Jeszcze nie tak dawno temu pisałem, że trzeba mieć zdrowie, żeby leczyć się w Wołominie. Nie od dziś jednak wiadomo, że nasze miasto jest pełne skrajności; niejednokrotnie zaskakująco owocnych, nie zawsze w pełni zrozumiałych. I kiedy po publikacji tekstu o dosyć niemiłej przygodzie w lokalnym szpitalu zajrzałem do redakcji, przywitany zostałem troskliwym pytaniem o zdrowie bohaterki owego felietonu. Obiecałem wówczas, że napiszę też co nieco o dalszym rozwoju wydarzeń, które wbrew pozorom nie lada mnie zaskoczyły.
Pozytywnie zaskoczyły. Słowem wyjaśnienia ? nie cofam ani jednego zdania z tekstu poświęconego przygodzie w szpitalu. Ale jakaś elementarna przyzwoitość nakazuje, po kolejnych doświadczeniach, sporządzenie pewnej erraty.
Pal sześć, co było, to było ? spod nieszczęsnej sali udaliśmy się do Nocnej Pomocy Lekarskiej przy ul. Gdyńskiej. Przy recepcji uprzejma (!) pani wypytała o dolegliwości chorej. Bez zbędnej opieszałości spisała najważniejsze dane i poprosiła o chwilę cierpliwości. Chwila okazała się rzeczywiście chwilą i ani się obejrzałem, podszedł do nas miły lekarz. Zaprosił chorą do pokoju. Tam z kolei dokładny wywiad na temat stanu zdrowia. Konkretna, ukierunkowana szybkim badaniem, diagnoza. Bezpretensjonalne, szczegółowe zalecenia dotyczące leczenia.
Niedowiarkom przyznać muszę, że i sam powątpiewałem w powszechność takiej jakości obsługi. Stało się jednak tak, że parę dni później znów musiałem, z innym już chorowitkiem, możliwie najszybciej udać się do lekarza. Bez większego tłumaczenia czy przemyślenia ponownie skierowałem się w stronę NPL. I oczy przecierałem ze zdumienia ? inna pani przy recepcji. Inny lekarz. Wszyscy tak samo uprzejmi i dokładni. Tak samo służący pomocą; w tej służbie zaś konsekwentni i konkretni.
I choć czepliwy jestem nieprzeciętnie; choć punktować za potknięcia lubię, tak jak większość z nas ? nawet jednego złego słowa powiedzieć nie mogę. Za to po raz pierwszy bodaj w życiu, z tak czystym sumieniem, zastanawiam się na głos, jak mogłem wychrzanić tyle pieniędzy w opiekę prywatną. Chyba każdej i każdemu z nas znany jest dylemat nawiedzający nas w potrzebie lekarskiej, do której przychodni się udać. To przyjęte skojarzenie publicznej opieki z niedbałością i niewyrozumiałością przeważnie powoduje, że czym prędzej sięgamy po portfel, zostawiając grube pieniądze jednostkom prywatnym.
A to błąd. Nie sądziłem, że z taką satysfakcją i przekonaniem co do słuszności tych słów powiem: ludzie, leczcie się. Jak rzadko dotąd ? bez przekąsu. Leczcie się i nie wyrzucajcie pieniędzy w błoto. Leczcie się ? publicznie. Mam nadzieję, że ? wrośnięci w stereotyp o publicznej służbie zdrowia ? rozczarujecie się tak samo, jak ja. Ale to bardzo miłe rozczarowanie. Jednak czasem miło jest rozczarować się Wołominem.