Spod jej ręki wychodzą piękne obrazy, choć sama mówi, że nigdy nie nazwałaby siebie artystką. Wołominianka Gabriela Czarnecka opowiada nam o swojej pasji, pracy w policji, pomocy innym i najnowszym wyzwaniu malarskim.
– Jest Pani emerytowaną policjantką. Skąd wziął się pomysł, żeby podjąć pracę w policji?
– Ukończyłam studia w Instytucie Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji przy UW. Pracowałam w Pogotowiu Opiekuńczym dla dziewcząt w Warszawie. Zawsze mnie ciągnęło do pracy, gdzie mogłam pomagać innym. Kiedy w latach 70. organizowano, jeszcze w milicji, pierwsze etaty Inspektorów ds. Nieletnich, zaproponowano mi to stanowisko. Tak trafiłam do Komendy Rejonowej Policji w Wołominie, gdzie pracowałam 21 lat jako Inspektor ds. Nieletnich.
– Zatem zna Pani dobrze Wołomin i jego mieszkańców?
– Moja praca polegała m.in. na profilaktyce przestępczości. To był mój obowiązek znać wszystkich.
– Nie pracowała Pani jednak tam do emerytury. Czy zmiana miejsca pracy wniosła coś do Pani życia?
– W 1995r. przeszłam do Komendy Stołecznej Policji w Warszawie do Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego, gdzie przepracowałam kilka lat. W tym czasie uświadomiono mi, że w wołomińskiej komendzie prowadziłam swoistą poradnię, z czego nawet nie zdawałam sobie sprawy. Uważałam, że mundur zobowiązuje do tego, żeby służyć społeczeństwu. Taka była potrzeba i ja ją realizowałam.
– Skąd wzięło się malarstwo?
– Było ono zawsze gdzieś w mojej podświadomości. Od dzieciństwa interesowałam się wycinanką ludową, bo była tania (papier, nożyczki, klej). Pochodzę z wielodzietnej rodziny. Rodzicom nie było łatwo. Wychowywałam się w skromnych warunkach, nie było ani miejsca ani środków na rozwijanie artystycznych zainteresowań.
– Jednak udało się Pani zająć wycinanką. Jest Pani w tej dziedzinie samoukiem?
– W szkole nauczycielka na zajęciach technicznych zachęciła mnie do robienia wycinanek tak skutecznie, że wykonuję je do dzisiaj. Na zajęciach z plastyki było natomiast dokładnie odwrotnie. Nauczycielka nie wierzyła, że wykonywałam prace samodzielnie, zaniżała oceny, zniechęcając mnie do malowania.
– Nie udało się jej to, bo sięgnęła Pani po pędzel i farby…
– W 1994 r. Szkoła Policji w Pile zorganizowała plener malarski. Wtedy po raz pierwszy znalazłam się na takim plenerze. To było niesamowite przeżycie, gdy mogłam obserwować jak inni malują. Bardzo chciałam malować, ale nie miałam na ten temat żadnej wiedzy, bo i skąd? Po tym plenerze zaczęłam trochę malować, ale już w 1995r., gdy przeszłam do KS, nie miałam na to czasu.
– Jednak wróciła Pani do malarstwa.
– Tak, ale dopiero po przejściu na emeryturę. Po 10 latach od pleneru w Pile, zorganizowano kolejny plener, na który w pierwszej kolejności zaproszono uczestników poprzedniego pleneru. Odnowiłam kontakty,. Razem jeździmy po całym kraju. W maju byliśmy nawet w Wenecji.Moim marzeniem jest ściągnąć naszą grupę malarską
w nasze piękne okolice, lecz potrzebna będzie pomoc finansowa.
– Czym poza malarstwem zajmuje się Pani obecnie?
– Jestem kuratorem społecznym
w Sądzie Rejonowym oraz ławnikiem Sądu Okręgowego, a przede wszystkim społecznym Rzecznikiem Praw Dziecka w Towarzystwie Przyjaciół Dzieci. Nie potrafię się nudzić. Nawet w domu nie umiem siedzieć bezczynnie.
– A jak znalazła się Pani w Towarzystwie Przyjaciół Dzieci?
– Pracując zawodowo współpracowałam z TPD ? wielokrotnie wówczas z panią Anią Jaworską, Prezesem TPD, podejmowałyśmy działania profilaktyczne wobec rodzin, które takich działań wymagały ? tak zostało do dzisiaj. Dlatego, gdy zaczęły powstawać przy TPD stanowiska społeczne ? Rzeczników Praw Dziecka, to przejście nastąpiło w sposób naturalny.
– Czym zajmuje się Pani jako Rzecznik Praw Dziecka?
– Moja obecna praca nie różni się wiele od mojej pracy zawodowej. Zadania do wykonania dyktuje życie. Przychodzą do mnie często następne pokolenia tych samych rodzin, którymi zajmowałam się służbowo. Wiedzą, że tutaj zawsze mogą znaleźć wsparcie, poradę. Czasem jest tak, że wystarczy wysłuchać.
– Wróćmy do malarstwa. Na czym polega nowe wyzwanie atystyzne, którego się Pani podjęła
i skąd pomysł, żeby zorganizować coś takiego?
– Realizuję teraz temat: ?Instrumenty orkiestry?. Zaczęło się od obrazów przedstawiających instrumenty moich synów. Któregoś dnia zobaczył je dyrektor MDK-u, pan Łukasz Wojakowski. Zachęcił mnie do podjęcia tego wyzwania artystycznego.
I tak się zaczęło?
– Prace te doczekają się swojej wystawy?
– Prawdopodobnie tak. Nie ma jeszcze ustalonych terminów, ale myślę, że jeżeli dojdzie do wystawy, to będzie ona w Miejskim Domu Kultury w Wołominie.
– W swoim dorobku artystycznym ma Pani wiele prac i liczne wystawy. Nie myślała Pani, by zacząć zarabiać na malarstwie?
– Nie uważam się za artystkę. Maluję, bo lubię. Trudno jest mi się rozstawać z obrazami. Jedynie czasem rozdaję je bliskim mi osobom. Nie maluję z myślą o sprzedaży.
– Dziękuję za rozmowę
Rozmawiała Anna Sajnog