Jerzy F. Kielak
Jednym z podstawowych praw obywatelskich jest prawo do zrzeszania się.
Jednym z przejawów dobrze działającej demokracji jest wielość różnego rodzaju stowarzyszeń, ruchów obywatelskich i innych dobrowolnych zrzeszeń.
Cechą, wskazującą na brak demokracji, jest brak takich stowarzyszeń, ruchów czy zrzeszeń, a miejsce to karykaturalnie wypełnia władza. Karykaturalnie, bo władza jest od czegoś innego.
W ustabilizowanych demokracjach europejskich spotyka się tysiące różnorodnych organizacji np. miłośników skowronka polnego bo miłośnicy tego sympatycznego ptaka są i mają prawo się zrzeszać, a to miłośnicy jakiegoś innego zwierzątka, drzewa czy rodzaju krajobrazu.
U nas, póki co, słychać narzekania utyskiwania i nauczania, że to oto właśnie należałoby zrobić tak to a tak. Wywód jest długi i emocjonalny, nie zawsze uzasadniony. No i na tym wywodzie rzecz, na ogół, się kończy.
Są jednak pewne oznaki zmian. Coraz częściej oglądam, w telewizji, taki obrazek, że pod nazwiskiem osoby, wypowiadającej jakąś kwestię, znajduje się informacja, że osoba ta reprezentuje np. Stowarzyszenie na rzecz rozwoju wsi…,
i tu pada nazwa tej wsi.
Zjawisko bardzo pozytywne bo widać, że gdzieś już ludziom chce się chcieć, że nie wygłaszają sakramentalnej formuły, że to powinna załatwić władza. Sami organizują się wokół spraw ich dotyczących. Zamiast kłócić się coś robią a przynajmniej mają uzgodnione stanowisko co do tego czego chcą.
Owszem prawdą jest, że w konsekwencji rzecz każdą załatwia władza, tylko wiedzieć trzeba, że władza najpierw załatwia sobie, później swoim znajomym a później dopiero… Istnieje poważne ryzyko, że można się nigdy nie doczekać swojej kolejki.
Zamiast czekać aż władza dostrzeże potrzeby jakiejś społeczności społeczność ta sama wypowiedzieć może swe oczekiwania. Nie chodzi o wykrzykiwanie, robienie „zadym” czy wygłaszania różnych „koncertów życzeń”. Chodzi o coś zwykłego- ot np. chcemy by nasza ulica wyglądała lepiej. Nie koniecznie czekać musimy kiedy władza się tego domyśli, nie koniecznie, ze „świętym oburzeniem”, gromkim głosem, wykrzyczeć to musimy na zebraniu. Można, z kilkoma innymi osobami, założyć „stowarzyszenie miłośników naszej ulicy”. Zaręczam, efekty dużo pewniejsze. Że, „u nas to się nie da”?
Ks. Tischner wyjaśniał, że u górali są trzy rodzaje prawdy: cysto prawda, tyz prawda i gówno prawda. Rozwijając ten wątek epistemologiczny, w tym przypadku, dojść można do pojęcia „cysto gówno prawda”. I to byłoby na tyle.
Jak zwykle JFK pisze sensownie i z humorem.
!!!!!
Nie tylko z humorem w tym przypadku ale rowniez z duza doza obserwacji i znawstwa problemu.Jest rzecza normalna ze tam gdzie jednostka nie moze sobie poradzic trzeba isc „kupa”.Wszelkigo rodzaju stowarzyszenia skupiajace czesto ogromne rzesze potencjalnych wyborcow moga odgrywac pozytywna role i latwiej im jest reprezentowac i bronic jakiej sprawy,pomyslu czy idei.Zwiazek,cech,stowarzyszenie ……Chodzi panu chyba o to aby te organizmy zajmowaly sie sprawami bardziej” przyziemnymi” i dotyczyly jak najwiekszego zainteresowania spoleczenstwa i byly w zasiegu kazdego z nas.A wiec zrzeszajmy sie dla dobra wlasnego i wspolnego ,bedac pomocnymi partnerami wladz miasta osobiscie dajac wklad w jego rozkwit.
…potrzeba chwili …