Adam Gajek i Kinga Rozbicka od roku trenują taniec towarzyski. Mimo krótkiego stażu na parkiecie, para odnosi wiele sukcesów. O tym jak parkiet stał się ich przyjacielem i o swoich odczuciach opowiadają na łamach naszej gazety.
– Jak długo tańczycie?
– Kinga Rozbicka (K.R.): Tańczę od pięciu lat, lecz na poważnie trenuję od ubiegłego roku, tańce standardowe i latynoamerykańskie.
– Adam Gajek (A.G.): Tak jak Kinga trenuję taniec towarzyski od roku. Wcześniej tańczyłem głównie taniec nowoczesny i w tym stylu zdobyłem Mistrzostwo Polski w Street Dance w swojej kategorii wiekowej.
– Jak się poznaliście?
– A.G.: Spotkaliśmy się na pierwszych zajęciach, obydwoje nie mieliśmy partnerów i tak się zaczęło. Już rok tańczymy razem a nasza współpraca przebiega bezproblemowo. Dobrze rozumiemy się na parkiecie i nie tylko.
– K.R.: Świetnie się dogadujemy, spotykamy się nie tylko podczas treningów, prywatnie również lubimy spędzać ze sobą czas. Poznaliśmy się na pierwszej lekcji, bardzo dobrze nam się ćwiczy i są tego efekty.
– Trenujecie rok, na swoim koncie macie już trochę sukcesów, moglibyście je wymienić?
– A.G.: W turniejach bierzemy udział od 27 września tego roku. Na razie mamy najniższą klasę taneczną E, ale w naszej kategorii wygraliśmy już kilka ważnych turniejów: turniej punktowy na Mistrzostwach Okręgu Mazowieckiego w Warszawie, Mistrzostwa o Puchar Okręgu Mazowieckiego w Kobyłce oraz turniej punktowy w finale Grand Prix Polski w Warszawie. Rok treningów w tańcu towarzyskim to niewiele, jednak te osiągnięcia, które mamy na swoim koncie są dla nas czymś wyjątkowym, utwierdzają nas w przekonaniu, że to, co robimy ma sens. Wszystkie wyjazdy, pokazy i turnieje to dla nas ogromna frajda i możliwość sprawdzenia się.
– Intensywne ćwiczenia, godziny spędzone na parkiecie, czy jest ktoś, kto was wspiera?
– K.R.: Przede wszystkim nasi rodzice, dziadkowie i trenerzy. Te sukcesy po części należą do nich. Dołączyliśmy do grupy, która tańczyła już kilka lat. Patrząc na nich wiedziałam, że mamy dużo do nadrobienia. Trafiliśmy jednak na wspaniałych trenerów i nie poddaliśmy się. Na początku mieliśmy wsparcie Bartka Domańskiego, który pomógł nam nadrobić zaległości w choreografii. Teraz trenują nas: pani Anna Głogowska, pan Marcin Wrzesiński i pan Adam Król. Dopingują nas cały czas i nieustannie podnoszą poprzeczkę. Ich wsparcie nie jest tylko czysto szkoleniowe. Moje sukienki zaprojektowała pani Ania, była też obecna podczas wszystkich krawieckich miar ? włożyła w nie wiele serca i własnego doświadczenia. Widać to na parkiecie. Nasze choreografie z kolei układał pan Marcin a wszyscy pracują nad naszą techniką. I to jest ta najważniejsza część! Zawsze możemy liczyć na pomoc naszych mistrzów. To pozwala nam czuć się pewnie.
– Czy jest taniec, który sprawia wam największą frajdę?
– A.G.: Wyjątkowym tańcem jest dla nas rumba. To pierwszy taniec, który przyniósł sukcesy. Po pewnym czasie zaczęliśmy się czuć dobrze w jive i sambie. Wiele jednak musimy jeszcze zrobić. Czeka nas długa wędrówka i mamy nadzieję, że będzie ona dla nas owocna.
– Jakie macie plany na przyszłość?
– K.R.: Moim największym marzeniem, choć bardzo odległym, jest pojechać na najpoważniejszy turniej na świecie – do Blackpool w Anglii. Tańczyć tam to wielki zaszczyt. W bliższej przyszłości planuję dalej trenować, by doskonalić swoje umiejętności. Chciałabym kiedyś tańczyć tak, jak moi nauczyciele, choć będzie to trudne.
– A.G.: Oczywiście osiągnąć klasę S! Dzięki wsparciu wielu osób myślę, że jest to możliwe. Rodzice i nasi wspaniali trenerzy pomagają nam w tym i za to jesteśmy im wdzięczni.
– K.R. Korzystając z okazji chcemy im gorąco podziękować. Gdyby nie oni, nie mielibyśmy szansy zaistnieć na parkiecie, nawet w klasie E. Dziękujemy, że w nas wierzą.
Emilia Chąchira