Mamo, tato… Żono i córko, przyjaciele… Muszę wam coś wyznać, możecie być w szoku. Uświadomiłem to sobie niedawno i przez jakiś czas nie chciałem się z tym pogodzić, ale nic na to nie poradzę ? lekarstwa, póki co, nie wynaleziono. Mam nadzieję, że zrozumiecie, nie odwrócicie się ode mnie… Jestem kibicem!
Przez całe lata patrzyłem z wyższością na tłumy odziane w klubowe szaliki, czapki, koszulki, a może nawet bieliznę ? lepiej nie sprawdzać. Śmieszyło mnie jeżdżenie po całej Polsce, a czasem nawet dalej, na mecze czy turnieje, śledzenie tabeli rozgrywek, ważenie szans i możliwości, analizowanie każdej sekundy meczu czy pojedynku. Do tego to jakże polskie przekonanie, że wiemy lepiej, skomentowane kiedyś trafnie i lakonicznie zdaniem: „wszyscy jesteśmy trenerami”. No bo i selekcjoner głupi, i trener bez pojęcia całkiem, bo zmianę trzeba było robić, i nawet masażysta chyba po znajomości zatrudniony. Komentarze kibiców przed telewizorem niczym się nie różnią od politycznych kłótni rodaków przy każdej rodzinnej okazji: nie potrafimy uszanować zdania i poglądów naszych bliźnich, nie mówiąc już nawet o próbie zrozumienia ich argumentów. A wrzody rosną…
Nie jest więc ze mną aż tak źle ? równie chętnie posłucham zdania Korwina-Mikke co Gawkowskiego, choć oficjalne stanowiska partii już mnie za bardzo nie interesują. Podobnie w sporcie ? nie rozumiem kibicowania konkretnemu klubowi, bo przecież z roku na rok wszystko się w nim zmienia: trenerzy, zawodnicy, styl gry, ale potrafię docenić jednostki
Inaczej rzecz się ma z małymi, lokalnymi klubami sportowymi… Dawno nie przeżywałem takich emocji jak na meczach koszykarek Huraganu o wejście do rozgrywek finałowych w juniorskich Mistrzostwach Polski. Wielką satysfakcję sprawił mi awans naszych siatkarzy do II ligi i już się zaczynam martwić, że hala wołomińskiego OSiR-u nie spełnia oczekiwań kibiców… Nawet pierwsza pozycja wołomińskich piłkarzy w tabeli czwartej ligi napawa mnie dumą, choć piłka kopana nie jest w stanie przyciągnąć mojej uwagi na dłużej niż pięć minut. Szkoda, że nasi samorządowcy nigdy nie zagrali w jednej drużynie o jakieś pieniądze dla gminy czy inwestycję komunikacyjną… Trudno mi kibicować sztafecie, w której sprinterzy biją się o pałeczkę.
A może to moje kibicowanie to kryzys wieku średniego? Biada mi…! Pewnie niebawem i na ryby zacznę jeździć?!