Artur Zawisza – poseł, Prawo i Sprawiedliwość
Już w czerwcu – pierwsze w naszej historii
wybory do Parlamentu Europejskiego. Dotychczasowe doświadczenie
przedwyborcze uczy, że wstępna faza kampanii wyborczej właściwie już
trwa, kampania właściwa zanim zacznie się na dobre – to już się
skończy.
Czas najwyższy, aby przygotowywać się do wyborów
europejskich.
Czerwcowe wybory do Parlamentu
Europejskiego mają podwójne znaczenie: po raz pierwszy
wydelegowani zostaną do Brukseli i Strasburga reprezentanci
wyposażeni w misję promocji interesu narodowego, a jednocześnie
wybory będą wielkim sondażem społecznym kilkanaście miesięcy przed
wyborami parlamentarnymi i prezydenckimi.
Co prawda, Parlament Europejski nie
jest najważniejszym ciałem w Unii Europejskiej, ale ogromne znaczenie
polityczne będzie miał skład polskiej reprezentacji do niego. Jeżeli
wybierzemy kandydatów uległych, mających kompleksy wobec
starszych i większych państw unijnych, to przegramy te wybory na
starcie i długo będziemy żałować błędnych decyzji wyborczych. Jeżeli
jednak Polacy wybiorą kandydatów gotowych ofensywnie
prezentować polskie interesy i bezkompromisowo zabiegać o ich
realizację, to polscy eurodeputowani mogą stać się nowym orężem w
wykuwaniu należnego nam miejsca wśród społeczeństw kontynentu.
Warto więc przyglądać się kandydatom i desygnującym je ugrupowaniom.
Od ich wysiłku zależeć będzie choćby wysokość funduszy strukturalnych
do wykorzystania w samorządach, ostateczna kwota dopłat bezpośrednich
dla rolników czy swoboda krajowych decyzji w stosowaniu stawek
podatkowych konkurencyjnych wobec innych krajów Unii.
Odbiorcy mediów i obserwatorzy
polityki emocjonują się wynikami sondaży partyjnych, w których
przepytuje się o preferencje wyborcze około tysiąca osób. Tym
razem będziemy mieli do czynienia z prawdziwie reprezentatywnym
sondażem, czyli z wyborami, w których weźmie udział na
przykład kilka milionów ludzi. Dopiero ten wynik będzie można
traktować jako ważny sondaż. Można nawet powiedzieć, że wynik
eurowyborów będzie przesądzał o czekających nas wyborach na
Sejmu, Senatu i na urząd Prezydenta. Wynik ten mógłby okazać
się mylący tylko wtedy, gdyby znaczące i charakterystyczne grupy
wyborców nie wzięły udziału w wyborach. Lepiej jednak, aby
wszyscy świadomi obywatele wskazali, ku czemu Polska ma iść.