Okolice Zielonki nie raz pojawiły się na srebrnym ekranie – po raz pierwszy chyba w latach 20. w filmie „Martwy węzeł”. Jego reżyserem oraz odtwórcą jednej z głównych ról był hrabia Ireneusz Plater-Zyberk, postać niezwykła…
W internetowych bazach filmowych można go również odnaleźć pod pseudonimem „Kazimierz Czyński” (K. Czyński), ale na próżno szukać informacji o tym, że to jedna i ta sama osoba oraz że… hrabia urodził się bez ramion. Nie przeszkadzało mu to najwyraźniej w codziennym życiu, skoro w omawianym tu filmie przeznaczył sobie iście kaskaderską rolę człowieka uciekającego przed gangsterami ze związanymi rękoma. Schodzenie po drabinie z siódmego piętra, skakanie przez przeszkody, galopowanie na koniu i spadanie z niego – wszystko to bez użycia rąk! Było mu zapewne łatwiej, niż przeciętnemu kaskaderowi z tamtych lat – skrępowane na plecach ręce i tak były sztuczne… Zielonkowski epizod, jeden z nielicznych śladów po tej produkcji, przedstawił w swojej książce „Moje dwa i cztery kółka” znakomity motoryzacyjny gawędziarz, pionier polskiego sportu samochodowego – Witold Rychter. Relacja jest o tyle wiarygodna, że jej autor był w tym filmie jednym z kaskaderów.
„Największą jednak sensację podczas zdjęć dokonywanych w okolicach podwarszawskiej Strugi wzbudził Zyberk-Plater, któremu ogromnie w tym upale zachciało się pić. Wobec tego motocyklista, przodownik policji (…) Fuksiewicz, zawiózł aktora ze związanymi (sztucznymi) rękami do Zielonki, do gospody na butelkę lemoniady. Sensacja była pierwszorzędna: zbiegł się cały tłum na wieść, że policja wiezie groźnego przestępcę, tak silnie skrępowanego (rzeczywiście był kilkakrotnie owinięty linką wokół tułowia), że nie może się ruszać. W pewnej chwili, gdy już rozbawiony tym aktor nie wysiadając z wózka Indiana zaspokoił pragnienie, tłum przybrał groźną postawę i biednemu Platerowi groził samosąd. Jak się potem okazało, obywatele Zielonki podminowani faktem kradzieży kur, dokonanej przez nieznanych sprawców, byli przekonani, że zawinił ten właśnie związany przestępca, wieziony przez policję. Ledwo Fuksiewicz zdołał wyrwać się z tłumu i uciec na Indianie.”
Film ukazał się na ekranach kinowych w roku 1927 i odniósł nadspodziewany sukces, gdyż po raz pierwszy w polskim filmie pojawiły się popisy kaskaderskie w tak wielkiej ilości. Niestety – do dziś nie przetrwała żadna jego kopia.
Łukasz Rygało