Ewelina Nowicka na co dzień jest lekarzem pediatrą. Jednak jej wielką pasją jest rysowanie i malowanie. Zaczynała od ołówka. Potem przeszła do farb. Od trzynastego roku życia mieszka w Wołominie. W wołomińskiej ?Herbaciarni” obejrzeć można debiutancką wystawę artystki.
– Dlaczego została Pani ?malującym pediatrą”?
– Pamiętam, że w dzieciństwie miałam dwie ulubione książki: jedna to był album z obrazami Wyspiańskiego (nawet próbowałam coś z niego przerysowywać ), a druga – Encyklopedia zdrowia – byłam wtedy chyba w przedszkolu. Takie są fakty. O medycynie na poważnie pomyślałam dopiero w klasie maturalnej, a w pod koniec studiów zdecydowałam się na pediatrię. Uwielbiam pracę z dziećmi. Od nich to dopiero dostaję rysunki!
– Chyba najczęstszym tematem Pani prac są pejzaże. Czy oprócz sztuki pasjonuje się też Pani przyrodą?
– Kocham góry, drzewa i światło. Światło jest najważniejsze i to właśnie chcę wydobyć. Rodzice wysyłając mnie na obozy wędrowne zaszczepili mi ogromną miłość do gór. Uwielbiam wielogodzinne wędrówki ja też staram się zaszczepić to w moich dziewczynkach. Moja Natalka mając 4 lata weszła z nami na Sokolicę, potem szła 10 km piechotą do Czerwonego Klasztoru . Potem jeszcze skakała na trampolinach w Krościenku….I to bez protestu. Siły dzieci są niespożyte. Nieustannie mnie to zadziwia.
– Czy ma Pani jakiegoś artystę, którym się Pani inspiruje?
– Inspiruje mnie malarstwo Aleksieja Sawrasowa. Kiedy moja koleżanka pokazała mi album z jego obrazami – zastałam wręcz powalona na kolana. Od razu usiłowałam zrobić kopię kilku jego obrazów w ołówku. Marzę,żeby zobaczyć oryginały.
– Czy uczyła się Pani kiedykolwiek rysunku i malarstwa? Czy ma Pani do tego wrodzony talent?
– Osobiście nigdy nie brałam żadnych lekcji rysunków, ale nawet znajomi opowiadają,że w szkole zastanawiając się nad czymś często szkicowałam coś na papierze. Natomiast teraz udział mojej rodziny w inspirowaniu mnie jest ogromny. Od męża dostałam kiedyś duży komplet ołówków
(wcześniej rysowałam jednym) a do kolorów przekonała mnie moja starsza córka Ariana- o dzięki niej powstał Zachód słońca na Mazurach i Odszczepieniec. Odtąd porzuciłam ołówek na jakiś czas. Choć mam kilka prac, w których zastosowałam technikę łączoną – kredki ołówkowe, ołówki, pastele olejowe (Spiski Grad). Kolory dobieram intuicyjnie. Zawsze umieram z ciekawości jak wyjdzie..
– W jaki sposób łączy Pani pracę pediatry z malarstwem? Czy wyobraża sobie Pani swe życie bez sztuki, jaką Pani tworzy?
Pracuję w Centrum Zdrowia Dziecka – wiąże to się z często dużym stresem i napięciem. Z drugiej strony można tam realizować swoje powołanie jak niemal nigdzie indziej. Są chwile wspaniałe i trudne. Wtedy najczęściej w domu, w nocy po uśpieniu moich córek przelewam na papier moje emocje. I tu jest też odpowiedź na pytanie czy wyobrażam sobie życie bez malarstwa – kiedyś tak teraz już nie.
– Zadebiutowała Pani wystawą w ?Herbaciarni”. Planuje Pani kolejne?
– Może kiedyś jak będę miała większy dorobek. Radości tworzenia nie da się porównać z niczym innym. Polecam każdemu.
Rozmawiała Sylwia Kowalska