Czy jeszcze pamiętamy te chwile?
?W czwartek, 31 marca 2005 roku, tuż po godzinie 11, gdy Jan Paweł II udał się do swej prywatnej kaplicy, wystąpiły u niego silne dreszcze ze wzrostem temperatury ciała do 39,6 °C. Był to początek wstrząsu septycznego połączonego z zapaścią sercowo – naczyniową. Czynnikiem wywołującym była infekcja dróg moczowych w osłabionym chorobą Parkinsona i niewydolnością oddechową organizmie.
Uszanowano wolę papieża i nie skierowano go do szpitala. Chciał pozostać w domu. Podczas mszy przy jego łożu, którą Jan Paweł II koncelebrował z przymkniętymi oczyma, kardynał Marian Jaworski udzielił mu sakramentu namaszczenia.
2 kwietnia, w dniu śmierci, od godziny 7.30 rano, papież zaczął chwilami tracić przytomność, lecz późnym rankiem przyjął jeszcze watykańskiego sekretarza stanu kardynała Angelo Solano. Po południu doszło do gwałtownego wzrostu temperatury. Około godziny 15.30 bardzo słabym głosem powiedział: – Pozwólcie mi iść do domu Ojca.
O godzinie 19 wszedł w stan śpiączki, a aparatura zaczęła wykazywać postępujący zanik funkcji życiowych. Osobisty papieski lekarz Renato Buzzonetti stwierdził śmierć papieża Jana Pawła II o godzinie 21.37.? [cyt. za Wikipedią].
Kiedy już wiemy, że Jan Paweł II w dniu 1 maja 2011 roku zostanie ogłoszony błogosławionym – a niebawem i świętym – dzień Jego śmierci, 2 kwietnia 2005 roku, jest więc datą Jego narodzin dla Wieczności. Wiemy również, że Papież stanie na ołtarzach obok świętych biskupów, Wojciecha i Stanisława, patronów Polski. I właśnie dlatego ten dzień, 2 kwietnia, jest tak ważny. Nie tylko dla wierzących! Będzie to bowiem święto ludzi wdzięcznych za to, że żyją w wolnym kraju, otwartych i szczęśliwych. Może dlatego w ostatnim, piątkowym wydaniu Naszego Dziennika (nr 70/2011) nie pojawił się ani jeden tekst poświęcony Papieżowi! Było w nim za to dużo, bardzo dużo, o katastrofie smoleńskiej. Wyglądało, że pierwsza rocznica tej katastrofy jest jedynym wydarzeniem wartym dziś upamiętnienia. I chyba tak w tym środowisku myślą! Łatwiej jest przecież spacerować przez całą niedzielę po Krakowskim Przedmieściu w Warszawie i głośno obrażać bliźniego, np. prezydenta Bronisława Komorowskiego czy premiera Donalda Tuska, niż poświęcić ten czas na rozmyślanie nad nauką Jana Pawła II. To trudna nauka, bo przypomina nam, że Ewangelia wciąż ?obowiązuje?. Stąd wielu z nas tych słów Papieża nie może zaakceptować, chociażby dlatego, że nakazał modlić się za bliźniego, a nie go przeklinać!
Jana Pawła II nie można ?wpisać? w bieżącą politykę. On zawsze stał ponad nią, bo był, i jest, Nauczycielem. Nauczający Papież jest jak ogień. Niszczy chwasty! I to jest chyba rzeczywisty powód, dla którego pewne środowiska wolą świętować rocznicę tragicznego wypadku niż iść za Nim. To dla nich bezpieczniejsze! Nie jest przecież tajemnicą, że organizatorami ulicznych pochodów w dniu 10 kwietnia w Warszawie nie są duchowni a znani z imienia i nazwiska, byli funkcjonariusze służb specjalnych. To by wiele tłumaczyło, ale nie rozgrzeszało tłumu.
Myślę, że już najwyższa pora się obudzić! Zagrabić ogródek a chwasty spalić.
9 przemyśleń nt. „Edward M. Urbanowski – Wiosenne porządki”
Możliwość komentowania jest wyłączona.
Panie Redaktorze, ogólnie trafnie Pan to ujął i życzyłbym wszystkim katolikom aby wzorowali się na swoim autorytecie bez względu na to czy będzie to Jezus Chrystus, Karol Wojtyła czy jeszcze ktoś inny, wszak z wiarą w Polsce jest dobrze ale już z uczynkami to marnie.
