Większość sportowców w sezonie letnim jest ?na wakacjach?, co często oznacza… wzmożoną pracę na obozach kondycyjnych. Niektórzy jednak postanowili połączyć treningi z integracją klubowego środowiska. Zielonkowscy karatecy wybrali się na… spływ kajakowy!
Osiem dni, z czego pięć w kajakach. Sielanka! Z założenia rekreacyjno-integracyjny wyjazd dla zawodników Klubu Sportów Walki Kyokushin prowadzonego przez Katarzynę i Marcina Sieradzkich wymagał też jednak nieco wysiłku i wyrzeczeń.
? Od lat nie spędzaliśmy w ten sposób wolnego czasu, a wakacyjne wyjazdy kojarzyły się z odpoczynkiem, jak też pewnego rodzaju luksusem i nicnierobieniem, na które w ciągu roku szkolnego brakuje czasu ? mówi Rafał Kowalczyk, tata Pawła. Rzeczywistość była nieco inna… Spanie w namiotach, zaprawy o siódmej rano, szybkie śniadania, pakowanie ? i na wodę! Trasa Rospudą była urozmaicona, nie brakowało malowniczych i wyczerpujących odcinków po jeziorach Necko, Białym czy Serwy. Bywało też groźnie… Jak wspominają spływ ojcowie z dziećmi?
? Najgorszy moment spływu? Płynięcie podczas burzy z piorunami bez fizycznej możliwości zatrzymania się ? pierwszy dzień na wodzie wspomina Grzegorz Chojnacki. ? Ale nie zabrakło też wspaniałych momentów: wieczorne ogniska z pieczeniem kiełbasek, kąpiele w jeziorze, sauna w Małych Raczkach, walki wodne na rurze, skoki do wody na linie…
Czy warto więc co rano przełamywać zakwasy i wiosłować kolejnych kilkanaście kilometrów, marząc o chwili postoju, obiedzie, możliwości wzięcia prysznica?
? Na pewno duża ilość spędzonego wspólnie czasu umacnia relacje między dzieckiem a rodzicem. Płynąc codziennie przez kilka godzin razem w kajaku mieliśmy mnóstwo czasu na rozmowę, a rodzic na wodzie nie ma możliwości wykręcenia się od niej czy znalezienia sobie innego zajęcia. Ważnym elementem były wspólne treningi sportowe. Jako rodzice wymagamy od dzieci zaangażowania i ciągłości podejmowanych wyzwań. Pokazanie dziecku, że w stosunku do siebie również mamy podobne wymagania, jest bardzo istotne w budowaniu motywacji dziecka do dalszej pracy nad sobą ? podsumowuje Grzegorz.
? Już samo kompletowanie rzeczy potrzebnych do ?przeżycia? było wyzwaniem, a jednocześnie wstępem do przygody. Razem z synem robiliśmy listę, a później wybieraliśmy i kupowaliśmy to, co było niezbędne ? począwszy od namiotu, na chustach na głowę kończąc ? opowiada Rafał Kowalczyk. ? Pierwszy raz jechałem na wypoczynek tylko z synem i jak się okazało, czas spędzony razem przyniósł nam obu dużo radości, a jednocześnie pozwolił jeszcze lepiej się poznać i nabrać do siebie jeszcze większego zaufania. Spędzane wspólnie 24 godziny, zmęczenie, niekiedy spartańskie warunki, ale również podziwianie przyrody, dbanie o siebie nawzajem, jak też sytuacje poniekąd niebezpieczne ? choćby burza, która zastała nas w połowie trasy, były chwilami, które, mam nadzieję, mój syn zapamięta na długo. Był to dobrze spędzony czas. Jeśli w przyszłym roku będzie organizowany spływ z klubu, to na pewno się wybierzemy!
Łukasz Rygało