W Wołominie jestem tyko nocą. W świetle dnia zobaczę to miasto dopiero wiosną. Może to i dobrze, bo już będą zasypane dziury na ulicach po zimowych robotach wodno – kanalizacyjnych. Dziura i noc to nieszczęście! Kilka dni temu przekonała się o tym pewna pani, która próbowała wjechać samochodem na budowany parking przy Przechodniej. Nie świeci tam lampa, więc nie widząc, zjechała z chodnika prosto w dziurę. Samochód zawiesił się na podłodze. Potrzebna była pomoc drogowa. A wystarczyła by zwykła taśma, czy deska, zagradzająca wjazd!
Z chwilą zmiany rządu skończył się okres ochronny dla osób którym SB założyła teczki, zbierała o nich informacje i notowała przeprowadzane z nimi rozmowy a także dla osób jawnie współpracujących z komunistami. Tak! Tak! Wbrew temu co mówiono, nigdy tak dobrze tym osobom nie było jak za rządów Prawa i Sprawiedliwości, Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin. Wystarczyło, by należeli do rządzącej partii i głośno krzyczeli: ?łapaj złodzieja!?. Gra szła o teczki i o to ?coś? co w tych teczkach zgromadzono przez lata. Do końca trwania rządu Jarosława Kaczyńskiego nie została opublikowana zawartość esbeckich teczek osób sprawujących władzę. Taki obowiązek ciąży bowiem na IPN, by w Biuletynie Informacji Publicznej publikował materiały zgromadzone w teczkach osób sprawujących funkcje publiczne do szczebla wojewódzkiego włącznie. Szacuje się, że około 300 osób uniknęło w ten sposób wyjawienia prawdy.
Wreszcie wszczęte zostało śledztwo mające wyjaśnić czy prawa ręka ministra Ziobro, wiceminister Andrzej Kryże nie popełnił w 1980 roku zbrodni komunistycznej wymierzając kary organizatorom manifestacji w dniu 11 listopada 1979 roku. Ale to nie jedyny przykład zatrudnienia przez PiS byłego komunistycznego funkcjonariusza. Wciąż czeka na wyjaśnienie sprawa Konrada Kornatowskiego pisowskiego komendanta Głównego Policji podejrzanego o zatuszowanie zabójstwa na posterunku policji w Gdyni w okresie stanu wojennego. O nim to powiedział Jan M. Rokita: ?Wyjątkowo nikczemny prokurator został szefem policji?. A to dopiero początek, mam nadzieję, odsłaniania prawdy o ostatnich dwóch latach.
Przez parę miesięcy segregowałem śmieci. Zebrałem kilka worków plastikowych butelek po wodzie i napojach. Zadzwoniłem do firmy ?Impeaf? zabierającej moje śmieci by odebrali ode mnie również plastik. Okazało się, że w Wołominie tę usługę wykonuje tylko MZO, który ma podpisaną z urzędem miasta stosowną umowę i za co dostaje pieniądze. Zadzwoniłem więc do MZO. Bardzo grzecznie powiedziano mi w jakim dniu po mojej ulicy będzie jechał samochód zabierający plastik. Powstał jednak mały problem, bo butelki są spakowane w moje worki a nie MZO co oznacza, że pracownik zbierający wystawione śmieci może je pominąć. Najlepiej więc będzie jak tego dopilnuję osobiście. Wziąłem dzień urlopu i stanąłem przed furtką. W tym dniu było zimno, więc parę razy musiałem ?skoczyć na stronę?. Zapewne wtedy przemknął koło mojego domu samochód MZO. Tym to sposobem odpocząłem sobie na świeżym powietrzu a tylko w mojej komórce zalega wciąż góra butelek. Nie jestem nawet zły, przecież wystarczyło by zapisać mój adres i dać kierowcy kartkę, by się zatrzymał przed moją posesją. Jest to tak proste, że aż się nie chce wierzyć, że tego się nie praktykuje w MZO.
I tu chyba leży wytłumaczenie, chociaż częściowe, wyborczego zwycięstwa PiS w Wołominie.