Od dwóch lat rząd próbuje przeforsować ustawę znoszącą abonament radiowo ? telewizyjny. Dzięki głosom posłów i senatorów z Platformy Obywatelskiej, ustawa już raz była przyjęta w 2008 roku ale Pan Prezydent ją zawetował. Próba odrzucenia przez Sejm prezydenckiego weta nie udała się. Utrzymanie abonamentu poparło wtedy Prawo i Sprawiedliwość i Sojusz Lewicy Demokratycznej. W tym roku, po raz drugi, posłowie i senatorowie PO przyjęli kolejną ustawę znoszącą abonament radiowo ? telewizyjny i po raz drugi, posłowie PiS i SLD byli tej ustawie przeciwni. Nie jest jeszcze znane stanowisko Pana Prezydenta ale już są sygnały, że ustawę skieruje do Trybunału Konstytucyjnego. A chodzi, jak zawsze, o pieniądze. PiS i SLD chcą, by w miejsce abonamentu, co roku w budżecie państwa była zagwarantowana na publiczną telewizję kwota 900 milionów złotych. Platforma zaś chce, by o przyznawanej dotacji każdorazowo decydował Sejm i przyznawał tyle, na ile w danym roku będzie stać budżet państwa. To dwie różne filozofie! Pierwsza, to klasyczny bolszewizm. Czy się stoi czy się leży 900 milionów się należy! To by oznaczało, że telewizja mogłaby tymi środkami swobodnie dysponować, na dowolny cel. W propozycji rządowej jest dokładnie odwrotnie. Telewizja musiałaby, co roku, zwracać się do Sejmu z uzasadnionym wnioskiem o przyznanie pieniędzy ale też i wyliczyć się do ostatniej złotówki. A z tym byłby kłopot, bo przy okazji dyskusji nad tą ustawą, wyszły szczegółowe informacje o tym, na co, między innymi, przeznaczane są pieniądze z abonamentu, którego tak zawzięcie broni Prawo i Sprawiedliwość, Pan Prezydent i ich koalicjant.
Wyobraźmy sobie taką sytuację. Telewizja publiczna, w zgodzie ze swoją publiczną misją, zaplanowała przygotować program zachęcający małe dzieci do nauki czytania. Naturalnie, wśród redaktorów telewizyjnych nie ma specjalisty od tego tematu, więc telewizja zwraca się do twórców spoza swojego grona. A artyści, jak to artyści, grymaszą. By skłonić takiego twórcę do współpracy, telewizja publiczna proponuje mu, prócz gaży, specjalny pakiet zdrowotny dla niego, ubezpieczenie rodzinne i leczenia w prywatnej klinice. I nie chodzi tu o leczenie kataru! To prawo do ubezpieczenia i leczenia w luksusowych warunkach przysługuje nie tylko małżonkom ale i konkubentom, czyli osobom pozostającym w związku pozamałżeńskim z osobą ubezpieczoną, bez względu na to, czy to jest para heteroseksualna czy homoseksualna. Wystarczy, że ubezpieczony artysta oświadczy, że prowadzi wspólne gospodarstwo z tą panią bądź z tym panem. Europa!
Wróćmy jeszcze na chwilę do naszych pieniędzy! Nie tak dawno, bo w kwietniu, Prawo i Sprawiedliwość też walczyło o pieniądze. Chodziło o miliony z budżetu państwa na przedwyborczą propagandę. Wywalczyli! Za te pieniądze nakręcono filmy ze stoczniowcem Zbigniewem Wysockim, który dał się poznać szerokiej publiczności tym, że na wiecu w Szczecinie, broniąc osiągnięć rządów PiS, wyjął z kieszeni rolkę papieru toaletowego, by wykazać, że w tych czasach nie było źle. Był papier toaletowy! Co prawda lekarz stwierdził ?niestabilny stan jego zdrowia? i zalecił hospitalizację, ale jak widzieliśmy, to nie przeszkodziło, by i ten ?artysta? dalej wspierał PiS.
Kogo ta partia reprezentuje? Artystów?
Głupszego tekstu już dawno nie czytałem. Autor ma nie tylko problemy z posługiwaniem się poprawną polsczyzną – szwankuje też kompozycja tekstu. O logice wywodu z czystej litości zamilczę.
A czy ten człowiek kiedykolwiek coś sensownego napisał??
najpierw trzeba mieć coś w głowie żeby napisać coś sensownego a p.edward wymyśla swoje felietony w drodze po wode z butelkami kiwając się na lewo i prawo , jak wygląda tak pisze.
