Wyobraźmy sobie sytuację i odpowiedzmy na dwa pytania. Jest ktoś, kto korzysta z jakiejś usługi. Usługi ? o czym wie ów ktoś doskonale ? odpłatnej. Mimo tej wiedzy ten ktoś za usługę nie płaci. Jak tego ktosia nazwać? Złodziejem? Tak, bez specjalnych skrupułów, śmiało możemy go nazwać złodziejem. Czy należy go potępić lub co najmniej kibicować reprezentantom instytucji odpowiedzialnych za złapanie i ukaranie złodzieja? Odpowiedź, jak podpowiada rozsądek, ponownie winna brzmieć twierdząco. Tyle tytułem, być może nudnawego, acz cholernie ważnego wstępu. A teraz ad meritum.
Czuję się jak frajer, kupując bilety na przejazd Kolejami Mazowieckimi. Nie bez dumy powiem, że nie zdarzyło mi się jeszcze nie zapłacić za usługę, jaką jest przejazd pociągiem naszego lokalnego przewoźnika. Co najmniej kilka jednak osób, z którymi kiedykolwiek na ten temat rozmawiałem, otwarcie przyznaje, że biletów nie kupuje i robić tego nie zamierza. Mało tego ? postawa taka nie jest piętnowana, ale aprobowana przez wielu pozostałych.
A przecież to są ? idąc za logiką ze wstępu ? złodzieje. I za tę biletową kradzież podlegają ? idąc dalej ? przewidzianej karze.
W mniejszym bądź większym stopniu to oni winni są podwyżkom cen biletów, na które to podwyżki powołują się obrońcy złodziejstwa. Ceny rosną, bo i rosnąć muszą. Płacimy za to my, uczciwi. Oni nie ? bo wywiną się kontrolerowi, ku uciesze otoczenia. I niejeden wówczas pomyśli, teatralnie przy tym prychając: udało mu się, i dobrze. A kontroler? Taki, nie taki, psu brat jeden. Zawsze czegoś się uczepi, cholera taka jedna, pchła zawszona, i tak dalej, i tak dalej. Wszystko to soczyście przechrzczone każdym z palety wulgaryzmów, niekiedy nawet rzucanym na głos.
Jak to jest, że ci, którzy dbać mają o weryfikację uczciwości klientów (sic) Kolei Mazowieckich, powszechnie uznawani są za o wiele większych drani i łajdaków od tych, przed których złodziejstwem mają nas bronić? No jak? Nijak to przecież nie współgra z tokiem rozumowania, które zaprezentowałem wyżej, a z którym to zapewne większość się odruchowo zgodziła.
I trudno jednoznacznie ocenić, komu adresowana winna być większa pretensja ? samym złodziejom czy też może wszystkim tym, którzy oszukańcze i w konsekwencji uszczuplające nasze (!) portfele zachowanie aprobują. Poklask dla złodziejstwa brzmi szaleńczo, zwłaszcza, gdy echem odbijają się narzekania: a to na podwyżki cen biletów, a to na przestarzały tabor, a to na nieuprzejmą czy niekompetentną obsługę. Dziwny ten świat jednak, jeżeli złodziejski quasi-heroizm wygrywa nie tylko z wyświechtaną być może uczciwością, ale również ze zdrowym rozsądkiem. Rzec aż się chce: ?Czemuś biedny? Bom głupi.
A czemuś głupi? Bom biedny?. Po trosze wszyscyśmy biedni ? i nie najmądrzejsi zarazem.