Senator Misiak spadł z platformy. Zaszkodziły mu standardy premiera Tuska. Pośliznął się na nich… Ciekawa rzecz z tymi standardami… Gdzie one są zapisane, jak można je poznać, kogo obowiązują, kogo nie, kiedy je się stosuje, i gdzie się można odwołać w wypadku wątpliwości.
Dotychczas wmawiano nam, że żyje my w państwie prawa. Teraz okazuje się, że w sferach rządowych prawo liczy się mniej, liczą się standardy. One są raczej moralne, czy obyczajowe, bardziej etyczne, czy estetyczne, towarzyskie lub rodzinne? Dokładnie nie wiadomo. W każdym razie standardy premiera Tuska różnią się od standardów wicepremiera Pawlaka, co nam premier dumnie oświadczył na konferencji. Pobrzmiewał w tej wypowiedzi ton osobistej wyższości i politowania dla koalicyjnego partnera. W podtekście czaiła się skarga – widzicie z kim ja muszę pracować… Jak mawiał Lech Wałęsa: ?nie chcem ale muszem”. Mus to mus. Ponieważ nic lepszego niż obecna koalicja nie może Polski spotkać, warto dla niej poświęcić swoje standardy, twierdzi premier.
Jeżeli o mnie chodzi, wolałbym aby władza trzymała się prawa, a nie rozciągliwych, niejednoznacznych norm moralnych. Co dla jednych jest siódmym przykazaniem, dla innych jest pustym dźwiękiem. Karać należy tych co łamią prawo, a zostawić w spokoju tych, wobec których istnieją zastrzeżenia wyłącznie pozaprawne. Niezależnie czy są z platformy, czy z remizy. W wypadku byłego platformersa Misiaka zachodzi podejrzenie, że narobiono dużo szumu wokół mgławicowych standardów, po to właśnie by wyjaśnieniem jego biznesowych sukcesów nie zajęła się prokuratura. Postawiona została zasłona dymna. Wyrzucony, spostponowany Misiak nie będzie już prowokował pytań opozycji, czy nie mamy do czynienia z powtórką afery Rywina. Tam też chodziło o pisanie ustawy pod konkretne zamówienie. Wystarczyło dopisać dwa słówka ?lub czasopisma” by ustawa zmieniła sens.
Specustawa stoczniowa, przy okazji której chce się wzbogacić senator Misiak to przypadek szczególny. Dotyczy w gruncie rzeczy likwidacji przemysłu stoczniowego, a w konsekwencji dramatu dziesiątków tysięcy pracowników. Na to nieszczęście, na tę krzywdę rzucają się właśnie sępy w rodzaju Misiaka, by wyrwać swój kawałek kasy. Od dawna wiadomo, że najłatwiej robi się pieniądze na ludzkiej krzywdzie. To standard ponadczasowy, ponadnarodowy, ponadustrojowy, niestety, niestety…
Jan Pietrzak