Aż 29 procent polskich 11-latków ma nadwagę, a wśród 13-latków jest niewiele lepiej, bo na otyłość cierpi co czwarty z nich. Statystyki są bezlitosne. Nasz kraj zajął pierwsze miejsce, jeśli chodzi o odsetek 11-latków uważanych za grube. Nadwagę zauważa u siebie, aż 43 procent przebadanych dziewcząt i 33 procent chłopców.
Opieram się na raporcie WHO, sporządzonym na podstawie badań na grupie 207 tysięcy 11-, 13- i 15-latków z 39 krajów, zarówno Europy jak i Ameryki Północnej. Raporcie, który dla Polaków może być wyłącznie niepokojący.
Problem otyłości wśród dzieci pogłębia się w zastraszającym tempie. Dziwi mnie jednak fakt, jak mało o tym się mówi. Edukacja rodziców jest niewystarczająca, a przecież to właśnie oni mają zdecydowany wpływ na to co jedzą ich dzieci. Dzieci takie się nie rodzą to my dorośli doprowadzamy do tego, że dziecko jest nazywane grubasem.
Grubasom, gdy dorosną, będzie bardzo trudno schudnąć. Zaczną się u nich pojawiać przeróżne schorzenia, które są konsekwencją otyłości. Wspomnieć powinnam również o krzywdzie jakiej doświadczają te dzieci, gdy czują wśród swoich rówieśników brak akceptacji ze względu na wygląd. Doprowadza to wielokrotnie do niepokojących stanów emocjonalnych a w efekcie do coraz częściej spotykanej dziecięcej depresji.
Dziecko borykające się z taką przypadłością ma zmniejszoną szansę na prawidłowy rozwój intelektualny, fizyczny i emocjonalny. Dorośli powinni zacząć zdawać sobie sprawę, że działają na szkodę swoich pociech. Co gorsza, wielu rodziców nie chce dostrzec tego problemu, co potęguje skutki choroby. Wciąż nie ma leczniczego ogólnopolskiego programu walki z otyłością dzieci i młodzieży.
Otyłość wśród dzieci ma już w Polsce charakter epidemiczny. Paradoksalnie dzieci otyłe są niedożywione a także zatrute toksynami. Zjawiskiem częstszym niż dziedziczna otyłość jest dziedziczenie złych rodzinnych nawyków żywieniowych. Jeśli nie pomożemy naszym dzieciom, za kilka lat będziemy społeczeństwem ludzi otyłych i chorych.
Problem otyłości i jej następstw dotyczy coraz młodszych dzieci. Zdarza się, że może mieć podłoże genetyczne, ale najczęściej jej przyczyną jest niewłaściwa dieta, a także zbyt mało ruchu.
Do szkoły bardzo często dzieci zamiast kanapek i owoców dostają pieniądze. Dokonując zakupów w szkolnym sklepiku wybierają artykuły, które na pewno nie mają takich walorów jak prawidłowe drugie śniadanie. Zwróćmy uwagę jakim pokusom są one podawane, gdy patrzą na ofertę w sklepikach szkolnych, gdzie bez trudu kupią słodycze, chipsy, wysoko słodzone napoje i wszelkie niezdrowe smakołyki.
Aby się temu stanowi rzeczy przeciwstawić i podjąć skuteczną walkę potrzebny jest medialny trend, moda na to, by wiedzieć jak odżywić swoje dzieci i co w ich diecie eliminować do minimum. Gdy nie wiemy jak do tego się zabrać można zasięgnąć porady u specjalistów w dziedzinie dietetyki.
Dzieci robią to co dorośli. Jeżeli my przy dziecku jemy owoce i warzywa oraz pijemy wodę, to dziecko spożywa to samo co my. Jeżeli nie zna smaku słodyczy to dlatego, bo ich nie dajemy i sami nie jemy. Gdy pociecha obserwuje jak jego rodzice spędzają czas na aktywności fizycznej to ruch i uprawianie sportu jest normalnym elementem życia dziecka, znanym mu od początku.
Nagminnie w szkołach podstawowych i gimnazjach dzieci unikają zajęć na lekcjach WF. Coraz częściej za aprobatą rodziców dostarczane są do nauczycieli zwolnienia z tych zajęć. Powody tego procederu są bardzo różne, natomiast skutki są zawsze takie same. Nasze dzieci i młodzież są coraz mniej sprawne fizycznie.
Nie muszę wspominać jak decydujący wpływ na prawidłowy rozwój dziecka ma ruch. Musimy zrobić wszystko, aby promować go za wszelką cenę. Sport jest również ważnym czynnikiem społecznym w rozwoju dziecka, pomaga zdobywać przyjaciół oraz posiadać swoje własne pasje i hobby. Starajmy się motywować nasze dzieci do zdrowego odżywiania i uprawiania sporu, ale zacznijmy od siebie.
Zofia Cieślik