W Nowym Roku mamy do czynienia z niepokojącym zjawiskiem. Rząd nie może się pozbierać. Próbował to uczynić 8 stycznia, ale mu się nie udało. Dziennikarski tłumek dreptał z kamerami i mikrofonami w al. Ujazdowskich, godzinami oczekując na jakąś informację, jednak żadna z urzędowych person nie chciała czy nie mogła wyjaśnić, co się dzieje z rządem. Dobrze, że śnieg nie padał, bo by reporterów przysypało.
Rzeczniczka rządu nie miała czasu dla dziennikarzy, bowiem uczestniczyła w obradach, których nie było. Jakoś pod wieczór okazało się, że jednak obradowano , ale nie pod szyldem rządu. Rząd zebrał się prywatnie, żeby
omawiać sprawy publiczne nieoficjanie. Urządził sobie prywatkę na temat publicznej służby zdrowia. Z jakich powodów nie można o tym było mówić na jawnym posiedzeniu – nie wiemy. Możemy jedynie domyślać się, że chodzi o utrzymanie w tajemnicy niesamowitych ustaw przygotowanych przez minister Kopacz.
Tajemnica jest tak wielka, że pakietu czterech ustaw nie będzie zgłaszał w Sejmie rząd , lecz pojedynczy posłowie. Trudno się nie dziwić oryginalnej procedurze wprowadzania ważnej, oczekiwanej naprawy systemu zdrowotnego. Premier podczas konferencji prasowej wyjaśnił, że chodzi o to by uniknąć konsultacji. A właściwie dlaczego? Pośród podenerwowanych lekarzy i pielęgniarek rodzi się podejrzenie, że premier ściemnia. Po prostu proponowane pomysły nijak się mają do obietnic składanych nie tak dawno w kampanii wyborczej. System leczniczy się sypie, co widać gołym okiem, a w Urzędzie Rady Ministrów odbywają się niejawne gry i tajemne podchody, ukrywające intencję rządzącej koalicji.
Wiadomo powszechnie, że zrobienie porządku w zabałaganionej sferze nie jest łatwe. Destrukcja systemu Kas Chorych przez osławionego ministra Łapińskiego z SLD przed paroma laty, owocuje dzisiejszymi kłopotami. Tym bardziej potrzebna jest jawność i szybkość decydowania. Medycyna czeka na odważne decyzje. Niestety, dzień każdy przynosi wiadomości o zamykaniu szpitali, lekceważeniu pacjentów i personelu, a nic nie wiadomo o rozwiązywaniu problemów. Tak się porobiło.
Stara anegdotka ze sfer lekarskich. Pielęgniarka mówi do lekarza – Panie doktorze , przed gabinetem siedzi bardzo zdenerwowany pacjent i wykrzykuje, że był już u wszystkich lekarzy w mieście. – Na co narzeka? –
Na tych właśnie lekarzy.
W obecnych okolicznościach zarówno lekarze jak i pacjenci mogą sobie wspólnie ponarzekać na niefrasobliwość i niekompetencję polityków. Słaba to pociecha.
Jan Pietrzak