W półfinale mistrzostw Europy spotkały się drużyny Hiszpanii i Rosji. Był to piękny mecz, a do tego z morałem. Rosjanie po zwycięstwie nad Holandią okrzyknięci zostali odkryciem tych mistrzostw i już nie czekając na kolejne spotkania zaczęli mówić o podboju Europy.
Nie byli w tym odosobnieni, bo słuchając i czytając polskich ekspertów od piłki nożnej odniosłem podobne wrażenie jak po lekturze wiersza Władysława Broniewskiego: Magnitogorsk albo Rozmowa z Janem. Eksperci, jak i tytułowy Jan, nie wyobrażali sobie bowiem, by Rosja mogła przegrać. A jednak! Przyznaję, śmieszna to konstrukcja myślowa, ale jest faktem, że długo na polskich stronach internetowych nie było najmniejszej wzmianki o tym spotkaniu.
Dopiero po upływie doby, eksperci – okazało się, że fani rosyjskiej drużyny – odzyskali głos i w Internecie pojawiły się pierwsze wyważone komentarze.
Musiało dużo się zmienić w kraju, by na światło dzienne mogły wyjść niecne praktyki prominentnych przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości. O jednej takiej brzydkiej sprawie opowiedział, były już prezes Trybunału Konstytucyjnego, profesor Jerzy Stępień.
W ubiegłym roku Trybunał badał zgodność ustawy lustracyjnej z konstytucją. Była to najgłośniejsza rozprawa Trybunału w ostatnich latach, nic więc dziwnego, że wzbudziła szerokie zainteresowanie.
Sejm przed Trybunałem reprezentował poseł PiS Arkadiusz Mularczyk, i to właśnie on stał się bohaterem tej sławnej rozprawy. W trakcie posiedzenia Pan poseł złożył bowiem wniosek o wyłączenie ze składu Trybunału dwu sędziów ponieważ, jak oświadczył, znalazł w archiwum IPN materiały ich obciążające.
Prezes Jerzy Stępień nie mając czasu na sprawdzenie wiarygodności złożonego oświadczenia, zmienił skład zespołu sędziowskiego. Już po rozprawie, okazało się jednak, że było to zwykłe pomówienie sędziów, a że oszczerca był z PiS-u, więc uszło mu to na sucho. W tym roku wyszło jeszcze na jaw, że poseł Arkadiusz Mularczyk nie tylko rozminął się z prawdą, ale że jeszcze nie miał w ręku oryginalnych dokumentów z IPN. Na teczkach obu sędziów nie znaleziono bowiem adnotacji, że zostały mu udostępnione.
Profesor Jerzy Stępień skierował więc pytanie do prezesa IPN: Czy poseł PiS rzeczywiście był w archiwum Instytutu? I tu kolejna niespodzianka. Prezes IPN nie pamiętał już tak głośnej wizyty posła Mularczyka u siebie i dlatego zlecił swojemu biuru prawnemu udzielenie odpowiedzi. Prawnicy Instytutu, budząc ogólne przerażenie, stwierdzili, że rzeczywiście poseł nie miał w ręku oryginalnych dokumentów a czytał jedynie pokątnie wykonaną kopię, którą szybko zniszczono!
Tym sposobem dowiedzieliśmy się, czym dla Prawa i Sprawiedliwości był Trybunał Konstytucyjny, Sejm i obowiązujące nas wszystkich prawo. Mówiąc krótko: było to naigrawanie się z prawa i sprawiedliwości. Trudno się więc dziwić, że jeszcze tak wielu mile wspomina wielkie piece na Uralu i tęskni za rządem Jarosława Kaczyńskiego.
A w Wołominie 100 rodzin czeka na otrzymanie za darmo nowego mieszkania. Nie mieszkania jako takiego, ale w nowo wybudowanym budynku komunalnym. Nie dziwię się tym ludziom, bo każdy chciałby za darmo dostać mieszkanie. Dziwię się natomiast wołomińskiemu SLD, że głosząc tak szczytne hasło – mieszkanie dla każdego – nie wygrało jeszcze wyborów samorządowych.
Czyżby elektorat naszego miasta znał historię pieców w Magnitogorsku?
Edward M. Urbanowski
Czytając Pana komentarz zastanawiałem się jakie jest jego przesłanie. Najpierw zaczął Pan pisać o Mistrzostwach Europy, następnie przyrównał je Pan do pieców Magnitogorska, póżniej opisał Pan „niecne praktyki” posła Mularczyka z PiS, który posądził dwóch sędziów Trybunału Konstytucyjnego o przeszłość agenturalną – i to chyba chodziło o to aby dokopać PiSowi. Ale Panu się to nie udało. Są to odgrzewane kotlety, ta sprawa jest znana juz od roku, chociaż ci dwaj sędziowie byli w sferze zainteresowań SB. Nic Pan natomiast nie pisze o decyzji TK, który praktycznie zablokował lustrację w Polsce. Widać z tego, że Panu pasuje taka sytuacja, że wpływ na życie polityczne i społęczne w dalszym ciągu będą mieli agenci i esbecy. Czechy i Niemcy poradziły sobie z lustracją i dekomunizacją a Polska nie może. Ale to zasługa takich ludzi jak Pan oraz ludzi ze środowiska Gazety Wyborczej, którym odpowiada łapanie ryb w mętnej wodzie.
Następnie prześlizgnął się Pan przez mieszkania socjalne w nowowybudowanym budynku. Ale jednak bał się Pan kontynuować tego tematu, gdyż bois się Pan narazić burmistrzowi. Tutaj miałby Pan pole do popisu, a skupił się Pan na rzekomo niecnych czynach posła Mularczyka. Pan zapomniał kto teraz rządzi, porusza Pan sprawy z przeszłości, które ludzi już nie interesują. Niech Pan napisze troche o drozyźnie, o tym że ludziom żyje sie coraz cieżej, a nic się nie poprawia.
Panie OBSERWATORZE czyżby jeszcze Pan nie zauważył że redaktor jest specem od mieszania. Tak jak za komuny „miesza guwno z gliną i robi ORMOWCA”
Ja już gdzieś o tym pisałem ale przypomnę raz jeszcze. Mianowicie Pan Redaktor chciałby wydawać gazetę
futurystyczno – opiniotwórczą. Sęk w tym, że to co się udaje to kompletny kit. Ciekaw jestem czym się Pan Redaktor zajmował zanim zaczął pisać swoje felietony do ŻP ?
W ogóle całe to pieszczenie „polityków” naszego Powiatu jest śmieszne. Otacza się ich wysoką rangą a tak naprawdę to są nasi możni o jeden szczebel wyżej od Sołtysa.
Panie Redaktorze,
mniej więcej tak to wygląda. Zaczyna Pan od jednego a kończy na czymś kompletnie innym. Kiepsko to wygląda pod kątem zredagowanego efektu, nieprawdaż ?