Pierwszy w dziewięćdziesięcioletniej historii klubu złoty medal Mistrzostw Polski trafił do wołomińskiego Huraganu. Na hali OSiR-u zawiśnie trofeum najlepszej w kraju juniorskiej drużyny koszykówki. O pięciodniowych zmaganiach z czołówką koszykarskich klubów opowiadają trenerzy Konrad Budka i Piotr Dąbrowski.
? Ostatnia wygrana to wydarzenie wyjątkowe, chyba nie tylko w wołomińskiej koszykówce?
Piotr Dąbrowski (PD): ? Koszykarki przywoziły już do Wołomina medale z Mistrzostw Polski ? raz srebrny i dwa razy brązowy, ale tytuł Mistrza Polski trafił do miasta po raz pierwszy w historii. To pierwsze takie osiągnięcie w sportach drużynowych w naszym mieście ? chyba najlepszy prezent, jaki mogliśmy zrobić Huraganowi na dziewięćdziesiąte urodziny!
? Finały zapowiadały się ciężko…
Konrad Budka (KB): ? Ten sezon nas nie rozpieszczał, kontuzje zawodniczek mocno krzyżowały nam szyki. Jadąc na Finały byliśmy już bez kontuzjowanych ? Martyny Banaszek i Magdy Miesiąc, na rozgrzewce przed pierwszym meczem skręciła kostkę Iza Tkacz. „Sukces rodzi się w bólu i trudzie” pomyślałem, ale tego już naprawdę było za wiele. Nasi najwięksi konkurenci do medalu, czyli Żyrardów, Gdynia i Gorzów, byli w pełnych, najsilniejszych składach…
? Którego zespołu obawialiście się najbardziej?
KB: ? Dwa pierwsze mecze, z Bydgoszczą i Wrocławiem, wygraliśmy dość wysoko, choć pozbawiły nas wiele sił. Świetnie sprawdzała się taktyka. Każda dziewczyna, która wchodziła z ławki grała bardzo dobre zawody i wprowadzała coś do gry zespołu. Zaimponowała nam w szczególności Ola Miesiąc, która w dobrym stylu prowadziła grę na zmianę z Sylwią Bujniak. Nie zawiodły: Monia Radomska, Karolina Poboży, Ola Wajner, Ada Januszko, Julka Tyszkiewicz i Natalia Panufnik. Pozostał już tylko mecz z Gdynią ? wiadomo było, że przegrany spotka się z Żyrardowem, faworytem imprezy. Ja jednak Gdyni przed turniejem obawiałem się najbardziej, na mój nos to one mogły nam najbardziej zaszkodzić. Dużo się nie pomyliłem… wygrywając +8 do przerwy w drugiej połowie przez ponad 11 minut nie rzuciliśmy punktów, a fragment gry przegraliśmy 30:0. Pierwsze dwa dni walczyliśmy z kontuzją Izy, która weszła na końcówkę meczu z Gdynią,
żeby sprawdzić, czy będzie w stanie jeszcze zagrać. Wyszło dobrze, ale spotkanie przegraliśmy.
? Wyciągnęliście wnioski?
KB: ? Prawie nie spałem tej nocy analizując mecz i komentarze innych trenerów ? jak się rano okazało, Piotrek również. Wnioski były proste: popełniliśmy we dwóch tak dużo błędów w prowadzeniu zespołu, że można by było obdzielić nimi ze dwa turnieje. „Zapomnieliśmy” o niektórych zawodniczkach, nie wzięliśmy w tempo czasu, byliśmy jak śnięte ryby. Poza tym ? mecz wyraźnie dziewczynom nie wyszedł. Widocznie było to potrzebne… Człowiek uczy się na błędach, a my już ich więcej nie popełniliśmy.
? Jak udało się wam „podnieść” dziewczyny po porażce?
PD: ? Dla nas, trenerów, chyba to właśnie było najtrudniejsze ? odbudowanie morale po przegranej z Gdynią. Czekało nas spotkanie z Żyrardowem, więc powtarzaliśmy do znudzenia, że wygraliśmy już z nimi trzy razy w rozgrywkach i to one się
nas boją, że to ważniejsze niż własna hala i kilka sektorów publiczności.
KB: ? Udało się ? zespołu grającego z takim entuzjazmem nie widziałem już bardzo dawno. Była moc, zaangażowanie, koncentracja i dyscyplina, nie było jęczenia i narzekania. Choć z 20 punktów przewagi do przerwy zostało tylko 8 dzielnie
przetrwaliśmy kryzys, a na dodatek graliśmy bardzo widowiskowo. Takiej akcji, jaką zagrała Sylwia z Monią ? kontra zakończona podaniem z połowy boiska i alley-oopem, nie było w całym turnieju! W meczu z Żyrardowem na boisku królowała Karolina Poboży ? 25 zbiórek i 22 punkty rzucone ze skutecznością 89% bardzo przyczyniły się do zwycięstwa.
? I finał ? znowu Gdynia!
PD: ? Po wygranej musieliśmy błyskawicznie odwrócić sytuację i przekonać dziewczyny, że nasza przegrana z Gdynią nic nie znaczy, że one wyjdą na parkiet pewne siebie, a my ? mądrzejsi o doświadczenie porażki.
KB: ? Zaczęliśmy bardzo dobrze: rozsądne akcje w ataku pozycyjnym i łatwe punkty z szybkiego ataku pozwoliły nam na mozolne budowanie przewagi. Bardzo dobrze weszły w mecz Sylwia, Karolina Poboży, Monia, Ola Wajner i Ada, a koncert rozgrywała Natalia i to my schodziliśmy z prowadzeniem 40:36 do przerwy. Mieliśmy co prawda problemy z faulami, ale za to długą ławkę… W drugiej połowie skręciła kostkę Natalia, a Karolina, Julka i Ola Wajler miały już po cztery faule. Gdynia zaczęła nas doganiać… Nie wiem dokładnie co się działo potem ? pamiętam krzyki, piski, oklaski, euforię i zaklinanie losu i jeszcze „trójkę” Moni z dziewiątego metra. Pomyślałem „nie, no my tego po prostu nie możemy przegrać”.
Piotrek dwoił się i troił z tymi swoimi „heja!”, „Kiero” machał deską, żeby ochłodzić dziewczyny. Ławka żyła i był „team spirit”…
? …a potem odezwała się syrena ? koniec meczu!
PD: ? Ciągle odbieram masę telefonów z całej Polski z gratulacjami ? to niezwykle miłe, że dzwonią ludzie związani z innymi klubami i gratulują sukcesu. Mistrzowska flaga, nasze trofeum z tego turnieju zawiśnie na hali OSiR-u… Będę jeszcze aktywnym trenerem przed emeryturą, kiedy dziewczyny przyjdą tu ze swoimi dziećmi i powiedzą: „Widzisz, córciu? To mamusia w 2013 zdobyła…”. I mam nadzieję, że będzie mi dane pracować z następnym pokoleniem i walczyć o następne medale.
Rozmawiał Łukasz Rygało