Barbara Śliwińska, mieszkająca w Kobyłce, sama o sobie mówi, że jej domeną są obrazy, nie słowa. Potrafi jednak za pomocą farb ? w postaci barwnych i dopracowanych ilustracji ? przenieść na papier to, co pisarze fantasy opisali słowami na kartach swoich powieści. ? Jak zaczęła się Twoja przygoda z malowaniem i czy to właśnie Tolkien był Twoją pierwszą inspiracją?
? Malowałam, odkąd pamiętam, tzn. chyba od momentu, gdy umiałam trzymać kredkę czy pędzel w ręku… Z fantasy zetknęłam się dzięki literaturze Ursuli K. Le Guin, gdy miałam 12-13 lat. Zapadła mi mocno w pamięć ? symbolika przedstawionych światów, miejsc etc. oraz to, że prawdziwe przemiany dokonują się nie poprzez walkę z zewnętrznymi trudnościami, ale we wnętrzu człowieka.
Z Tolkienem zaczęło się kilka lat później. Czytałam jego dzieła w nietypowej kolejności: pierwszy ?Silmarillion?, drugi ?Władca Pierścieni?, trzeci ?Hobbit?…
? Stworzyłaś cały cykl ilustracji do ?Hobbita?.
? Tak, trwało to chyba z 10 lat, przerywane było różnymi przypadkami losowymi, jak parę przeprowadzek, nagłe nawały pracy itp. Do malowania ilustracji z ?Hobbita? wzięłam się zaraz po jego pierwszym przeczytaniu, choć właściwą serię zaczęłam parę lat później. A wyjątkowość tej książki polega na szczególnej plastyczności opisów, które mocno podziałały na moją wyobraźnię, tak że nie umiałam nie złapać za ołówek. Wiem, że to w zasadzie baśń dla dzieci, ale opisy dzikich i tajemniczych krain, nieznanych stworów, szlachetnych lub okrutnych postaci, nagłych zwrotów akcji… to naprawdę działa na wyobraźnię.
? Czy te przemiany, o których wspomniałaś na początku, że dokonują się nie poprzez walkę, ale we wnętrzu człowieka, są widoczne w Twoich pracach?
? Prawdziwe wewnętrzne przemiany często są powodowane zewnętrznymi impulsami. Dokonują się we wnętrzu człowieka, zaś przejawiają się w jego postępowaniu. Zatem przemiana to taki krąg: od otoczenia do mnie, ode mnie do świata. Sądzę, że widać to też w moich pracach, wystarczy przyjrzeć się niektórym sprzed lat. Kiedyś były one dużo bardziej drobiazgowe, aż do przesady. Potem szukałam dużych, czystych przestrzeni. Od paru lat staram się znaleźć zrównoważenie kształtów i barw. To jest trudne (w końcu obraz to po prostu zgromadzenie w jednym miejscu różnych kształtów i barw za pomocą pędzla), połączyć wszystkie elementy tak, by oddać to, co ?twórca ma na myśli?, i jeszcze w dodatku wyrazić to tak, by widz to samo odczytał. Sądzę, że wciąż się tego uczę i będę się uczyć do końca dni swoich.
? Wydaje mi się, że rozpoznaję na niektórych z Twoich obrazów motyw yin-yang.
? To są właśnie obrazy symbole. A yin-yang jest dla mnie wizualnym ideałem. Nie znam równie prostego, a zarazem wymownego obrazu zawierającego w sobie właściwie wszystko: kontrasty, równowagę, harmonię, współdziałanie kształtów i barw. Malując obrazy symbole, staram się, by oglądając je, miało się poczucie harmonii, spokoju i dopełnienia.
? Gdzie można zobaczyć Twoje prace, czy je gdzieś wystawiałaś?
? Miałam dwie indywidualne wystawy: w 1994 r. w Kudowie-Zdroju oraz w 2000 r. w Starachowicach. Ponadto uczestniczyłam w wystawach zbiorowych organizowanych przy ogólnopolskich konwentach fanów fantastyki (w Warszawie, Trójmieście i Elblągu) oraz przy konwentach fanów Tolkiena ?Tolkfolk? w Bielawie (cyklicznie co roku, jako wystawy poplenerowe i konkursowe, w latach 1999-2003). Między innymi, w latach 90., ilustrowałam opowiadania do czasopisma ?Fenix?. Jeśli ktoś chciałby obejrzeć część moich obrazków, zapraszam do galerii na stronie http://liveart.obywateleuropy.eu/Obrazy.html oraz na międzynarodowej stronie Deviantart o tematyce artystycznej http://vilva73.deviantart.com/gallery/
Rozmawiała
Janina Stasiszyn