Na Kubie, rządzonej od 50. lat przez komunistów, Wielki Piątek był dniem wolnym od pracy. W Polsce zaś ten święty dzień był zwykłym dniem roboczym ? jak w bolszewickiej Rosji! A przecież można było ustawowo skrócić w tym dniu pracę w przemyśle i urzędach do godziny 14.00, a w handlu do 18.00 i ? jestem pewien ? świat by się nie zawalił. Lecz nie zrobiono tego! Tym sposobem Polacy rozpoczęli Święta Wielkanocne dopiero w sobotę, od zaniesienia święconki do kościoła. O całą dobę za późno! Ale ?dzięki? temu… mogli wziąć udział w piątkowych happeningach organizowanych przez Ruch Palikota i wysłuchać wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego, prezesa Prawa i Sprawiedliwości. I chyba tu tkwi istota naszych problemów z zachowaniem narodowej tożsamości. Oto dwie największe partie opozycyjne prowadzą w Wielki Piątek agitację polityczną! I nie ma tu nawet znaczenia ich programowy stosunek do Kościoła czy, szerzej, religii, gdyż w praktyce obie te formacje postawiły wyżej swoje partykularne interesy niż… przyzwoitość. I to je chyba bardziej łączy niż eksponowane w mediach różnice programowe!
Jarosław Kaczyński wykorzystał ten szczególny dzień w ten sposób, że łamiąc powagę chwili, zapowiedział, że jednak chce kandydować w najbliższych wyborach prezydenckich w 2015 r., mimo że jeszcze przed tygodniem mówił coś przeciwnego. Pan prezes, jak sądzę, dobrze wiedział, iż politycy PO, PSL i SLD w czasie Triduum Paschalnego nie będą komentować jego wypowiedzi i tym samym to oświadczenie stanie się najważniejszą informacją polityczną w przeddzień drugiej rocznicy katastrofy smoleńskiej. I chyba o to chodziło, bo we wtorek, 10 kwietnia, o kandydowaniu Jarosława Kaczyńskiego już było głośno. Jedynie Zbigniew Ziobro, szef Solidarnej Polski, nie krył oburzenia: ?Dla mnie i większości Polaków Wielki Piątek to dzień szczególny, nie czas politycznych igrzysk. Z szacunku dla moich Rodaków i naszej polskiej tradycji pozostanę w tej postawie konsekwentny. Dlatego zamiast komentować zmianę decyzji Prezesa Kaczyńskiego, składam wszystkim Polakom życzenia spokojnych, rodzinnych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego?.
Równie śmiało poczynał sobie w tym dniu poseł Ruchu Palikota Artur Dębski. Przyjechał do rządzonego przez Prawo i Sprawiedliwość Wołomina, stanął z głośnikiem w sąsiedztwie figury błogosławionego Jana Pawła II na placu 3 Maja i zaczął przemawiać do idących na nabożeństwo Drogi Krzyżowej. Odniosłem wrażenie, że był niezadowolony z ostatnich poczynań rządu Donalda Tuska. A przecież to Ruch Palikota zadeklarował swoje poparcie dla przygotowywanej reformy emerytalnej i bez głosu posła Dębskiego ta reforma nie wejdzie w życie! Ogół społeczeństwa jest jej przeciwny, ale dla tej formacji politycznej ? jak widać ? nie ma to większego znaczenia. Niestety! Dobrze to ujął Leszek Miller, gdy charakteryzując osobę Janusza Palikota, powiedział: ?On zieje nienawiścią, wyrażając ją różnymi stronami i dla swoich, jak sądzi, celów, które poprawią jego pozycję, jest gotów użyć każdej podłości. We mnie budzi to pogardę i obrzydzenie?. Może dlatego nie zauważyłem przy panu pośle Dębskim słuchaczy, ale już sam fakt zorganizowania w tym miejscu i czasie politycznej imprezy wzbudził we mnie głęboki niesmak. Nie tak winno się uprawiać politykę, nawet w Wołominie!