A przy okazji to czy Życie Powiatu to gazeta katolicka? Pisze Pan jakby wszyscy czytający byli wyznania katolickiego. Komuna się skończyła, ludzie podróżują po świecie, porzucają wiarę, zmieniają poglądy… czas spojrzeć na czytelników z szerszej perspektywy.
„Zagrabić ogródek a chwasty spalić.” zapomniał Pan dodać że wszystkiemu winny jest śp. Prezydent Kaczyński i że te Pisiory nie maja prawa żegnać się tą ręką w Watykanie 1- maja – ręką która głosowali na Kaczyńskiego Takie jest Pana przesłanie z tekstu z aluzja do „spalenia chwastów”. Pan jak Faryzeusze pisze tak jak mu płacą. Dawno zaczął się Pan wykluczać i to na własne żądanie z rodziny ludzi wiary i Polski katolickiej. Panie redaktorze proponuję zajęcia uzupełniające dla Adasia M.z Gazety, Pan go bije na głowę.
Czas na wiosenne porządki. Proponuje rozpocząć od wymiecenia śmieci z redakcji, a zacząć od „redaktora” Urbanowskiego.
On nauczał cały świat, że można żyć bez przemocy tak jak uczy Dalajlama. Nie kłóćmy się tylko pomóżmy innym zaczynając od samych siebie. Bez buntu tylko własną pracą. Zrób dobry uczynek i podaj dalej. Siła jest w młodych.
Nie trywializujmy. Nie ogłaszajmy się właścicielami myśli naszego Rodaka. Nie nadużywajmy Jego Imienia. Mówmy w swoim, przemyślanym. Nie wystarczy się powołać na coś tam. Czytałeś? Zrozumiałeś? Jeśli tak to raczej zamilkniesz niż będziesz wypisywać patetyczne bzdury. Niech to będzie przesłanie na rocznicę.
Autor zgłupiał. Papież w niebie razem ze św. Stanisławem – zdrajćą Polski? Nieznajomość faktów szkodzi. Oto dlaczego:
Najstarszą wzmianką o Stanisławie jest fragment kroniki Galla Anonima (1110-1114 r.) o zatargu biskupa z królem: „Jak zaś król Bolesław z Polski został wyrzucony, dużo byłoby o tym do opowiadania, lecz to powiedzieć wolno, że nie powinien był pomazaniec na pomazańcu jakiegokolwiek grzechu cieleśnie mścić. To bowiem wiele mu zaszkodziło, gdy przeciw grzechowi grzech zastosował, gdy za zdradę wydał biskupa na obcięcie członków. My jednak ani biskupa zdrajcę uniewinniajmy, ani brzydką zemstę królewską pochwalajmy, lecz ostawmy tę sprawę”.
Dlaczego Anonim tak mało powiedział o zdradzie biskupa i buncie przeciwko Bolesławowi ? Powodem jest fakt, że pisał on swą kronikę pod rządami Krzywoustego, który dzięki buntowi swojego ojca, Władysława Hermana, mógł zasiąść na tronie polskim. Z uczestników buntu przeciwko królowi wymienił jedynie Stanisława, gdyż widocznie tylko on nie miał w ówczesnym państwie wpływowych krewnych, którzy mogliby się za nim wstawić. Czyn grzeszny biskupa o którym wspomina Gall dotyczy niewątpliwie złamania przezeń przysięgi wierności składanej królowi w czasie aktu nadawania inwestytury w roku 1072. Trzeba podkreślić, że to co pisał Gall o Stanisławie czerpał od osób, którym dedykował swą książkę: pięciu biskupom i kanclerzowi, i to oni zapewne uznali postępek Stanisława jako ?grzeszny”.
Istnieje bulla papieska z roku 1115, która potępia jakiegoś arcybiskupa za to, że wydał wyrok na podległego sobie biskupa bez poinformowania o tym papieża. Większość historyków uważa, że bulla ta dotyczy arcybiskupa Piotra I i biskupa Stanisława ze Szczepanowa.
