4 kwietnia w Radzymińskiej Kolegiacie mogliśmy wysłuchać fenomenalnego ?Koncertu Katyńskiego ? Krzysztofa Pendereckiego.
To było wydarzenie muzyczne na skalę światową. Do Radzymina przybył mistrz muzyki, legenda za życia – Krzysztof Penderecki oraz mistrz filmu – Andrzej Wajda. Honorowy patronat nad tym wydarzeniem objął Marszałek Województwa Mazowieckiego Adam Struzik.
W czasie sobotniego wieczoru usłyszeliśmy utwory tego wybitnego kompozytora, w wykonaniu Orkiestry Simfonietta Cracovia. W programie znalazły się dwa utwory skomponowane przez wybitnego kompozytora: Agnus Dei i Chaconne z Polskiego Requiem (ku pamięci Jana Pawła II). Usłyszeć tez można było Koncert na orkiestrę Grażyny Bacewicz oraz Symfonię kameralną op. 110bis Dymitra Szostakowicza.
Wszystkich przybyłych przywitał Burmistrz Radzymina – Zbigniew Piotrowski. Powiedział o okolicznościach, w których poznał mistrza Pendereckiego – 5 lat temu miałem zaszczyt być na jubileuszowym koncercie 75-lecia Krzysztofa Pendereckiego. Powiedziałem wówczas ?Mistrzu, Radzymin czeka”.
Z okazji tego wydarzenia, list do uczestników i organizatorów ?Koncertu Katyńskiego”, wystosował Marszałek Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej – Bronisław Komorowski.
W liście tym czytamy: ?Katyń jest symbolem zbrodni ludobójstwa, bezgranicznego cierpienia i tragicznych losów, nie tylko tych, którzy służyli Ojczyźnie,a le także ich bliskich. Katyń to także symbol zafałszowanej historii oraz milczenia. (…) Przywołując minione tragiczne zdarzenia roku 1940, pamiętamy również o wartościach w obronie których zastała złożona najcenniejsza danina – życie. Winni jesteśmy cześć i niezatartą pamięć o bestialsko pomordowanych. (…) Koncert jest wyrazem hołdu należnego ofiarom stalinowskiego totalitaryzmu i ich rodzinom”.
Koncert składał się z dwóch części: poświęconej zbrodni katyńskiej i zadedykowanej Janowi Pawłowi II.
Muzyka mistrza Pendereckiego przeszywała swą niesamowitą czystością. Nieskazitelna, idealna w swych barwach. Cześć pierwsza koncertu potęgowała napięcie. Momentami niepokojąca, ukazywała tragizm i cierpienie ludzkie. Smutek mieszał się tu z nadzieją. Część druga była już weselsza, pogodniejsza. Chwilami beztroska, potem rzewna, nostalgiczna. Nie zabrakło też mocniejszych uniesień, patriotycznych fragmentów, podbudowujących i wzniosłych. Oddawała całe emocje życia Papieża Polaka.
Niesamowitym przeżyciem było nie tylko samo wysłuchanie koncertu, ale też możliwość obserwowania Mistrza przy pracy. Penderecki dyrygując sam cały staje się muzyką, która wydaję się go przepełniać i przepływać na zewnątrz. To niewiarygodne ile w człowieku może być pasji i oddania dla muzyki.
Sylwia Kowalska