W 21 kolejce piłkarskiej I ligi Widzew Łódź na stadionie przy Alei Piłsudskiego podejmował podwarszawski Dolcan Ząbki. Gdyby nie dwa ostatnie potknięcia zespołu z Ząbek, to w sobotnie popołudnie obserwowalibyśmy mecz dwóch zespołów pretendujących o awans do ekstraklasy.
Dziś Dolcan zajmuje 7 miejsce w tabeli, lecz zarówno piłkarze i trener mieli w głowach mecz z 21 sierpnia ubiegłego roku, kiedy to Dolcan przy ul. Słowackiego jako jedyny zespół I ligi pokonał Łódzki klub w sezonie 2009/10.
Po dwóch przegranych meczach trener Radosław Mroczkowski zdecydował się na zmiany personalne w wyjściowej jedenastce swojego zespołu. Za Rafała Mistrzala w bramce Dolcanu stanął Maciej Humerski. W obronie Dadacz i Unierzyski zastąpili pauzującego za kartki Korkucia i Hirsza. W pomocy za pauzującego Kosturbałę zagrał Robaszek, a w ataku za Stretowicza od pierwszych minut wystąpił Pieczara. – Liczę na chęć rehabilitacji moich zawodników – powiedział przed meczem trener Dolcanu Ząbki.
Punktualnie o 17.15 Jacek Zygmunt odgwizdał początek spotkania. Pierwsze minuty to badanie się obu zespołów. Dolcan od pierwszej minuty ustawił się na własnej połowie, licząc na ataki z kontry i starając się rozbijać grę dobrze zorganizowanego, szybkiego Widzewa. Już w 10 min. pierwszy strzał na bramkę Dolcanu mógł zakończyć się bramką. Łukasz Broź oddał potężny strzał w prawy róg bramki, jednak Maciej Humerski pokazał swój kunszt bramkarski wybijając piłkę na pierwszy w tym spotkaniu rzut rożny. Dwie minuty później po akcji gospodarzy i nieudanym wybiciu piłki przez obrońcę gości przed szansą strzelenia bramki z lewej flanki boiska stanął Brazylijczyk Dudu. Jednak piłka po jego strzale zatrzepotała tylko przy bocznej siatce. W 19 min. po raz pierwszy na bramkę Widzewa uderza Krystian Pieczara. Nieprzygotowany i niecelny strzał zza pola karnego w żadnej mierze nie mógł zaskoczyć doświadczonego Macieja Mielcarza. Z biegiem czasu zarysowała się coraz większa przewaga zespołu Pawła Janasa. Łodzianie wykorzystywali indywidualne błędy piłkarzy z Ząbek, grając mądrze z pomysłem lecz bez ostatniego skutecznego podania, które otworzyłoby im drogę do bramki rywala. W 31 min. mocny strzał Robaka zza pola karnego z problemami na rzut rożny wybił bramkarz gości. W lewym narożniku boiska ustawił się Dudu, który lewą nogą dośrodkował w pole karne do Bieniuka a ten głową skierował piłkę do dobrze ustawionego Panki, który technicznym strzałem umieścił piłkę tuż przy lewym słupku bramki Dolcanu. W tej akcji bezradny Humerski mógł tylko wzrokiem odprowadzić piłkę do własnej bramki. Do gwizdka kończącego pierwszą połowę obraz gry nie zmienia się. Gospodarze niesieni dopingiem 8 tys. publiczności starali się wbić Dolcanowi kolejną bramkę, jednak dobrze współpracująca defensywa 7 zespołu I ligi skutecznie temu zapobiegła.
Po 45 min. spotkania były piłkarz Widzewa Tomasz Łapiński tak określił przebieg spotkania: – Pierwsza połowa pokazała, że na boisku istnieje tylko Widzew. Dolcan nie ma sposobu na obronę i nie posiada środków, którymi mógłby się przeciwstawić rywalowi.
Druga połowa to zupełnie inny obraz gry. Dolcan gra odważniej i zdecydowaniej w ofensywie. Szybkie, kombinacyjne i efektowne akcje piłkarzy ząbkowskiego klubu zaskoczyły Łodzian, którzy w żadnej mierze nie spodziewali się takiego odwrotu sytuacji. W 52 min. Krystian Pieczara mocnym strzałem z lewej nogi celował w okienko, lecz piłka minimalnie poszybowała ponad poprzeczką. Do 76 min. Dolcan w niczym nie ustępuje liderowi I ligi. Agresywne ataki na rywala, zepchnęły gospodarzy do gry w obronie. Indywidualne rajdy i dokładne podania mogły imponować sympatykom footballu. Jednak na 14 min. przed końcem sędzia Jacek Zygmunt podjął kontrowersyjną decyzję o odgwizdaniu rzutu karnego dla Widzewa po faulu na Marcinie Robaku. 11-stkę wyegzekwował sam pokrzywdzony pewnie umieszczając piłkę w bramce Humerskiego. W 90 min. po kontrze gospodarzy czterech zawodników Łódzkiego klubu rozklepało dwóch obrońców gości. Idealnie ustawiony Miloseski ogrywa Stawickiego i umieszcza piłkę w bramce zdezorientowanego Humerskiego. Druga połowa to typowe 45 min. walki o ligowe punkty. W przeciwieństwie do pierwszej części gry nie było widać podziału na pierwszą i siódmą drużynę tabeli. Pomimo przegranej piłkarze Dolcanu mogli zejść z boiska z podniesionymi głowami, gdyż udowodnili, że nawet w tak trudnych chwilach są w stanie się podnieść i walczyć do końca z zespołem o półkę wyższym od całego ligowego peletonu.
Adam Gronau