Kiedy już siedziałam w domu przed komputerem i emocje opadły, to sobie pomyślałam ? co ja tam właściwie robiłam?… Przecież to jest totalnie idiotyczne, jak się faceci okładają po głowach pięściami…
Prawie cały dzień spędziłam na XIV Grand Prix Polski w Walce Wręcz i Grapplingu, czyli zawodach w sportach walki w formule light contact, a wieczorem na zawodach w MMA rozgrywanych w oktagonie, czyli ośmiobocznej klatce. Turniej były w sumie lajtowy, to zaś, co działo się wieczorem, to były walki rzeczywiście emocjonujące, choć i tak krew się mniej lała, niż się spodziewałam… Szczególnie, że bicia po głowie było sporo.
Kibicowałam zawodnikom z klubu Torstar Naczaj Team z Kobyłki, który głównie reprezentowali Czeczeńcy ? i mnie nie zawiedli! Zrobili na mnie duże wrażenie swoją siłą, sprawnością fizyczną, emanującym z nich opanowaniem, a także wyraźną, niechełpliwą, spokojną pewnością siebie. Patrzyłam, jak przy dudnieniu muzyki, brawach i gwizdach publiczności okrążają klatkę przed walką, i myślałam sobie ? tak właśnie się porusza silny mężczyzna, który jest na tyle silny i sprawny, że nie musi nawet tego pokazywać. Jak spokojny tygrys, który nie pokazuje swoich możliwości bez istotnej przyczyny…
Wracając do zawodów przedpołudniowych ? był to light contact MMA, czyli mieszane sztuki walki w lekkim kontakcie ? uderzenia powyżej pasa, walka w parterze z przytrzymaniami. Zabronione: uderzenia z przytrzymaniem, uderzenia w parterze, nokautowanie i dźwignie skrętowe. Były to elementy jujitsu, karate, zapasów, boksu i judo. Stwierdziłam, że można pooglądać, szczególnie, że całkiem efektownie wyglądają kopnięcia i obalenia, a do tego nie jest to formuła drastyczna, raz tylko chyba zawodnikowi poszła krew z nosa.
To, co było wieczorem, to było już zupełnie co innego… W oktagonie rozegrano w sumie 10 walk, z czego jedną bokserską i dwie karate kyokushinkai. Pozostałe siedem to walki MMA w pełnym kontakcie, co oznaczało między innymi dozwolone uderzenia w parterze. A mówiąc obrazowo, oznaczało to, że unieruchomiony i przygnieciony na ziemi przeciwnik był po prostu okładany pięściami po głowie i twarzy. Wyglądało to hardcorowo…
Zawodnicy wykazali się niesamowitą siłą fizyczną i wolą walki, więc każdy pojedynek MMA był równie emocjonujący. Każdy zawodnik wchodził na salę oddzielnie przy dźwiękach swojej muzyki, klatka była zamykana na klucz na czas walki, a podczas zmagań emocje podrywały ludzi z krzeseł na trybunach ? dlatego prawie po każdej takiej walce organizatorzy zawodów ogłaszali przerwę na ochłodzenie i uspokojenie nastrojów.
Emocje wyciszyły między innymi dwa pojedynki karate, które również odbyły się w klatce, ale wydały się lekkim poklepywaniem stopami po ramionach i wywołały początkowo jęk zawodu ze strony publiczności. Aha! ? pomyślałam ? tłum domaga się krwi!
W końcu to tylko inna skala igrzysk gladiatorów… W przerwach mogliśmy również obejrzeć pokaz dzieci trenujących karate oraz pokaz aikido.
Mimo tych chwil uspokojenia kolejne walki tylko zwiększały temperaturę w hali. Na zakończenie imprezy z głośników popłynęła muzyka na nutę naszych przyjaciół ze Wschodu, a kibice i zawodnicy TNT odtańczyli taniec zwycięstwa, a mieli z czego się cieszyć ? gospodarze wygrali kilka konkurencji turniejowych i wszystkie wieczorne pojedynki w klatce!
Tekst: ame-to-umi.blogspot.com