?Krzyś miał roczek, gdy trafił do domu małego dziecka w Łodzi. Uchodził za dziecko trudne i nadpobudliwe. Dlatego opiekunki dla jego bezpieczeństwa zaczęły mu zakładać szelki i przypinać do łóżeczka. 11 sierpnia 2003 roku Krzyś, po kąpieli, został przypięty przez opiekunkę Beatę K. szelkami do łóżka. Krzyś jednak nie zasnął. Wiercił się na łóżeczku i zaplątał w szelki tak nieszczęśliwie, że zawisł na nich i zaczął się dusić. Gdy do sali weszły opiekunki, chłopiec był już nieprzytomny.
Reanimacja nic jednak nie dała, chłopiec zmarł dwa dni później w szpitalu.” Kobieta, która została oskarżona o nieumyślne spowodowanie śmierci chłopca, wyrokiem polskiego sądu została skazana na 100 złotych (sto) grzywny! (Informacja za: serwis.gazeta.pl) To było w Łodzi a to, w Nowym Dworze Mazowieckim, tuż obok nas.
?Ktoś usłyszał krzyki dziecka i zadzwonił na policję. Funkcjonariusze przyjechali, sporządzili notatkę, upomnieli ojca i pojechali. Po pięciu dniach sędzia Elżbieta Lutomierska-Rusek zdecydowała, że dzieci natychmiast należy odseparować od rodziców.” Trafiły do rodziny zastępczej, do pani Barbary Muchy.
Zrobiona, na życzenie tej Pani, obdukcja dzieci nie wykazała jakichkolwiek śladów bicia. Oto co powiedziała Gazecie: ?Te dzieci nie miały do czynienia z przemocą i jako matka i pielęgniarka mówię to z pełną odpowiedzialnością. Są zadbane, dobrze ubrane, przywiązane do rodziców. To dzieci z normalnego domu.”
A na to Pani sędzia: ?Izolacja jest najlepsza!”
Ktoś mi kiedyś napisał, że mówiąc krytycznie o polskim sądownictwie ślizgam się po bandzie. Czyżby? Dzisiaj jest już normą, że media informują o szokujących rozstrzygnięciach sądowych i je komentują. Nie jest to podważanie autorytetu i niezależności sądów a jawność. Tylko tyle, ale dla moich oponentów, aż tyle. Trudno się im zresztą aż tak mocno dziwić. Nie od dzisiaj wiadomo, że o pewnych wołomińskich sprawach, czy osobach, często się pisze i mówi a o innych, nie.
Poprawność polityczna? Sądzę, że to raczej bolszewicka szkoła pisania historii. Bolszewicy dobrze wiedzieli, że tylko zapisane i zarejestrowane fakty pozostaną w archiwach. Tworzyli więc tylko to, co było dla nich wygodne. Taka wybiórcza twórczość o wybranych!
Dobrą ilustracją do tej myśli jest informacja prasowa o czterech wołomińskich radnych, którzy ?po raz drugi” przeznaczyli swoje diety na dobroczynny cel. Tak się tym wyrzeczeniem panowie radni przejęli, że udzielili wywiadu. ?Skoro jako radni dostajemy jakieś pieniądze, to chcemy się nimi podzielić. Przecież tutaj mieszkamy, więc poczuwamy się do współodpowiedzialności także za najmłodszych.” Znalazły się też w tej wypowiedzi i Kościół i Pan Bóg i wszyscy święci.
Zabrakło tylko skromności. Bo czym tu się było chwalić? Przecież kolega tej zacnej czwórki, radny Andrzej Żelezik, obecnie przewodniczący wołomińskiej rady miejskiej, nieprzerwanie, od osiemnastu lat, przekazuje swoją dietę na ociemniałe dzieci w Laskach. Już było dwieście dwadzieścia dwie wpłaty na ten Instytut! A tu Panowie zrobili dopiero drugą zrzutkę ze swoich diet, ale wywołali rwetes w mediach jakby już nieba biednym dzieciom przychylili. A to dopiero początek, pierwszy krok ku czemuś dobremu. Na trwałe miejsce w historii przyjdzie jeszcze czas!
Edward M. Urbanowski
„Bolszewicka szkoła pisania” – Pan redaktor pewnie ją ukończył sądząc ze stylu i sposobu pisania w jedynie sobie wygodny sposób. To jedna sprawa , a po drugie to ja szanuję Pana Żelezika ale pan Go poniewiera wypisując bajki. Słaszałam już podczas ostatniej kampani wyborczej że Pan Andrzej oddawał wszystkie swoje diety potrzebującym , tyle że w ostatniej kadencji Pan Żelezik zrezygnował i nie był radnym a pracownikiem urzędu zapewne z przyczyn ekonomicznych, więc diet nie mógł oddawać , ponieważ ich nie miał. Ciekawa jestem gdzie pan sprawdzał te 222 wpłaty. Krucho u Pana redaktora z matematyką. Panie redaktorze włazisz pan niektórym ludziom po palcu do d…… i wten sposób ich zniesławiasz.