Następnym źródłem jakim dysponujemy jest kronika …biskupa krakowskiego, Wincentego Kadłubka, który rozpoczął uświęcanie zdrajcy, swojego poprzednika na urzędzie (zobacz fragment Kroniki). Sprawę, którą bliższy wydarzeń Anonim chciał „ostawić” w spokoju jako niechlubną, Kadłubek rozdyma w sposób iście fantastyczny. Zegnanie Bolesława wyglądało u niego następująco: rycerze królewscy odstąpili swego pana w czasie wyprawy na wroga (Bolesław według Kadłubka zapędził się nawet aż poza kraj Partów w Azji !). Powodem był … „gromadny nierząd niewieści „. Rad nierad król zawrócił z wyprawy, jednak zeźlony okrutnie karał zarówno żony jak i nadgorliwych wojów-rogaczy. Przejęty chrześcijańskim miłosierdziem biskup krakowski cisnął na tyrana klątwą, która tak rozjuszyła złego króla, że ten własnoręcznie, w pobliżu kościoła, posiekał dobrego biskupa. „W pobliżu ołtarza pomiędzy infułami sam [Bolesław] ojca w uściskach córki i syna prawie we wnętrznościach matki morduje”. Później dzieją się już same cudowności. Wolą niebios ciało męczennika w cudowny sposób się zrosło, a z czterech stron świata zleciały orły, które strzegły świętych szczątków. Wszystko działo się w towarzystwie cudownych efektów świetlnych.
W 1824 r. ukazuje się po raz pierwszy autentyczne brzmienie fragmentu kroniki Galla Anonima mówiące o zdradzie biskupa, opublikowane przez Jana Wincentego Bandtkiego (z rękopisu Czartoryskich). Do tej pory w to miejsce wstawiano …fragment kroniki Kadłubka.
Następnie prawdę o biskupie opisują: Joachim Lelewel, Aleksander Skorski, Franciszek Stefczyk (znany spółdzielca) oraz M. Gumplowicz. Prawdziwym jednak przełomem okazała się praca Tadeusza Wojciechowskiego z roku 1904, pt. Szkice historyczne XI wieku. Oto co pisze o tym zaciekły przeciwnik autora, Krotoski: „Sprawa św. Stanisława stracona, pisano za Wojciechowskim, sprawa św. Stanisława stracona, powtarzali uczeni, literaci, studenci, powtarzali młodzi nauczyciele gimnazjalni, gimnazjaliści, powtarzały pisma żydowskie, socjalistyczne, liberalno-radykalne, powtarzały feministki niewierzące ? z radością” .
W 1904 r. Stanisław Wyspaiński snuł refleksje w Skałce nad „walką zakończoną bezużyteczną dla narodu apoteozą zabitego ? a nierozegraną”.
W 1920 r. pierwszy rząd polski po odzyskaniu niepodległości i po uchwaleniu tego przez sejm zwrócił się do Rzymu z żądaniem o anulowanie w dniu 8 maja święta Stanisława Szczepanowskiego, skreślenia go z kalendarza z listy świętych i o zaprzestanie głoszenia jego kultu, podając oczywiście stosowne motywy. Papież bez żadnego oporu na to przystał.
