Przy okazji uzupełniania wpisów na blogu przeczesuję zapomniane katalogi na dysku twardym w poszukiwaniu zdjęć z ważnych i interesujących wołomińskich wydarzeń. Czasem trafiam na prawdziwe perełki, co ciekawe – w miejscach, których bym się ich nigdy nie spodziewał. No bo czego można oczekiwać po katalogu o nazwie „urzędowe”?
Chciałoby się powiedzieć: „wszystkiego”, ale było tam tylko kilkadziesiąt zdjęć projektów zagospodarowania placu 3-go Maja. Koniec sierpnia 2004 roku, a więc dziewięć lat temu… Czego tam nie ma! Masa zieleni, odważne wielopoziomowe rozwiązania komunikacyjne, surowe i estetyczne minimalistyczne formy z błękitnymi taflami wody, wzorzyste płaszczyzny kostki, zaciszne zakątki wśród zmyślnie ciętych żywopłotów… Wszystko to bardzo pięknie wygląda na wydruku, ale w rzeczywistości nie jest już tak różowo. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że miasto nie było zobligowane do realizowania któregokolwiek projektu, szukano jedynie inspiracji i podpowiedzi, ale rzeczywistość nijak nie pasuje do obrazka – jak w piosence „Układanka” Wojciecha Młynarskiego. Wypadek przy pracy? Chyba nie…
Oglądaliśmy już wizualizacje śmiałych projektów Mirosława Nizio, które wzbudziły wiele kontrowersji i wywołały sporo komentarzy mieszkańców, w których słowo „kontenery” przewijało się bardzo często. Dziś możemy oglądać kolejne, zupełnie inne pomysły na wygląd ossowskiego muzeum, na których z kolei architekci nie pozostawiają suchej nitki… Zbyt wiele szczęścia nie ma też park przy Muzeum Nałkowskich: po przeróbkach projektu sprzed blisko dwudziestu lat, dostosowaniu do współczesnych realiów i komputerowym wygenerowaniu filmów prezentujących spacerek po przyszłym parku przystąpiono do kolejnego etapu: projektu wykonawczego. Zajęła się nim inna firma, która już wprowadza swoje „usprawnienia”, modyfikując pierwotną koncepcję i za nic sobie mając charakter tego wyjątkowego miejsca. Oby nie skończyło się to podobnie, jak historia z wołomińską „patelnią”, czyli placem 3-go Maja, albo z Centrum Sportowym, z którego zrealizowano tylko basen.
Dziś wizualizacje, nawet takie animowane, robi się stosunkowo łatwo. Robią wrażenie i budzą emocje dzieląc mieszkańców na skłócone obozy i mało kto zadaje sobie pytanie: czy my tych wydatków (bo raczej nie są to inwestycje) w ogóle potrzebujemy?
I najważniejsze – czy nas na to stać?
Łukasz Rygało