Mówią ludzie czasem, że publiczne nasze przedsiębiorstwa to jakieś takie nieudolne są. Że nie potrafią zbijać pieniędzy i mądrze nimi obracać. Że obca jest im wiedza i postać menedżera. Ale nie dotyczy to, jak się okazuje, Wołomina. Konia z rzędem temu, kto znajdzie sposób na wzbogacenie budżetu przedsiębiorstwa, tak na oko, dwoma milionami złotych. Milionami, które co prawda zwrócić kiedyś będzie trzeba ? tyle, że bez żadnego oprocentowania. Niemożliwe? Bzdura. Ale od początku.
Jest sobie szpital. Szpital, który parę lat temu zdecydował się sprywatyzować laboratorium. Przetarg wygrała wówczas solidna firma; w środowisku (poza nim zresztą też) znana i szanowana. Ale w szpitalu zmieniły się pewne nazwiska na pewnych stanowiskach. Nowe nazwiska uznały, że coś z tym laboratorium chyba jednak jest nie tak, jak być powinno; wypowiedziały stosowną umowę i na pięknym budynku postawiły krzyżyk. Powstał nowy budynek, rozpisano nowy konkurs na nowe laboratorium. Niby nic. Niby nic, gdyby nie fakt, że warunkiem wzięcia udziału w konkursie jest gotowość do rzucenia na szpitalny stół, ot, bagatela, dwóch milionów złotych w formie nieoprocentowanej pożyczki. Nos do interesów? Bynajmniej.
Co za czort tkwi w laboratorium firmy Synevo na terenie wołomińskiego szpitala, żeby z ową firmą zakończyć współpracę, a budynek spisać na straty ? cholera wie. Zresztą nad rozlanym mlekiem nie ma co płakać, trudno jednak spodziewać się, by ta firma, tak potraktowana, zechciała ładować się w jakiekolwiek interesy w Wołominie.
Ten jednak, kto zechce, liczyć się musi z dosyć mało opłacalnym wydatkiem dwóch baniek. Owszem ? kasa do zwrotu, ale bez jakiejkolwiek nawiązki. Z punktu widzenia szpitala ? znakomita sprawa. Rzadko się zdarza trafić jelenia, co to by taki pieniądz za darmo przyniósł. Ale i tu zaczynają się schody. Znalazła się bowiem firma, krakowska dokładnie, która oficjalnym protestem zwróciła uwagę na utrudnianie przez szpital dostępu do rynku, sam zaś wymóg udzielenia nieoprocentowanej pożyczki słusznie uznała za ?niecodzienny? i ?pozbawiony związku z przedmiotem zamówienia?. Co szpital mógł w tej sytuacji zrobić? Oczywiście uznać protest za bezzasadny, jego sprawę zaś zamknąć. Gwoli jasności ? wszystkie te dokumenty dostępne są na stronie internetowej szpitala.
Skąd taki wymóg w treści konkursu ? trudno powiedzieć. Ciężko natomiast wzbronić się przed odczuciem, że to zapora dla firm, których to z różnych przyczyn na terenie szpitala ktoś by widzieć nie chciał. Ewentualnie ? przepustka dla tych, które w nowym laboratorium ktoś by widział chętniej. Wszystko to oczywiście może być efektem jakiegoś mojego spiskowego upośledzenia; intencje zaś pewnych nazwisk na pewnych stanowiskach administracji pewnego szpitala w pewnym Wołominie mogą być nieskazitelne ? czy też, jak na szpital przystało, sterylne. Sterylność ta jednak, jak doskonale wszyscy wiemy, bywa niestety wątpliwej jakości.