Edward M.Urbanowski
Muszę
się pochwalić. Kilka dni temu otrzymałem w prezencie kosę, starą ze
spróchniałym kosiskiem. Do koszenia się nie nadawała, bo
należało wymienić zużyte elementy. Ale kiedy już wszystko zrobiłem,
to mogłem przystąpić do nauki koszenia trawy w ogródku.
Okazało się, że jest to wspaniały relaks. Co prawda, trawa przeze
mnie skoszona nie była tak równa jak spod kosiarki, ale
osiągnięta satysfakcja z nadwyżką zrównoważyła tę różnicę.
Moment przystąpienia Polski do UE, dla
wielu rozpalonych wiosennym słońcem głów, stał się okazją do
przedziwnych reakcji. W Strzelcach Opolskich starosta zarządził
zdjęcie godła polskiego z gmachu starostwa a w to miejsce umieścił
polsko – niemieckie napisy informujące o tym „historycznym”
momencie. W kraju wielu wójtów i burmistrzów już
samozwańczo poczuło się przedstawicielami UE na terenie swoich gmin i
poustawiali w gabinetach niebieskie flagi ze złotymi gwiazdami. Z
podobną sytuacją mogliśmy i my mieć problem w wołomińskim starostwie.
Tylko dzięki zdecydowanej postawie przewodniczącego rady powiatu
uniknęliśmy kompromitacji. Ale co tu dziwić się kilku młodym radnym
powiatowym, że chcieli pod unijną flagą obradować skoro wiele
poważnych osób, a i niektóre lokalne media, nie
dostrzegło w tym fakcie nic niestosownego. Niebożęta do dziś nie mogą
pojąć, że co innego oznaczają flagi umieszczone na masztach przed
budynkami (powitanie), a co innego w gabinetach i na salach obrad
(rządzenie w imieniu kogoś, czegoś). Myślę, że ten protokolarny
dylemat z czasem zostanie zrozumiany i przez tych, dla których
Zofia była Zoją a demokracji uczyli się na konstytucji „CCCP”
z 1935 roku.
Ale powróćmy do prozy życia.
Piękna majowa pogoda sprawiła, że kilku moich znajomych wybrało się z
rodzinami na przejażdżki samochodowe po okolicy. Jeden z nich,
Andrzej, mieszkaniec Jadowa, zapragnął zobaczyć miasto powiatowe
Wołomin. Pojechał drogą przez Tłuszcz. Jaka jest to droga – wiemy.
Dziury, łaty, fatalne pobocze. Ale nie to jest tu najważniejsze.
Zaskoczyła mnie reakcja tego człowieka. On poczuł się, po prostu,
poniżony. Mieszkaniec powiatu drugiej kategorii – to jego słowa – na
którego nie warto łożyć pieniędzy.
Po kilku dniach przyznałem rację
Andrzejowi. Dowiedziałem się, że ważne w naszej społeczności osoby
podjęły „konspiracyjne” działania zmierzające do
spowolnienia tempa modernizacji drogi wojewódzkiej nr 634.
Między innymi, torpedowany jest pomysł poprowadzenia trasy przez
planowane rondo w Lipinach do Duczek. Komuś bardzo zależy, by
pomysłodawca rozbudowy trasy przed nowymi wyborami samorządowymi nie
osiągnął sukcesu. A że na tym tracą mieszkańcy, to w kategoriach gry
politycznej nie ma to większego znaczenia. Przeciwnik musi przegrać
wybory!
Przyznaję, przerażająca to konstatacja,
zwłaszcza dla osób biorących – bez oczekiwania na osobiste
korzyści – aktywny udział w życiu społecznym regionu. Destrukcyjne
postępowanie pewnych działaczy i polityków powinno być
publicznie napiętnowane. To oczywiste, ale proszę mi przytoczyć
chociaż jeden tekst z lokalnych mediów dotyczący tego
problemu. Winnym zaniedbań jest wyłącznie aktualnie urzędujący wójt,
czy burmistrz, a nigdy jego poprzednik czy miniona, siermiężna epoka.
Sprawdziłem. Kosę, nawet starą, można
postawić na sztorc.