Skończyło mi się miejsce na półkach, książki zaczęły się pojawiać w najbardziej nieoczekiwanych miejscach w mojej zagraconej pracowni, którą pieszczotliwie nazywam ?chlewikiem?. Świadczy to tylko o jednym – mam za mało półek, bo przecież nie da się za dużo czytać!
Nie, nie zamierzam popisywać się listą lektur – zbyt dużo tomów czeka w kolejce na przeczytanie, wciąż brakuje na nie czasu. Po prostu przyjrzałem się krytycznie tej chaotycznej mieszance fantastyki, literatury faktu, kryminałów, biografii, fantasy, podręczników, klasyki literatury i stwierdziłem, że jakieś 90 procent z tych pozycji przeczytałem raz – i nie zamierzam do nich wracać. Okazało się, że mam poważny kłopot – mam w domu magazyn pełen niepotrzebnego papieru, za który zapłaciłem sporo kasy i z którym chyba nie chcę się rozstawać. Wytrzymam jakoś, ale gdzie ja pomieszczę kolejne tytuły? Miejsca już nie ma, a czytać się chce…
Wydawało się, że rozsądnym rozwiązaniem będzie biblioteka publiczna: przeczytam, oddam – i z głowy. Szkoda, że na nowości jest kolejka, rzadko też trafiałem na półce tytuł, na który miałem akurat ochotę. Odpada. Pożyczanie od znajomych? Sam nie lubię pożyczać książek innym, więc… odpada. Pozostały mi tylko e-booki. Zgroza. Przecież elektroniczna książka nie pachnie farbą drukarską! No i nie widać co czytam w parku – nie wyglądam na wykształciucha, tylko na jakiegoś zwykłego gadżeciarza!
Fakt. Ale nikt też nie wycina lasu, żeby ją wydrukować. Nie łupie mnie w krzyżu – dźwiganie ze sobą aktualnej lekturki może być czasem kłopotliwe, bo taki na przykład ?Lód? Dukaja ma pond 1000 stron! Nie przepłacam za celulozę – ebooki są tańsze. Jestem ?eko? – nie marnuję papieru. Mogę mieć książkę w pięć minut – płacę, pobieram, po chwili mogę czytać. Nawet z tym zapachem książki można sobie poradzić – do kupienia w sieci jest… zapach książki w sprayu. A co do szpanowania w parku – kupię sobie okulary ?zerówki? w rogowej oprawie.
Ebooki są fajne, naprawdę. W ciągu ostatniego roku znakomitą większość książek przeczytałem w wersji elektronicznej. Polecam. Tak naprawdę to… polecałem do zeszłego tygodnia, kiedy to w środku nocy wypuszczałem psa na dwór i nadepnąłem na czytnik.
Na książkach nie robiło to większego wrażenia.
Łukasz Rygało