Jak dorwałem się do władzy

Czas na życzenia noworoczne. Życzenia przeważnie pochodzą od kogoś ale można też samemu czegoś sobie życzyć. To wcale nie jest takie głupie – jakby się wydawało – skoro miłość własna jest miarą miłości okazywaną innym.
Można – myślę, że chyba tak – wykonać tzw. wariant mieszany czyli zmieszać wszystkie życzenia razem, nie rozdzielając na poszczególnych adresatów i skierować je do wszystkich, a tylko tzw. „pobożne życzenia”, zgodnie z właściwościami, do władz. I tu problem!
Wszak wiadome jest pochodzenie i rozdział każdej władzy, o czym ci, którzy aktualnie do władzy nie należą zdają się zapominać, a co może im zostać poczytane jako poważne uchybienie. Już każdemu gimnazjaliście wiadomo, że władza dzieli się na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Jak to zrobić, by zadowolić każdą z nich a żadnej nie wyróżnić? Wiadomo, władza to władza!
Ale jest i czwarta władza. To są media. I tu zaczyna być ciekawie. Ta skromna gazeta, do której piszę, do mediów też należy, chociaż znam przypadki kiedy słowo „media” odebrane zostało jako obelżywe. Pochylając się ze współczuciem nad tą ostatnią myślą, poprowadźmy dalej nasze rozważania. Uwaga, teraz ogłaszam aksjomat! Skoro media są władzą – to wniosek jest prosty – ta gazeta, Życie Powiatu Wołomińskiego, władzą jest, a ja, z racji do niej pisania, też należę do władzy(!). Koniec aksjomatu.
Tak na marginesie, ów czwór podział władzy zastąpił trójpodział z tej oto prostej przyczyny, że sto procent podzielić na trzy, bez reszty, się nie da. Będzie trzydzieści i trzy koma trzy, trzy, trzy … i tak do nieskończoności. I choćby opasać całą galaktykę tym pasemkiem trójek po przecinku, zawsze jakaś reszta zostanie. A ponieważ cała władza to sto procent, więc ta reszta komuś się dostanie i nie będzie równo. Ktoś zostanie uprzywilejowany, ktoś straci. Można by potraktować to jako tzw. „resztę przechodnią”, ale sama procedura ustalania zasad „przechodniości” kryje niebezpieczeństwo stronniczości. A dzielenie przez cztery, proszę, jest dwadzieścia pięć i koniec. Żadnych tam reszt, ułamków niewymiernych. Zero problemów!
To jest właśnie pierwsze odkrycie jakiego dokonałem w Nowym Roku. Zastanawiam się dlaczego teraz, dlaczego tak późno? Piszę do tej gazety od ponad roku, czyli tyle czasu – zupełnie nieświadomie, nic o tym nie wiedząc, ani nie przeczuwając – należę do władzy! Gdyby nie Nowy Rok i gdyby nie konieczność napisania tego tekstu, nigdy bym tego nie odkrył.
Rok 2005, to będzie rok bardzo wyborczy. Kandydaci będą się wić i pląsać by uzyskać przychylność elektoratu, czyli zabiegać o to, żeby to ich do władzy wybrano. Ja mam ten komfort, że będąc władzą (jak już wyżej, z absolutną pewnością dowiedziono) wcale się żadnymi wyborami nie muszę przejmować, najwyżej Naczelny czegoś tam nie wydrukuje a i tak władzą być nie przestanę! O!
Czego tu i komu zatem życzyć należałoby w pierwszym rzędzie?
– Władzy ustawodawczej, by nie miała takiego jak ja komfortu, nigdy, przenigdy!
– Władzy wykonawczej, by wykonywała to co wykonywać powinna.
– Władzy sądowniczej, by jej sądy nie wymagały dalszych sądów.
Mieszkańcom naszego powiatu, są mi przecież najbliżsi, by cokolwiek poprawiło się w ich życiu, by było więcej pracy i abyśmy bez trwogi mogli patrzeć w przyszłość. Wszystkim mieszkańcom Kraju, by czuli się jak w domu Matki a nie w rodzinie zastępczej.

Jerzy F. Kielak

 

3 przemyślenia nt. „Jak dorwałem się do władzy

  1. Gratuluję panu JFK , że po czterech nieudanych dla siebie kampaniach samorządowych znalazł on nareszcie skuteczny sposób na „należenie do władzy”. Inni niedoszli samorządowcy powinni brać z niego przykład.

  2. Gratuluję panu JFK , że po czterech nieudanych dla siebie kampaniach samorządowych znalazł on nareszcie skuteczny sposób na „należenie do władzy”. Inni niedoszli samorządowcy powinni brać z niego przykład.

Możliwość komentowania jest wyłączona.