Co ciekawego dzieje się ostatnimi czasy, poza tym, że urwał się balon Francuzowi, że Benhakker wyłania kadrę na piłkarskie mistrzostwa Europy, że w niemieckiej reklamie Polacy kradną furgonetkę kibicom, a Marcinkiewicz przypomina o smutnym losie porzuconego premiera? Najciekawsze chyba jest to, że nauczyciele nie chcą chodzić do szkoły. Na ogół dzieciakom się nie chce. Tym razem nauczycielom się odechciało, bo im się nie opłaca.
I to jest konkretne postawienie sprawy. Zasada jest taka: jeżeli koszt wyjścia z domu jest większy niż pieniądze, z którymi do domu się wraca – nie opłaca się wychodzić. Lepiej siedzieć w chałupie i patrzeć w telewizor na wygłupy Palikota. W niektórych przypadkach napełnienie baku benzyny to jedna trzecia nauczycielskiej pensji! Co prawda wg. pięknoduchów nauczanie dzieci jest szlachetną misją, ale wg. zdrowego rozsądku jest jedną z najbardziej społecznie użytecznych profesji.
Należy pedagogów hołubić, dopieszczać, bo jak dawno powiedziano: ?takie będą Rzeczpospolite, jakie ich młodzieży chowanie”. To się potwierdza na naszych oczach, marnie wychowane pokolenia tworzą marną Rzeczpospolitą.
Strajkujący nauczyciele zgłosili pretensje do rządu, że nie dotrzymuje słowa danego przed wyborami. Zapamiętali sobie, z jaką czułością Donald Tusk opowiadał o ich trudnym i pięknym zawodzie, który musi być odpowiednio wynagradzany. Dali się nabrać przedwyborczym obiecankom i czkawką im się odbija tamta łatwowierność. W tym miejscu można zauważyć, że sami sobie zaszkodzili, biorąc tani populizm za prawdę.
W naszej świeżej demokracji utrwaliła się taka rutyna, że przed wyborami można kłamać w żywe oczy. Uchodzi to za wyrafinowaną socjotechnikę i elektorat to uwielbia. Elektoratu nie nauczono niestety w szkołach, że kłamstwo jest ?be”, a prawda jest ?cacy”, że należy być sceptycznym wobec demagogii, że główną cechą myślącego człowieka jest krytycyzm a nie bezmyślna wiara w bajki o miłości, zaufaniu i cudach, a zwłaszcza o podwyżkach.
Można powiedzieć, że w znacznym stopniu nauczyciele odpowiadają za to, jakich wykształcili polityków, ergo – sami sobie winni, że dają się kiwać swoim wychowankom. Ale to oczywiście satyryczne uproszczenie i złośliwa przewrotność. Rzeczywistość społeczno-gospodarcza, w tym finansowa, jest dużo bardziej złożona, niż może to opisać prosty felietonista. Niestety, niestety…
Jan Pietrzak