Polityką ogólną ? tą na skalę kraju ? można się prędko znużyć. Wielu jej komentatorów nawet cierpi na dosyć regularną, bolesną dla warsztatu awersję, która wiąże ich przemyślenia ? a co za tym idzie, także i pióra. Ale polityka w wymiarze lokalnym, jak to określił kiedyś mój znajomy, niegłupi zresztą człowiek, daleka jest od polityki ze szklanego ekranu i pierwszych stron gazet. W zasadzie polityka lokalna to nie polityka. To prawdziwe, często bolesne, zderzenie administracyjnych niemocy z rzeczywistymi problemami mieszkańców. To szereg mało atrakcyjnych wyzwań i niezwykle wyboista droga do budowy własnego prestiżu. To zupełnie coś innego niż to, co widzimy w każdym wydaniu wiadomości z sejmu.
Dlatego też z wielką, naprawdę ogromną radością przyjąłem wiadomość o reaktywacji Młodzieżowej Rady Miasta w Wołominie. Powracająca po sześciu latach idea godna jest szczerej pochwały i niemałego aplauzu dorosłych. Rekonstrukcja tej inicjatywy, choć przecież wyłącznie o charakterze doradczym i konsultacyjnym, warta jest uwagi.
Warta uwagi tym bardziej, że i traktowana przez władze Wołomina z należytą, jak sądzę, powagą. Dość wspomnieć o przewidzianym na potrzeby Młodzieżowej Rady Miasta budżecie w wysokości 10 tysięcy zł rocznie czy przewidzianych w regulaminie komisjach problemowych i Komisji Rewizyjnej Rady Młodzieżowej. Wszystko to opatrzone stosownymi zapisami uwzględniającymi procesy podejmowania uchwał, wytycznymi dotyczącymi głosowań, oraz kompetencje poszczególnych instytucji i stanowiska rady.
Brzmi strasznie? Brzmi podejrzliwie urzędniczo? Bzdura! Brzmi to o tyle fascynująco, co przemyślanie i profesjonalnie.
I nie mogę się doczekać, aż poznamy 23 wybranków, którzy wejdą w skład Młodzieżowej Rady Miasta. Każdemu z nich oraz wszystkim, którzy o owe stanowisko ubiegać się będą, należy pogratulować i zapewnić odpowiednie wsparcie merytoryczne. Bo i dla nas, dla dorosłych mieszkańców oraz sympatyków Wołomina ważne to wydarzenie. Oto przecież na naszych oczach rodzą się ? a być może już dorastają ? nasi przyszli radni i burmistrzowie. Ludzie, którzy dziś poznając samorządowe zaplecze, jutro będą grać w nim pierwsze skrzypce i swobodnie poruszać się w lokalnych zawiłościach.
Że przydatnym bywa takie obycie, przekonywać nikogo nie trzeba. Że winno ono być wręcz wymaganym ? również. Ale że Wołomin potrzebuje tak młodych ludzi szczerze zainteresowanych urzędniczym warsztatem i lokalnymi zakamarkami ? pewnie niewielu z nas ma tę świadomość. Dlatego też głośno kibicować będę naszej przyszłej Młodzieżowej Radzie Miasta. Niech młodzi pokażą, że dalecy są od zobojętnienia. Niech młodzi pokażą, że Wołomin to nie wstyd. A tym z kolei niech zawstydzą niejedną i niejednego z nas, dorosłych.