Odpowiedź Pana na mój artykuł o dramatycznej sytuacji wołomińskiej siatkówki nie jest właściwie odpowiedzią. Nie odnosi się bowiem w ogóle do istoty problemu, poza początkowym przyznaniem, że jest rzeczywiście bardzo źle.
Nawet nie próbuje Pan przedstawić własnej wersji wydarzeń, które doprowadziły do tego, iż dzisiaj praktycznie, poza obiecującym zespołem młodzików, nie mamy siatkówki w Wołominie. Nie ma nic na temat, dlaczego według Pana zlikwidowano zespoły seniorów i juniorów? Dlaczego rozpadli się kadeci – przed rokiem czołowy zespół kraju w kategorii młodzików?
Co Pan i władze klubu zrobiły, żeby temu zapobiec? Jaki był perspektywiczny plan działań klubu wobec tych drużyn? Co udało się z niego zrealizować, a co nie i dlaczego?
Jak wyglądała sprawa ze środkami finansowymi na ich funkcjonowanie i rozwój? Do jakich konkretnie firm zwracał się Pan lub ktoś z zarządu w sprawie ewentualnego sponsoringu i czym próbował zachęcić te firmy do wsparcia wołomińskiej siatkówki? Czy w ogóle takie próby były czynione?
Dlaczego w ostatnich latach panuje tak duże rozgoryczenie i krytyka działalności Pana i władz klubu wśród wielu zawodników, ich rodziców, a także zwykłych sympatyków siatkówki ?
Konkretnych odpowiedzi na takie pytania oczekiwałaby dzisiaj od Pana lokalna opinia publiczna, a nie ciągłego ,,ślizgania się” po temacie. Wiem, że pytania te są dla Pana, jak i władz klubu niewygodne. Szczere odpowiedzi bowiem obnażyłyby wiele zaniedbań i brak działań z Waszej strony, co doprowadziło do tak katastrofalnej sytuacji. Lepiej więc odwracać uwagę od istoty sprawy i pisać o swoich dawnych zasługach, a innym przypisywać kłamliwie złe intencje (tutaj pragnę podkreślić, że w żadnym z moich artykułów nie ma ani jednego zdania, czyniącego Pana ,,jedynym winnym tej sytuacji”, a to mi Pan zarzuca).
Zadufanie w sobie i brak samokrytyki, jakie przebijają z Pana ,,odpowiedzi”, napawają mnie uczuciem beznadziejności. Ze smutkiem widzę rychłą śmierć i pogrzeb wołomińskiej siatkówki, staranne zakopywanie jej w grobie. A potem jest już tylko stypa, na którą chyba mimo wszystko dostanę od Pana zaproszenie.
Ze sportowym pozdrowieniem,
Zbigniew Milewski.
Zbyszek ma racje
Sprawa jest prosta „działacz” Szerszeniewski nie potrafi robić w życiu nic innego niż być tylko „działaczem”.
Kto, jaka firma da temu osobnikowi pieniądze na drużyny jeśli ten osobnik ma już odpowiednia reputację bo pamiętają go ze kiedyś też zbierał pieniądze tylko nigdy nie było żadnego oficjalnego rozliczenia?
Dlaczego siatkówka ma żyć skoro od lat siedzą na niej chwasty wysysające wszystkie soki?
Nie może być żadnego programu naprawczego bo to co zostało to jest praktycznie start od nowa!!! Trzeba pogonić to towarzystwo wzajemnej adoracji pogrobowców Stolarki i zaczynać od nowa. Takim światełkiem w tunelu jest Mariusz Stępczyński jemu się jeszcze chce.
Panie Zbigniewie Szerszeniewski nie ma jakichś dawnych zasług itd. gdy sięgnąć głębiej pod te „zasługi” to okaże się że to tylko blaga i mataczenie. Od początku tzw. kariery Szerszeniewskiego ciągnie się za nim szereg spraw które osoby związane z siatkówka i szachami dobrze pamiętają dlatego nie ma miejsca dla Szerszeniewskiego w wołomińskim sporcie.
Szerszeń się wypalił więc już czas by ktoś go wywalił
Wyborcy docenili tzw. „pracę” Szerszeniewskiego w wyborach samorządowych jako kandydat na radnego otrzymał cale 6 głosów.
Panie Szerszeniewski sprawdź pan czy rodzina w całości na pana zagłosowała. Bo chyba ktoś z nich oszukuje i oddał głos na kogoś innego.