Ta historia zaczęła się niewinnie, od opublikowanego w dniu 21 października w Internecie oświadczenia: ?W związku z dzisiejszymi doniesieniami tygodnika ?Polityka? Kancelaria Prezydenta RP stanowczo sprzeciwia się próbom łączenia osoby Lecha Kaczyńskiego z opisywanymi sprawami, które według tygodnika miała prowadzić wymieniona w publikacji kancelaria prawna.(…)?. Następnie przed kamerami wystąpił pan Władysław Stasiak, szef prezydenckiej kancelarii, który nie przebierając w słowach powiedział: ?To jest wręcz żenujące i śmieszne, że ze sprawy wykonania kilku opinii próbuje się budować całą hipotezę, całą historię odwrócenia uwagi od afery hazardowej. Pan prezydent nigdy nie był wspólnikiem tej kancelarii prawnej, a w latach 1996 ? 1998 opracował dla niej kilka, około 10, opinii w zakresie prawa pracy.? Z wypowiedzi pana Stasiaka miało wynikać, że osobę Lecha Kaczyńskiego nic nigdy nie łączyło z osobami prowadzącymi wymienianą kancelarię. W podobnym duchu wypowiadali się również działacze Prawa i Sprawiedliwości. Postanowiłem więc zobaczyć co tak zaniepokoiło polityków PiS.
Okazało się, że chodzi o gry hazardowe, a ściślej o skrywane związki Lecha Kaczyńskiego z prawnikami z Sopotu – Andrzejem Zwarą i Markiem Głuchowskim – którzy przed laty (1997 ? 98) jako pierwsi w kraju ?skutecznie? reprezentowali interesy firmy wprowadzającej na polski rynek hazardu ?jednorękich bandytów?.
Rozróżniano wtedy dwa typy automatów do gier. Losowe i zręcznościowe. Na automatach losowych można było wygrywać pieniądze a grając na zręcznościowych tylko upominki. Zrozumiałe więc, że zainteresowaniem grających cieszyły się tylko automaty do gier hazardowych. Ale z drugiej strony, podatek od gier losowych był wysoki a od zręcznościowych symboliczny. Firmy sprowadzające do Polski automaty do gier hazardowych robiły więc wszystko, by urzędy skarbowe klasyfikowały je jako … zabawki. Wspomniani wyżej prawnicy mieli zatem dowieść Ministerstwu Finansów, że ich klient importuje wyłącznie automaty do gier zręcznościowych. I to, posiłkując się ekspertyzami, udowodnili! Decyzją wiceministra finansów, ich klient płacił od tej chwili jakieś grosze. Z tym rozstrzygnięciem Ministerstwa Finansów nie zgodził się Urząd Kontroli Skarbowej w Gdańsku i wszczął dochodzenie. Wykazało ono, co od samego początku było oczywiste, że sopoccy prawnicy przedstawili w Ministerstwie Finansów wątpliwej jakości ekspertyzy, bowiem te automaty były automatami losowymi, czyli do gier hazardowych. Budżet państwa stracił miliony, winnych nie znaleziono, a o sprawie szybko zapomniano! A kto był wtedy ministrem sprawiedliwości i generalnym prokuratorem?
Wbrew temu co mówili w dniu 21 października politycy Prawa i Sprawiedliwości, z tymi prawnikami i z tą sopocką kancelarią Pan Lech Kaczyński od lat utrzymuje przyjazne stosunki. Marek Głuchowski został jego nieformalnym doradcą do spraw gospodarczych a w roku 2006 – jak mówią, ?na życzenie? – szefem rady nadzorczej banku PKO BP. Mecenas Andrzej Zwara jest dzisiaj patronem aplikacji adwokackiej córki prezydenta Kaczyńskiego ? Marty. A i Lech Kaczyński, już jako Prezydent, nie raz gościł w saloniku tej kancelarii.
I jak tu nie lubić Mariusza Kamińskiego, byłego szefa CBA, który tyle zrobił dla ujawnienia powiązań świata polityki z mrocznym światem hazardu!
Panie Urbanowski w latach 90-tych CBA nie było i komuchy z Polityki musieli coś wykombinować. Pan jako ich zaprzyjaźniony człowiek próbuje to wykorzystać również. Panów Zbycha, Rycha, Miro nikt już nie przebije. Widać wyraźnie razwiedka kontroluje dokładnie PO i pana też.
Uderz w stół, a nożyce się odezwą. I odezwały. Gdyby Kancelaria Prezydenta siedziała cicho, nikomu nie chciałoby się dochodzić tych wszystkich powiązań. A teraz, to chwała autorowi tego artykułu który ujawnił kulisy tej sprawy, a przedstawił to tak wiarygodnie, że nic dodać, nic ująć.
Do „Kazika”, co to za słowo „razwiedka”. Nie można po polsku ? A nie – tylko mętnie i z rusycyzmamem
Póki co to afery robi PO i udawanie, że ich nie ma jest zaklinanim rzeczywistości. Co do pana redaktora to czytając jego teksty od wielu lat można łatwo stwierdzić, że on „kocha nienawidzieć”. Ostatnimi czasy to w Wołominie Solis i Żabikową, Laptop Ziobry wystarczył redaktorowi na rok felietonów. Kiedy okazało się, że wszystko jest kłamstwem pan redaktor nie miał odwagi przyznać się do przyznać.Taką filozofię wyznaje cały czas. Co zaś do „rozwiedki” to słowo oddaje dokładnie dziennikarstwo jakie uprawia pan redaktor.
Skandal goni skandal. Nie wiadomo kto więcej się nachapał. Nasz obecny prezydent nie jest ani prawy ani sprawiedliwy, taki sam zachłanny na kasę jak wszyscy pozostali. Wstydzę się za to stado świń przy korycie, i obrzydzenie bierze mnie na myśl o następnych wyborach.
Trzeba raz na zawsze oczyścić Polskę z szumowin, tylko ludzie młodzi mają szansę oczyścić to bagno. Starzy już pokazali że nic nie potrafią.
Karinka masz rację, ale jak patrzę na młodego i wykształconego i równie młodych i wykształconych radych wołomińskich to mam wątpliwości. Uważam, że powinni być to ludzie nowi nieuzależnieni w żadnej formie od urzędu. Po tym co oni wraz ze starymi dziadkami zrobili z Wołominem nie powinno się ich do żadnych władz wybierać.