Woody Allen wrócił z brytyjsko-iberyjskich wojaży, by ponownie nakręcić film na swojej ukochanej wyspie Manhattan. ?Co nas kręci, co nas podnieca? (w oryginale ?Whatever Works?) to typowo Allenowska komedia miejska z charakterystycznymi dla niego postaciami cyniczno-ironicznego mentora (tym razem w tej roli komik Larry David) i poznającej życie, lekko ekscentrycznej małolaty. I tradycyjnie, w filmie za wiele się nie dzieje, to raczej monolog głównego bohatera, autentycznie zabawny (Allen to mistrz dowcipu słownego), pełny krytyki współczesnego świata, szyderstw i kpin, który jest przerywany mało znaczącymi dla fabuły filmu wydarzeniami.
Allen po raz kolejny (który to już raz?!) analizuje związki, kobiece i męskie pragnienia, kompleksy, frustracje, lęki i namiętności. Jeśli autor ?Manhattanu? ubarwia, to raczej tylko dialog, by stał się bardziej potoczysty, melodyjny, cięty, obfity w dykteryjki i anegdotki. Fabułka jest licha, niemal zbędna, bo przecież to Allen. A ?Co nas kręci, co nas podnieca? to na dodatek Allen w starym stylu, bez intertekstualnych gierek i gatunkowych zabaw, jakimi ostatnio nas raczył coraz częściej.
Kino Allena ma to do siebie, że to prześmieszny kabaret życia ? z trafnymi obserwacjami współczesnych inteligencików i prowincjuszy. U mistrza Woody’ego, wariata i poety, bohaterowie chodzą przecież na Bergmana i czytają Kafkę. Również Boris grany przez Davida to erudyta, niemal geniusz przekonany o swojej wielkości. Ale jednocześnie Ci mądrzy nowojorczycy cierpią na hipochondrię, mają lęki przed wszystkim, co ich otacza, a już największy problem mają z budowaniem relacji partnerskich. Melody zniewala Borisa swoją naturalnością i prostym podejściem do świata. Ze zderzenia tych dwóch filozofii życiowych, a może raczej stylów egzystowania, Allen śmieje się nie po raz pierwszy. A my razem z nimi. I chociaż Allen na ekranie się nie pojawia, to w postaci Borisa są niemal wszystkie cechy bohaterów, granych przez Allena przez już ponad czterdzieści lat jego pracy w kinie.