W trzech ostatnich meczach sezonu 2011\2012 Dolcan Ząbki zdobył trzy punkty i utrzymał się
w I lidze na kolejny sezon. Maciej Tataj trafił po raz 14. w sezonie w meczu z Termalicą Nieciecza. Jednak dwa z trzech meczów podopieczni Roberta Podolińskiego przegrali.
Mecz z Termalicą Nieciecza zapowiadał się niezwykle ciekawie. Miał też swoją historię. Dokładnie rok temu piłkarze z Ząbek wygrywając z tym zespołem u siebie 5:1, zapewnili sobie utrzymanie. W tym sezonie zespół z Niecieczy grał o awans do ekstraklasy, a Dolcan nadal musiał bić się o utrzymanie. Pierwszą połowę lepiej zaczęli goście. W piątej minucie po strzale Karola Piątka musiał interweniować Rafał Leszczyński. Dalsza część meczu to gra w środku pola. Oba zespoły bały się podjąć ryzyko, w końcu oba grały o coś. W pierwszej odsłonie tego spotkania jedynie Andrzej Rybski stworzył groźną sytuację. Druga połowa była o wiele ciekawsza. Dużo lepiej grali gospodarze, co zaowocowało kilkoma niezłymi sytuacjami, lecz nie przyniosło bramek. Bardzo dobrze bronił Sebastian Nowak, bramkarz przyjezdnych. W 75. minucie w pole karne wpadł Świerblewski, a Lipecki zatrzymał go niezgodnie z przepisami i arbiter wskazał na wapno.
Do jedenastki podszedł Tataj, kapitan gospodarzy w tym meczu. Jego strzał z 11 metrów obronił bramkarz gości, ale przy dobitce był bezradny i Maciej Tataj trafił po raz 14. w sezonie. Po bramce goście szukali wyrównania, a miejscowi czekali na kontry. Po jednej z nich Marcin Stańczyk, który pojawił się na boisku w drugiej części spotkania, mógł trafić do siatki rywala, ale przestrzelił. W 90. minucie ten sam zawodnik przejął piłkę przed polem karnym po niezdecydowaniu defensorów Termalici, wyszedł sam na sam i… minimalnie przestrzelił. Gracze trenera Radolskiego nie potrafili wbić piłki w pole karne, a ich wrzutki zatrzymywały się na głowach obrońców Dolcanu. ? Wygrał zespół, który zostawił na boisku więcej serca ? mówił po meczu trener gości Dusan Radolsky.
Następnym rywalem graczy trenera Podolińskiego była Olimpia Elbląg, zespół, który jako pierwszy spadł z I ligi. Był to ostatni wyjazd Dolcanu w tym sezonie. W piątej minucie błąd Leszczyńskiego wykorzystał Tomasz Chałas, były gracz Dolcanu. Kwadrans później ten sam zawodnik wykorzystał rzut karny. W 26. minucie goście zdobyli bramkę kontaktową. Z rzutu wolnego strzelił Bartosz Osoliński. Był to pierwszy gol tego zawodnika w barwach klubu z Ząbek. Po tej bramce Dolcan dominował, gospodarze czekali na kontry. Z przewagi gości nic nie wynikało. W 75. minucie Leszczyński musiał wyjmować piłkę z siatki po raz trzeci. Kolejny raz strzelił Chałas. Okazał się katem swojego byłego klubu… W doliczonym czasie wynik spotkania na 4:1 z karnego ustalił Matwijów.
Pomimo porażki, dzięki dobrym wynikom pozostałych spotkań, gracze z Ząbek zapewnili sobie utrzymanie. Mecz z Olimpią Grudziądz był więc o pietruszkę, oraz 11. miejsce w tabeli. Początek zdecydowanie dla gości. W 10. minucie kapitalnym strzałem z wolnego popisał się Grischok. Gracze trenera Kaczmarka nie spoczęli na laurach. Grali dobrze i w ataku, i w obronie. Dolcan nie potrafił stworzyć składnej akcji w pierwszych minutach. W 22. minucie po rożnym najsprytniejszy był Hubert Kościukiewicz i na tablicy było 2:0. Dopiero po stracie drugiej bramki gospodarze grali lepiej. Jednak groźnie było dopiero po zmianie stron. Zaraz po przerwie gola kontaktowego mógł zdobyć Chwastek, ale przegrał pojedynek oko w oko z bramkarzem gości. W 49. minucie po dobrej akcji w poprzeczkę trafił Michał Pulkowski. Niewykorzystane sytuacje się mszczą, co potwierdziło się trzy minuty później. Po szybkiej kontrze piłkę w bramce umieścił Grischok, zdobywając swojego drugiego gola w tym meczu. Pomimo straty bramki nr 3 Dolcan się nie poddał. Walczył choćby o honorową bramkę na koniec sezonu. Swoje szansę mięli Stańczyk, Chwastek i Zapaśnik. Jednak tego dnia bramka Olimpii była jak zaczarowana. Pomimo wysokiej porażki postawa graczy z Ząbek była zdecydowanie na plus.
? Gramy dobrze, kiedy mamy nóż na gardle ? mówił po ostatnim meczu w sezonie 2011\2012 trener Dolcanu Ząbki Robert Podoliński. Te słowa określają cały sezon ząbkowian na zapleczu ekstraklasy.
Przemysław Kur