Poruszył mnie tekst Pana Edwarda M. Urbankowskiego pt. ?Chciałbym wiedzieć?. Rozumiem, że p. Urbankowski uprawia propagandę na rzecz rządu, wolno mu. Jednak po przekroczeniu granicy śmieszności propaganda staje się przeciwskuteczna. A Pan Urbankowski granicę śmieszności przekroczył już tytułem, bo rzeczywiście pisze jakby nie wiedział jaka była historia ustawy medialnej. Może rzeczywiście nie wie? Inaczej należałby podejrzewać, że nieudolnie manipuluje czytelnikami. W pierwszym zdaniu autor oznajmia, że od dwu lat rząd próbuje przeforsować ustawę. Gołym okiem widać, ze rząd robi co może aby ustawy nie zmienić. Pierwsza wersja ustawy wobec sprzeciwu SLD i zapowiedzianego weta Prezydenta była bez szans. Trzeba bardzo źle myśleć o rządzie aby sądzić, ze nie umie wykonać prostych działań arytmetycznych i nie wiedział, że ustawa jest skazana na kosz. Pytanie dlaczego rząd ja forsował w tym kształcie może być przedmiotem osobnych rozważań. W drugim podejściu rząd zawarł kompromis z SLD i PSL w sprawie ustawy. Kompromis mówił o minimalnym poziomie finansowania mediów publicznych. Nie bardzo mogę uwierzyć, że p. Urbankowski nie rozumie dlaczego to jest takie ważne, chociaż biorąc pod uwagę dalsze rozważania to może naprawdę nie rozumie? Otóż żeby rozwiać wątpliwości wyjaśnię: każdorazowe ustalanie w budżecie poziomu finansowania mediów skazuje je na jeszcze większe upolitycznienie i większą kontrolę ze strony polityków. Co wydaje się tak oczywiste i jasne jak słońce, ale może rzeczywiście trudno pojąć, że jak się decyduje o tym ile ktoś dostanie pieniędzy to ma się nad nim kontrolę bardzo ścisłą. Ze względu na układ sił w parlamencie PSL i SLD zrozumiały, że one również utracą wpływ na media i stąd ten warunek PRZYJĘTY również przez rząd. Następnie ustawa przechodzi przez sejm w uzgodnionym kształcie i co należy przyjąć, że rząd nie wiedział o problemach z budżetem? Nie można aż tak źle myśleć o rządzie! Następnie senat zniósł poprawką i głosami PO minimalną kwotę dla mediów w ustawie medialnej. Co się wtedy stało? Rząd się dowiedział o problemach budżetowych? Tak wynika z logiki p. Urbankowskiego. Z poprawkami senackimi ustawa wraca do sejmu. Następuje spotkanie szefostw klubów PO, SLD i PSL i znów rząd zapomina o problemach z budżetem bo uzgodniono pierwotną wersję ustawy ze stałym poziomem finansowania. Następnego dnia Premier zmienia ustalenia i zrywa porozumienia z SLD i PSL. Przypomniał sobie znów o budżecie? Może, jednak na pewno z postępowania rządu nie wynika chęć zmiany ustawy. Nie myślę aż tak źle o rządzie jak p. Urbankowski, nie sądzę, żeby składał się z ludzi nie umiejących policzyć do 460, ani z ludzi nie wiedzących kto jest prezydentem, ani z ludzi, którzy nie pamiętają co mówili wczoraj. Można spekulować jakie były motywy działania rządu w tym przypadku, ale nie można obrażać rządu oskarżeniami o to, że składa się z kompletnych matołków. Jeżeli tekst miał być propagandą prorządową to nie spełnia zadania, a jeżeli miał rząd ośmieszać to troszkę za mało w nim ironii. Nie da się stosując zasady logiki wykazać, ze czarne jest białe, a próby takie muszą paść w zetknięciu ze zdrowym rozsądkiem.
Romkowi ująć nic, a dodać tak,
?Urbana? myśli zawsze wspak.
Jak wyduma tak wyskrobie,
na pohybel PO, no i sobie.
Kochami ten tzw pismak gu..o wie . Artykół nosi tytuł ,,Chciałbym wiedzieć,, – aje jak tu takiemu pustakowi co kolwiek wytłumaczyć kiedy On myśli żw wszystko wie.