Radzymiński Ośrodek Kultury i Sportu gościł prawdziwego mistrza ? Franciszka Starowieyskiego. Artysta opowiadał o sztuce, wolności i rysowaniu kobiet.
Spotkanie z mistrzem polskiego plakatu, scenografii, grafiki i malarstwa odbyło się z cyklu ?Mazowiecka Akademia Kultury?. Franciszka Starowieyskiego przedstawiono jako osobowość medialną, charyzmatyczną, nietuzinkową ? trudno się temu dziwić, artysta znany jest z kontrowersyjnych wypowiedzi, pikantnych opowieści, których nie szczędził również gościom Radzymińskiego Ośrodka Kultury i Sportu.
Mistrz, choć już schorowany, tryskał energią, sypał żarcikami i anegdotami. Opowiadał o swoim zamiłowaniu do języka francuskiego i łaciny, nie szczędząc krytyki współczesnemu systemowi szkolnictwa, który zapomina o dziedzictwie cywilizacyjnym starej Europy. – Ten dziki język angielski oderwał nas od źródeł naszej cywilizacji. Wypaczył myślenie Europejczyków, wywodzących się ze starożytnej Grecji i Rzymu. Artysta zrównał z ziemią polonistów, którzy zabijają poezję manią analizowania, czym zrażają uczniów do liryki. – Poezja ginie posiekana analizą przez polonistów ? mówił. Nie liczy się, to co artysta miał na myśli, lecz poezja jako podręczny lek na każdą okazję ? smutną czy złą, szlachetna ilustracja literacka do codziennego życia. Wzniosła, piękna, refleksyjna, lecz nie służąca do rozwlekania, rozkładania na czynniki pierwsze, tylko do kontemplacji, zachwytu, nietuzinkowego, niebanalnego opisu świata. – Gdy byłem w waszym wieku, nie sposób było poderwać panienkę bez znajomości Gałczyńskiego czy Leśmiana ? wspominał artysta.
Wśród anegdot, historyjek, ciągu ironicznych krytyk, przewijał się jeden temat ? wolności. – Sztuka nie istnieje bez wolności, kto nie ma tej wolności w sobie, niech nie bierze do ręki pędzla czy pióra, bo zaludni świat potwornymi nudami ? mówił podczas spotkania. – Jeśli będziecie mieć dzieci, to zauważcie, że nie ten ma talent, który ładnie narysuje kwiatek i kozę. Będzie to ten, który z obłędem w oku weźmie pędzel do ręki na sztorc i z okrzykiem zacznie kłaść plamę o dziwnych kształtach. Takie dziecko ma świadomość widzenia, jest to bardzo rzadki i cenny dar ? kontynuował.
Starowieyski opowiadał o swojej twórczości, fascynacji barokiem i zamiłowaniu rysowania kobiet. – To jest największa przyjemność. Ładne buzie, śliczne panienki to mnie nie ciekawi, zostawmy to producentom tandety. Jestem autorem ? nigdy nie rysuję idealnych kształtów ? mówi artysta. Były opowieści o pierwszym wernisażu, kontrowersyjnym odbiorze jego sztuki czy znudzeniu, jakim ogarnia mistrza wizyta we współczesnej Galerii ?Zachęta?. Na pytanie, co sądzi o likwidacji zespołów folklorystycznych ?Mazowsze? i ?Śląsk?, odpowiedział, że to mania niszczenia wszystkiego, co zrodziło się w komunizmie. Artysta podkreślił, że gardził komunizmem, ale nie można powiedzieć, że kultura miała się wtedy gorzej. Teatr, literatura, muzyka klasyczna ? to były gałęzie sztuki, które sławiły polską kulturę w całej Europie. – Tylko w architekturze nam się nie wiodło ? mówił Starowieyski.
Spotkanie z artystą było spotkaniem z arystokratą, artystą starej daty, który otwiera oczy na sztukę, odzierając ją z akademizmu, stereotypów i banału. Młodzież nie mogła się nudzić ? zamiast monotonnego wykładu, usłyszeli gawędę pełną mądrości, wiedzy o sensie sztuki, a także nostalgii, humoru i kpiny.
Marcin Pieńkowski