomie. Wyglądało to średnio. Przyczyny są takie, że szybko trzeba było się przestawić. Na zgranie zespołu było mało czasu, ponieważ przerwa wakacyjna jest krótka. Praktycznie z marszu zaczęliśmy ligę. Bez urlopu i bez wypoczynku, jednak systematyczną pracą i solidnością nadrobiliśmy to wszystko. Zimę przepracowaliśmy bardzo rzetelnie. Wniosek z tego jest taki, że gdy jest się cierpliwym i spokojnym, to odnosi się sukcesy. Przede wszystkim cierpliwy i spokojny był właściciel – pan Doliński, który nie czynił żadnych nerwowy ruchów, gdy nie szło zespołowi. Ocena jest taka, ze graliśmy dobrze w pierwszych meczach. Natomiast popełnialiśmy jeden głupi błąd i przegrywaliśmy 1:0. W pierwszej rundzie jest chyba z sześć spotkań przegranych takim wynikiem. W związku z tym, trzeba było wyciągnąć jakieś wnioski. Były one słuszne, gdyż w tej chwili w rundzie rewanżowej straciliśmy tylko 9 bramek, czyli zdecydowanie poprawiliśmy grę obronną. Natomiast, co do spekulacji prasowych, to chyba wszystkie skarby kibica przed rozpoczęciem ligi w lipcu zeszłego roku oraz większość dziennikarzy i ludzi, którzy znają się na futbolu skazywało nas na spadek po pierwszym roku oraz na miejsce w ostatniej dwójce w tabeli. Myślę, że spowodowało to dodatkową złość we mnie oraz w zawodnikach. Jesteśmy ludźmi ambitnymi, co z resztą pokazaliśmy. Cierpliwość, solidność, ciężka praca, stworzenie co raz lepszych warunków.
Jak wyglądają warunki w Ząbkach?
Chociaż dzisiaj mamy dobre warunki, to jednak baza treningowa jest w fatalnym stanie. Jeżeli władze miasta tego nie zrozumieją, to w następnych latach nie odniesiemy sukcesów, gdyż nie można być mistrzem kuchni, jeżeli nie ma gdzie gotować. Problemem jest to, że nie mamy gdzie trenować. Koszty wynajmu obiektów są zdecydowanie większe niż posiadanie własnego boiska, a przecież Ząbki to nie Warszawa. Tutaj jest mnóstwo terenów na wybudowanie stadionu. Chociażby dla pierwszego zespołu, bądź dla dzieci i młodzieży. Między innymi, dlatego, że gdy zespół odnosi sukcesy, to pojawia się, co raz więcej chętnych do uprawiania tego sportu. Przychodzi wtedy, co raz więcej ludzi na stadion, jednak dzieci nie mają gdzie grać w futbol. Przecież to jest katastrofą. Klub odniósł sukces. Zrobiliśmy promocję, ale za tym muszą pójść pewne ruchy. Myślę, że ze strony władz miasta, po to, aby przede wszystkim promować sport. Natomiast, recepty na sukces nie ma, ale przenosimy pewne wzorce i standardy z zespołów profesjonalnych, a zawodnicy podchodzą do tego również w taki sposób i właśnie, dlatego wspólnie odnieśliśmy zwycięstwo.
– Wybiegając trochę w przyszłość, to w następnym sezonie głównym założeniem będzie utrzymanie się w I lidze, czy awans do ekstraklasy?
– Na pewno można zrobić cos z niczego, co właśnie pokazaliśmy. Jednak nasuwa się na myśl pytanie: nawet jak założymy, że awansujemy do ekstraklasy, to gdzie będziemy grać? Aby spełnić wymogi ekstraklasy i dostać licencję, to na stadionie musi być podgrzewana płyta boiska, miejsc powinno być przynajmniej dwa razy więcej niż jest teraz, oświetlenie oraz olbrzymie nakłady finansowe. Natomiast, jeżeli nie poprawi się infrastruktury na obiekcie, to o jaki awans grać? Jaki i po co? Przecież wiadomo, że nie dostaniemy licencji.
– Na najbliższy sezon planowane są duże wzmocnienia drużyny czy pozostanie ona w podobnym składzie jak teraz?
– Bardzo bym chciał, żeby zostało tak jak jest teraz, ale będzie to niemożliwe do zrealizowania, gdyż część zawodników mieliśmy wypożyczonych z innych klubów. Przeważnie byli to piłkarze, którzy nie mieli miejsca w swoich zespołach lub kończyły im się kontrakty i nie chcieli tam występować. W ząbkowskim zespole pokazali się oni z dobrej strony, wypromowali i bardzo trudno będzie ich zatrzymać. Ja zakładałem przed rozgrywkami, że zajmiemy 9 miejsce, ludzie wtedy w to nie wierzyli, a ja wierzyłem w zespół Okazało się, że zajęliśmy 8 miejsce. Czyli zawodnicy wykonali plan z nawiązką. Na pewno zmiany w zespole będą, ale nie drastyczne. Robię wszystko, aby nie były one nagłe, czyli aby nie stało się tak, że wymieniona zostanie prawie cała jedenastka. Jednak gdyby tak się stało, to wtedy trzeba by było budować zespół praktycznie od nowa. Myślę, że odejdzie pięciu zawodników i pięciu przyjdzie, ale na razie deklaracji żadnych nie składam.
– Jak Pan oceni wygrany 2:0 mecz z Motorem Lublin?
– Motor grał o awans, gdyby wygrał ten mecz, to grałby w barażach o utrzymanie się w I lidze. Natomiast dla nas był to mecz o 8 miejsce. Nasza drużyna znajdowała się w fatalnej sytuacji kadrowej, jednak pokazało to charakter zespołu. Na mecz nie przyjechało sześciu zawodników z pierwszego składu. Pięciu z powodu kartek i jeden z powodu kontuzji, a ich na pewno wystawiłbym w tym meczu. Zagrali zmiennicy, niektórzy pierwszy raz w tej rundzie. Niech świadczy o tym fakt, że w 90 minucie przebraliśmy rezerwowego bramkarza w sprzęt piłkarski i miał wejść na zmianę czasową. Ale tak jak mówiłem, byliśmy solidnie przygotowani do ligi i wybieganie meczu nie sprawiło nam żadnego problemu. Zagraliśmy z mądrze z kontry. Strzeliliśmy bramkę ze stałego fragmentu gry, a pracujemy nad tym elementem bardzo długo. Właśnie, dlatego zwyciężyliśmy i zdobyliśmy 3 punkty. Spora zasługa jest w tym bramkarza. Od paru spotkań broni Rafał Misztal, po kontuzji Macieja Humerskiego. Puścił do tej pory dwie bramki, a w trzech albo czterech spotkaniach nie puścił żadnej.
Rozmawiał Mateusz Grączyński