Zdawałoby się, że istotnie „sprawa św. Stanisława stracona”. Późniejsze wydarzenia pokazały jednak, że była to radość przedwczesna. Błędne koło znów zaczęło się kręcić za sprawą biskupa Sapiehy (wyświęcił on na kapłana Karola Wojtyłę ? gorącego kontynuatora kultu św. Stanisława), który wprowadził iście bałwochwalczy kult tego świętego. Kobiety w Krakowskiem po dziś dzień czerpią 8 maja wodę z sadzawki na Skałce (rzekome miejsce śmierci świętego), wierząc, iż tego dnia posiada ona cudowną moc leczenia oczu. Kilkaset świątyń w Polsce otrzymało imię Stanisława (nawet w samym sercu historycznego Rzymu ? przy via delle Botteghe Oscure 15 ? znajduje się kościół naszego zdrajcy !). Papież do dziś wypowiada ciepłe słowa pod adresem tego zdrajcy, stawiając go za wzór wszelkich cnót. Sądzę, że z naszego, polskiego, punktu widzenia jest to największa skaza na wizerunku znanego rodaka. Za papieżem kardynalne bzdury bezmyślnie powtarzają jego podwładni. Jako przykład niech posłuży fragment ostatniego kazania kardynała Glempa z okazji corocznej imprezy hurtowego odpuszczania grzechów w dzień świętego zdrajcy na krakowskiej Skałce: „Każdego roku z okazji odpustu św. Stanisława Biskupa Krakowskiego przypomina się zagadnienie współistnienia dwóch porządków w jednym człowieku i w jednym państwie ? porządku państwowego i wyznaniowego, zorganizowanego w Kościół. Na osobie świętego Biskupa Krakowskiego, który został zamordowany przez Króla, wzajemne relacje Kościół-państwo doszły do tak wielkiego kryzysu, że musiały się zakończyć tragedią. W tym wypadku zabójstwem biskupa. Co roku przypominamy tę prawdę, która urzeczywistniła się na św. Stanisławie, co roku widzimy ją w innych odcieniach, bo zmiany w tkance ustrojów wspólnot politycznych ukazują bogactwo wzajemnych odniesień państwa do Kościoła” [ 1 ]. Co ciekawsze, w tym samym kazaniu prymas, naśladując papieża, po raz kolejny przeprasza za błędy Kościoła. Jednocześnie wyraża swą konsternację, że wciąż istnieją takie czasopisma jak Nie i Fakty i Mity, które ośmielają się opisywać grzechy Kościoła („Przecież istniały i nadał działają wyspecjalizowane instytucje i tygodniki, które niczym innym nie chcą się zajmować, jak tylko wyszydzaniem postępowania i wskazywaniem wad Kościoła i wiary”). Widać jak bardzo szczere było to wyznanie przewin.
Dziś na oficjalnej stronie katolickiej o świętychmożemy przeczytać o Stanisławie znacznie jeszcze więcej niż powiedział sam Kadłubek: „(…) Odniósł wiele sukcesów reformatorskich i w 1072 r. mianowany został biskupem krakowskim. Wywołał jednak wrogość króla Bolesława Śmiałego kiedy potępił jego okrucieństwo i bezprawne rządy, a w szczególności to, że ten porwał piękną żonę pewnego szlachcica. Kiedy Stanisław ekskomunikował go i zakończył nabożeństwo w katedrze, przybył Bolesław, który własnoręcznie zamordował Stanisława podczas gdy ten odprawiał mszę w kaplicy poza miastem 11 kwietnia”
Kościół do dzisiaj nie potrafi przyznać się do tego błędu, mimo przytłaczających dowodów, mimo doskonałej po temu okazji, jaką jest ostatnia moda na publiczne kajanie się duchownych. Dalej rozsiewa się tę propagandę ?męczeństwa za Polskę”. „Powiedzcie mi” ? pyta się Waldemar Łysiak ? „co należy zrobić, jak błagać, jak się modlić lub argumentować, żeby polski Kościół odstąpił od posługiwania się symbolem zdrady jako symbolem prawości?”.
http://www.youtube.com/watch?v=o0vCpFVyVO0&feature=BF&list=PL55B5D7DFD572F1D4&index=12
JP II – Bardzo ważne, patriotyczne słowa.
http://www.youtube.com/watch?v=DPlVpGSwzyE&feature=related
Dla ludzi”Jarka” nie ma świętości – po trupach do celu nawet po trupach rodziny i przyjaciół. Polityka PiS już jest kilometry po niżej bruku. Ja na szczęście nie będę oglądał tego żałosnego spektaklu brudnej i bezwstydnej politycznej gry zmarłymi tragicznie w Smoleńsku 10 kwietnia bo będę odpoczywał na Mazurach w ciszy i spokoju.
A te zwierzęta z PiS od rana do wieczora 10 w niedzielę będą jątrzyć na „krakowskim” to gorzej niż nekrofilia.
Seka- zbyt łatwo wyrokujesz.Zbyt łatwo i pochopnie używasz słowa „zdrada”, „zdrajca”. To słowo co innego znaczyło w wieku XII a co innego w XXI. To jest klasyczny przykład myślenia ahistorycznego, które nie prowadzi do należytego spojrzenia na sprawę. Tu użyty termin „traditore” zbyt łatwo, literalnie, tłumaczy sie „zdrajca” a wykład polega nie na odczytaniu słowa ze słownika bo do tego nie potrzeba żadnej wiedzy oprócz umiejętności czytania. Zalecam spokojna analizę , raz jeszcze. Bez emocji.