Rozpoczęły się rozgrywki o mistrzostwo III ligi mazowiecko-warszawskiej w siatkówce mężczyzn. Słabo wystartowali w nich siatkarze Junior Stolarki Wołomin, którzy w pierwszych 4 meczach odnieśli tylko 1 zwycięstwo, 3 razy przegrywając.
Początek sezonu dla zespołu seniorów wołomińskiej Junior Stolarki jest bardzo kiepski. Podopieczni trenera Mariusza Firszta, jak do tej pory, tylko raz zdołali wygrać, a w pozostałych 3 spotkaniach musieli uznać wyższość swoich przeciwników. Pokonali we własnej hali Metro Warszawa (drużyna juniorów) 3:2, a przegrali kolejno: na wyjeździe z MKS MOS Wola Warszawa 2:3 i u siebie z Żyrardowianką Żyrardów (beniaminek III ligi) 2:3 oraz z MKS MDK Warszawa 0:3. Wyniki te nie napawają optymizmem przed następnymi meczami. Wygląda raczej na to, że znów, podobnie jak w ubiegłym sezonie, będziemy świadkami miernej postawy naszej drużyny, mimo, że potencjał jej nie jest wcale mały. Skład tego zespołu bowiem stanowią w większości zawodnicy, którzy 2 lata temu doszli do finału rozgrywek o wejście do II ligi, tacy jak Kuchta, Zakrzewski, Stróżyński, Sowa, Remiszewski, Trzciński, czy Lechowicz. Dodajmy zawodnicy młodzi, rozwojowi, o nieprzeciętnym talencie. Dlaczego więc zamiast naturalnego i spodziewanego postępu, wszystko praktycznie stanęło w miejscu, a właściwie się cofnęło? Dlaczego zespół, który mógłby i powinien walczyć o awans do II ligi, a może nawet w niej już grać, przegrywa dzisiaj seryjnie mecze w III lidze, staczając się po równi pochyłej ? Dlaczego w taki sposób marnują się talenty wielu zawodników ?
Dość wnikliwie, zresztą nie od dziś, obserwuję sytuację w wołomińskiej siatkówce i mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że za taki stan rzeczy winę ponosi kierownictwo klubu Junior Stolarka. Pisałem o tym na tych łamach już w ubiegłym roku, ale od tego czasu nic się w tym względzie na lepsze nie zmieniło. Zarówno prezesowi Jarosławowi Szerszeniewskiemu, jak i zarządowi klubu nie zależy wcale na drużynie seniorów, ani na tym, żeby chociaż trochę odbudowywać nie tak dawną jeszcze potęgę siatkówki w Wołominie. Zespół seniorów cały czas traktowany jest przez nich, jak przysłowiowe piąte koło u wozu i działa bardziej na zasadzie TKKF, niż normalnej drużyny sportowej. A przecież wszędzie zespół seniorów jest wizytówką nie tylko danego klubu, ale i miasta. Niestety, w wołomińskim klubie jest inaczej. Brak jakiegokolwiek zainteresowania, brak organizacji należytych przygotowań do sezonu, nie mówiąc już o drobnym choćby zmotywowaniu zawodników, postawieniu im pewnych celów itp., wszystko to sprawia, że tracą oni coraz bardziej wiarę w sens podejmowanych wysiłków. Widzą bowiem, że te wysiłki i tak pójdą na marne, tak jak 2 lata temu. Efekty takiej sytuacji bardzo wyraźnie widać, zarówno w obecnej grze drużyny, jak i w indywidualnym rozwoju poszczególnych zawodników. Zmarnowano wielką, realną szansę osiągnięcia II ligi w oparciu o własnych wychowanków i nie zadbano o ich systematyczne postępy.
W tym miejscu chcę wyraźnie podkreślić, że nie winię za to trenera Mariusza Firszta, który w tych warunkach i tak robi, moim zdaniem, bardzo wiele. Bez niego tej drużyny, nawet w takim stanie, prawdopodobnie by już nie było i chłopaki w ogóle nie mieliby, gdzie w Wołominie grać w siatkówkę. Natomiast obecnemu kierownictwu klubu pragnę przypomnieć, że jeżeli ktoś z tych, czy innych względów nie chce lub nie może pełnić z pożytkiem i zaangażowaniem swojej funkcji, to wcale nie musi tego robić. Nie ma przecież przymusu bycia prezesem, czy zasiadania w zarządzie. Funkcje te powinni piastować ludzie, którzy rzeczywiście chcą i mogą coś sensownego w danej dziedzinie zrobić. A Wołomin – miasto o tak wspaniałych tradycjach siatkarskich, zasługuje chyba na sterników tej dyscypliny sportu z prawdziwego zdarzenia.
Zbigniew Milewski
czemu nie ma zdjęć z meczy?
nie ma zapewne fotografa
Jarosław Sz. bo tak powinno się o tym oszuście pisać to od lat chodzące nieszczęście wołomińskiej siatkówki, branie pieniędzy od sponsorów i nie rozliczanie się z nich (za czasów ekstraklasy) ciągnie się za tym panem do dziś. Tak jak branie po kilka razy tych samych składek klubowych od zawodników i „inwestowanie” ich w zakładach bukmacherskich.
To żenujące, że takie tradycje i taki?! prezesik nieudacznik.
Były zawodnik
A CO JEST UWIECZNIAĆ?